Woś i prokuratura, czyli "gra w kotka i myszkę". Policja ma dostarczyć kolejne wezwanie
Po dwóch nieudanych próbach wezwania Michała Wosia do prokuratury, policja ma ustalić miejsce pobytu posła i wręczyć mu kolejne wezwanie – ustaliła WP. Prokuratorzy uważają, że polityk wiedział o poniedziałkowym przesłuchaniu, bo skutecznie poinformowany został obrońca. - Stawię się na wezwanie, o którym dowiem się o czasie - mówi Woś.
07.08.2024 | aktual.: 07.08.2024 11:49
Czterdzieści dni od uchylenia immunitetu Michałowi Wosiowi prokuratura, mimo dwóch wezwań, nie przedstawiła posłowi zarzutów i nie przesłuchała go w charakterze podejrzanego. Polityk Suwerennej Polski nie pojawił się w prokuraturze ani 15 lipca, ani 5 sierpnia, twierdząc, że nie został skutecznie zawiadomiony o terminie. Śledczy są jednak przekonani, że Woś wiedział o drugim terminie, bo skutecznie powiadomiony został jego obrońca.
Adwokat tłumaczył prokuratorze, że termin wezwania powinien zostać zmieniony ze względu na urlop. Załączył też zmienione pełnomocnictwo Wosia do obrony, w którym zastrzega, że nie wyraża zgody na reprezentowanie go przez zastępcę w czasie nieobecności obrońcy. Na tej podstawie śledczy wnioskują, że poseł znał termin.
Z informacji WP wynika, że niebawem Michał Woś i jego obrońca otrzymają informację o kolejnym terminie przesłuchania. Według naszych źródeł tym razem pismo ma zostać dostarczone posłowi przez policjantów, którzy mają ustalić jego miejsce pobytu. Tak, by polityk nie mógł zasłaniać się niewiedzą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokuratorzy przekonani o grze
Prokuratura nie informuje o konkretnym terminie kolejnego wezwania Michała Wosia i odmawia odpowiedzi na konkretne pytania. Śledczy z wieloletnim doświadczeniem pytany przez nas o ocenę sytuacji, twierdzi, że każdy inny obywatel byłby powiadamiany w takim samym trybie. - Widać, że prokuratorzy nie przyspieszają, nie skracają terminów, nie robią show, ale to poseł próbuje to wykorzystywać politycznie, żeby mówić o nieskuteczności prokuratury. Prowadzi grę w kotka i myszkę - mówi nasz rozmówca.
Rzecznik Prokuratury Krajowej w rozmowie z WP przyznał, że "czynność ogłoszenia zarzutu i przesłuchania Michała Wosia została zaplanowana na 5 sierpnia 2024 roku, ale próba doręczenia wezwania podejrzanemu na wskazany adres zamieszkania okazała się bezskuteczna".
Przemysław Nowak potwierdził jednak skuteczne zawiadomienie obrońcy pismem z 23 lipca.
Oświadczenie Wosia: "Nie będę mdlał"
Michał Woś, pytany o to, czy "gra" z prokuratorami, twierdzi, że stawi się na wezwanie, o którym dowie się o czasie.
Poseł nie odpowiedział jednak na konkretne pytania wysłane przez WP, częściowo zawarł je w oświadczeniu, które poniżej cytujemy. "Proszę napisać o pośle Giertychu, co się na 21 terminów (ponad 100 wezwań, 5 w tym roku) nie stawił. Bodnarowcy widać potrzebują show. Chcą, żeby najbardziej radykalna część elektoratu Tuska miała radość, że ktoś się boi czy unika. Nie ja. Nie będę mdlał na widok prokuratora jak Roman Giertych. Oczywiście, że stawie się na wezwanie, o którym dowiem się o czasie: pierwsze przyszło w czwartek 18 lipca, z terminem na poniedziałek 15 lipca. Kolejne nie przyszło wcale" - napisał polityk Suwerennej Polski.
"Mój adwokat jest na urlopie, o czym poinformował prokuraturę i zaproponował nawet uzgodnienie terminu telefonicznie, ale odmówili. Czy to poważne ze strony prokuratury? Wyznaczać takie terminy, o których nawet zgodnie z kodeksem nie są w stanie prawidłowo poinformować? Uważam, że to neoprokuratura potrzebuje jakiegoś spektaklu, że się nie stawiam na terminy" - dodał.
"Chętnie się stawię przed uzurpatorami, żeby jeszcze raz móc powiedzieć, że zawsze działałem zgodnie z prawem (w ustawie jest możliwość przyznania dofinansowania z MS dla CBA) oraz że prokuratura jest wykorzystywana do represji politycznych. Jestem dumny, że dzięki mojej decyzji Polska przestała być głucha i ślepa na kryminalistów korzystających np. z whatsappa. A Tusk nienawidzi Pegasusa, bo (jak pisały media) jego najbliższy przyjaciel - minister Nowak - w ten sposób wpadł z 5 mln łapówy schowanej w nodze od stołu" - kończy oświadczenie Woś.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski