Już nie Zakopane. To ulubione miejsce narciarzy. "Tanio i spokojnie"
Bieszczady w sezonie zimowym przeżywają prawdziwe oblężenie turystów.- Ludzie mówią nam wprost, że jeździli latami do Zakopanego, ale mają dość arogancji górali, którzy chcą zarobić, na czym popadnie - mówi WP pan Filip Lubaś, właściciel agroturystyki w Wańkowej.
Chociaż województwo podkarpackie ma w tym roku ferie dopiero w drugiej połowie lutego, to Bieszczady cieszą się dużą popularnością wśród turystów z innych regionów kraju. Na południe Polski przyjechali tłumnie mieszkańcy województwa mazowieckiego, dolnośląskiego i opolskiego.
Kolejne tygodnie zimowego wypoczynku rezerwują też mieszkańcy Śląska i województwa lubelskiego, którzy ferie mają w tym roku jako ostatni. - To miłe zaskoczenie w porównaniu do umiarkowanie udanego sezonu letniego. Mamy zarezerwowanych o 20 proc. więcej miejsc noclegowych niż rok temu o tej porze - mówi WP przedstawicielka Podkarpackiej Izby Gospodarczej Paulina Mazgaj.
- Na ten moment w Bieszczadach zarezerwowanych jest ponad 80 proc. noclegów. To więcej niż w stolicy Tatr - Zakopanem - zauważa. Co sprawiło, że Polacy wybrali Podkarpacie na stolicę zimowego wypoczynku? Przede wszystkim ceny oraz brak śniegu.
Za weekend ze śniadaniem zapłacimy w Bieszczadach około 500 zł za rodzinę 2+1 w pensjonatach lub domkach. Pobyt w hotelu waha się od 600 do 900 zł Tymczasem w Zakopanem, ceny w pensjonatach są wyższe o ponad 30-40 proc. Co więcej, weekend w luksusowym hotelu pod Tatrami to koszt nawet 6 tys. zł. Najbardziej prestiżowy hotel w Bieszczadach z basenem, własnym stokiem narciarskim kosztuje 2300 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Będzie powrót śniegu? Prognoza pogody na ostatni turnus ferii
- To sprawia, że nawet najbogatsi Polacy zastanowią się dwa razy, zanim podejmą decyzję o destynacji wypoczynku. W Bieszczadach tańsze są nie tylko noclegi, a także karnety narciarskie - podkreśla Mazgaj.
Całodniowy karnet na najbardziej popularnych stokach m.in. w Wańkowej, Ustrzykach czy na Laworcie kosztuje 115 zł. W Tatrach 170 zł. Czterodniowy karnet w Bieszczadach to koszt ok. 330 zł.
Hotelarze w Bieszczadach: "Turyści mają dość arogancji górali"
Hotelarze w Bieszczadach nie ukrywają, że obecny sezon zimowy jest dla nich pozytywnym zaskoczeniem. - Myślę, że turyści przekonali się, że mamy fajną infrastrukturę narciarską, są dobre warunki. Można bezpiecznie iść w góry, jest spokojniej niż w Tatrach - mówi WP Filip Lubaś.
Jak podkreśla, w Bieszczadach ceny od lat utrzymują się na podobnym poziomie. - Poszły trochę w górę, bo mieliśmy przestój po wybuchu wojny, ale to wciąż wiele, wiele taniej niż w Zakopcu - dodaje.
- Ludzie mówią nam wprost, że jeździli latami do Białki, Bukowiny czy Zakopanego, ale że u nas jest spokojniej i ceny są niższe. Mają dość chciwości górali, którzy próbują zarobić, na czym popadnie - podkreśla. W domkach pana Filipa wszystkie miejsca pozostają zajęta do końca marca.
Także właścicielka noclegów w Ustrzykach Dolnych Kasia Farbaniec przyznaje, że od kilku lat nie miała w swoich domkach tak dużego obłożenia.
- Turyści stale dzwonią, rezerwują. Nie martwią się o brak śniegu, bo kilkadziesiąt centymetrów pokrywy to wystarczająco, by można było pojeździć czy pooglądać ośnieżone połoniny. My tu gwarantujemy, że te warunki będą dobre, co najmniej do połowy marca - mówi pani Kasia.
Turyści boją się niedźwiedzi. "Ostatnio wypił na ganku barszcz"
Zwraca jednak uwagę, że jedyną obawą dzwoniących turystów są... niedźwiedzie. - Klienci pytają, czy można bezpiecznie spacerować, czy można przyjechać z psem. Martwią się o najmłodszych, bo jednak coraz więcej informacji o przebudzonych niedźwiedziach się pojawia - dodaje nasza rozmówczyni.
Jak sama przyznaje, niedźwiedzie widzi kilka razy w miesiącu, a wraz z mężem informują turystów o tym, jak należy zachować się w sytuacji spotkania z takim osobnikiem. - W większości sytuacji zwierzę samo odejdzie, wystarczy się powoli wycofać. Ale fakt, że ostatnio są coraz śmielsze - zauważa.
Na początku lutego w nocy niedźwiedź odwiedził ogrodzoną posesję we wsi Habkowce. Rozerwał siatkę, zdemolował przytwierdzone kosze na śmieci i kompostownik. Odwiedził też sąsiadów. Tam także nabałaganił i częściowo wypił, a częściowo rozlał barszcz czerwony trzymany przez gospodynię na ganku.
- Ale na pewno to nie powinna być przeszkoda do wypoczynku w Bieszczadach. Wystarczy solidna edukacja i można bezpiecznie wypoczywać - podsumowuje pani Kasia.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski