Wójt zamknął świetlicę dla uchodźców. "Chodzi o koordynację działań"
W jednej z wsi wójt zamknął świetlicę dla uchodźców. Urząd twierdzi, że chodzi tylko o koordynację działań. Według mieszkańców kwestią sporną jest, kto się podpisze pod działalnością pomocową.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", w Gminie Radymno w rejonie przygranicznym mieści się jeden z największych punktów recepcyjnych w Hali Kijowskiej koło Korczowej. Przez wsie tej gminy prowadzą drogi uchodźców przybywających z Ukrainy.
W poszczególnych wsiach są miejsca znakomicie nadające się do aktywności pomocowej. To świetlice wiejskie. W gminie jest ich kilkanaście. Niektóre działają samodzielnie, inne są połączone z remizami straży pożarnej.
We wsi Święte sytuacja jest inna niż w przypadku świetlic w pozostałych wsiach. Jeszcze kilka dni temu było tu podobnie: były ukraińskie kobiety z dziećmi, serwowano posiłki i oferowano wygodne, bezpieczne noclegi. Teraz duża świetlica jest pusta i zamknięta.
Podkarpacie. Pytania o świetlicę dla uchodźców
Taka była decyzja władz lokalnych. Jak podaje dziennik, pierwszy trop prowadzi do wójta gminy Radymno Bogdana Szylara (PiS). To on miałby zakazywać działalności pomocowej w świetlicach wiejskich.
Jak tłumaczy gazecie Beata Gałęza, sekretarz gminy Radymno, "to nie jest tak, że wójt zakazuje działalności pomocowej w świetlicach". - Wręcz przeciwnie. Wspomagamy tego typu aktywność na poziomie infrastrukturalnym. Różne działania pomocowe odbywają się w zasadzie w większości świetlic w gminie. W jednych są zorganizowane miejsca noclegowe, w innych koła gospodyń wiejskich prowadzą kuchnię i gotują potrawy wysyłane na granicę, w jeszcze innych umieszczeni zostali funkcjonariusze i funkcjonariuszki służb mundurowych wspomagający lokalne oddziały - wyjaśnia.
Sekretarz deklaruje gotowość władz gminnych do wspierania działań pomocowych, ale z jednym zastrzeżeniem. Działania muszą być koordynowane ze służbami kryzysowymi i z innymi podmiotami. - Zajmuje się tym Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie. Jeśli pojawiają się jakieś decyzje dotyczące konkretnych działań, wynikają ze strategii działania, tworzonej i realizowanej na wyższym poziomie niż nasz, gminny - mówi.
Podkarpacie. Mieszkańcy nie kryją rozczarowania
Wygląda na to, że chodzi o to, kto będzie firmował poszczególne działania. Osoby, które je podejmują w małych przygranicznych wsiach, nie kryją rozczarowania
- Sami zrobiliśmy to, co oni powinni zrobić już dawno - mówi jedna z kobiet w Chotyńcu. - I teraz im głupio. Tak myślę. Dla nas nie ma wielkiego znaczenia, kto będzie to firmował. Ważne, żeby nam nie przeszkadzali. Żebyśmy dalej mogli pomagać, bo pomoc jest potrzebna. I będziemy pomagać. Nie damy się zamknąć, jak w Świętych - mówi dziennikowi.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"