Wolą iść do łagru niż poprosić o ułaskawienie Putina
Członkinie grupy punkrockowej Pussy Riot, skazane na kary po dwa lata łagru za "chuligaństwo motywowane nienawiścią religijną", nie zwrócą się do prezydenta Rosji Władimira Putina o ułaskawienie.
- Nasze klientki nie poproszą o ułaskawienie - oznajmił Nikołaj Połozow, jeden z adwokatów skazanych. Dodał, że gdy adwokaci zapytali trzy młode kobiety w sprawie ewentualnego wystąpienia do prezydenta o ułaskawienie, odparły one, aby "poszli do diabła z taką łaską".
Połozow zapowiedział równocześnie, że zostanie złożona apelacja od wyroku.
22-letnia Nadieżda Tołokonnikowa, 24-letnia Maria Alochina i 29-letnia Jekatierina Samucewicz były wśród pięciu performerek z Pussy Riot, które 21 lutego w moskiewskim Soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, wykonały utwór "Bogurodzico, przegoń Putina". W marcu zostały aresztowane.
W zamyśle performerek akcja w soborze była protestem przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml i poparciu, jakiego w kampanii wyborczej udzielił mu zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, patriarcha Cyryl. Swój występ określiły jako "modlitwę punkową".
O uwolnienie członkiń Pussy Riot bezskutecznie apelowali rosyjscy oraz zagraniczni twórcy kultury i artyści, a skazanie performerek wywołało protesty i obawy o przestrzeganie w Rosji wolności słowa.