Wojska USA w Afryce zmieniają pozycje, by ewakuować ludzi z Sudanu Południowego
Dowództwo afrykańskich wojsk USA przemieszcza swoje siły, przygotowując się do ewentualnych kolejnych ewakuacji obywateli USA oraz innych krajów z Sudanu Płd. - powiedział rzecznik Pentagonu płk Steve Warren.
23.12.2013 | aktual.: 23.12.2013 19:51
Warren odmówił odpowiedzi na pytanie o to, czy USA wyślą oddziały do Sudanu Południowego lub innego kraju w tym regionie.
W sobotę czterech amerykańskich żołnierzy zostało rannych podczas ewakuacji obywateli USA z miasta Bor, stolicy stanu Jonglei (arab. Dżunkali). Warren powiedział, że zmiana rozlokowania amerykańskich sił w Afryce ma na celu ewentualne zabezpieczanie misji ewakuacyjnych.
W piątek Waszyngton wysłał do Sudanu Południowego oddział 45 żołnierzy, by chronili ambasadę USA i jej pracowników. - Oddział ten jest wprawdzie wyposażony w sprzęt bojowy, ale jego zadaniem jest chronienie amerykańskich obywateli - wyjaśnił wówczas prezydent Barack Obama.
Tymczasem były wiceprezydent Sudanu Płd. Riek Machar, który podaje się za przywódcę rebelii, powiedział, że gotów jest podjąć rozmowy pokojowe, aby zakończyć konflikt w kraju, pod warunkiem, że prezydent Salva Kiir Mayardita uwolni jego aresztowanych zwolenników.
Dodał też, że oddziały rebelianckie, którym przewodzi, kontrolują pola naftowe w stanach Unity i Górny Nil, ale nie zamierzają przerywać produkcji ropy.
Jeszcze tego samego dnia południowosudański minister informacji Michael Makuei powiedział, że nie jest prawdą, iż rebelianci kontrolują znaczące pola naftowe. Oświadczył też, że rząd nie uwolni politycznych sojuszników Machara zatrzymanych z powodu nieudanej próby "zamachu stanu".
- Jest absolutnie niemożliwe, abyśmy uwolnili kogokolwiek spośród oskarżonych o zamach stanu - powiedział Makuei w rozmowie z Reuterem.
Konflikt, którzy rozgorzał w Sudanie Południowym - najmłodszym państwie świata - przybiera zarazem wymiar polityczny, jak i etniczny. Zwolennicy prezydenta wywodzą się tak jak on z plemienia Dinka, a stronnicy Machara - z mniejszości etnicznej Nuerów.
Do pierwszych poważnych starć w Sudanie Południowym doszło w połowie grudnia. Po utrzymujących się kilka miesięcy napięciach, wywołanych zdymisjonowaniem w lipcu przez prezydenta Mayardita wiceprezydenta Machara, w pobliżu stolicy wybuchły walki. Według Kiira w najnowszych incydentach stroną atakującą były oddziały wierne Macharowi.
W starciach między rywalizującymi frakcjami armii zginęło co najmniej 500 osób, a 800 zostało rannych. 35 tys. osób schroniło się w bazach ONZ.