Seul wchodzi do gry. Na horyzoncie starcie w Ukrainie
Seul zapowiedział podjęcie "etapowych działań przeciwko Korei Północnej i Rosji w związku z pogłębiającą się współpracą wojskową". Dotychczas południowi Koreańczycy nie dostarczali broni Ukrainie. To się może zmienić. Podpisano kolejne dwustronne porozumienia. Koree mogą toczyć ze sobą zastępczą wojnę w Europie.
Pojawienie się północnokoreańskich wojsk w Federacji Rosyjskiej wywołało stanowcze reakcje polityków w Seulu, Waszyngtonie i Kijowie. Nie wiadomo, w jakiej roli się tam pojawili. Ze szczątkowych informacji wynika, że część z nich przechodzi szkolenie we wschodnich obwodach, ale pojedyncze jednostki - jak donosi amerykański wywiad i sami Ukraińcy - znalazły się już w obwodzie kurskim.
Nie ma jednak informacji, czy Koreańczycy przysłani przez Kim Dzong Una trafią na front, czy też odciążą jednostki tyłowe. To pozwoliłoby Rosjanom wysłać na pierwszą linię większą liczbę własnych żołnierzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pentagon postawił sprawę jasno. - Jeśli zobaczymy północnokoreańskie wojska wkraczające na linię frontu, to staną się one stroną w wojnie. Tak więc to jest kalkulacja, którą musi wykonać Korea Północna. Wysyłają swoich żołnierzy na wojnę, w której rosyjskie straty sięgają w tym momencie ponad 500 tys. żołnierzy - powiedziała wicerzecznik Pentagonu Sabrina Singh.
- Żołnierze z Korei Północnej będą stroną w wojnie i nie będziemy wprowadzać żadnych dodatkowych ograniczeń dotyczących użycia przez Ukrainę amerykańskiej broni przeciwko nim.
Nie pozostają bierni
Południowi Koreańczycy, Ukraińcy i Amerykanie prowadzą rozmowy dotyczące możliwej reakcji na zaangażowanie Korei Północnej w wojnie po stronie Rosji. Analitycy z Korei i Stanów Zjednoczonych sugerują, aby Seul rozpoczął dostawy sprzętu, w tym czołgów i haubic samobieżnych, a przede wszystkim pocisków rakietowych dalekiego zasięgu.
Henry Haggard, który był doradcą ds. politycznych w ambasadzie USA w Seulu, w analizie dla Center for Strategic and International Studies sugeruje, że Korei Południowej po prostu się opłaca udzielenie pomocy Ukrainie.
Haggard uważa, że jeśli Seul zdecyduje się udzielić pełnego wsparcia Ukrainie, może to odwrócić bieg całego konfliktu. Bez większego uszczerbku dla swoich możliwości obronnych Korea Południowa mogłaby przekazać np. czołgi T-62 i T-80, które służą w jednostkach treningowych. Nie ma ich wiele, a te pierwsze traktowane są niemal jako eksponaty muzealne. Co ciekawe, zarówno T-62, jak i T-80 Seul otrzymał od Rosji na początku lat 90. ubiegłego wieku.
Do Ukrainy mogłoby trafić również 500 leciwych, ale zmodernizowanych, czołgów M48 i ponad 400 bojowych wozów piechoty M113. Ukraińcom bardziej zależałoby jednak na haubicach K55, które powoli są zastępowane przez K9 Thunder.
W zamian Korea Południowa mogłaby liczyć na spore korzyści gospodarcze i polityczne. Przede wszystkim dla przemysłu zbrojeniowego i budowlanego, który mógłby wziąć udział w odbudowie zniszczonej Ukrainy.
Amerykańscy analitycy podkreślają, że zaangażowanie w pomoc dla Ukrainy może zwiększyć globalną rolę Korei Południowej i ułatwić jej akces do ekskluzywnego klubu G7, o co Seul stara się od dłuższego czasu. Wielu ekspertów uważa, że Korea Południowa mogłaby być potencjalnym kandydatem do rozszerzenia grupy w przyszłości (do tzw. G8) ze względu na swoje znaczenie gospodarcze, technologiczne oraz rolę w stabilności regionalnej Azji.
Zachód i Ukraina liczą na dołączenie Seulu do koalicji pomagającej Kijowowi. W Korei Południowej pojawiają się jednak obawy, że udzielenie pomocy zaostrzy i tak fatalne relacje z Pjongjangiem, który może potraktować to jako wojnę zastępczą. Reżimowe media z północy już o tym wspominają między słowami.
Wojna zastępcza
Prowadzenie wojen zastępczych, zwłaszcza w XIX i XX wieku, nie było niczym zaskakującym. W latach 40. XIX wieku Francja i Hiszpania toczyły wojnę zastępczą w Egipcie z Wielką Brytanią, Prusami i Imperium Rosyjskim. A z drugiej strony Wielka Brytania w sojuszu z Francją rękami Urugwajczyków walczyła z Argentyńczykami.
Najwięcej wojen zastępczych przyniósł XX wiek. Najczęściej państwa demokratyczne walczyły z komunistycznymi. Było tak podczas tureckiej wojny domowej z lat 1919-23, potem w wojnach domowych w Chinach, na Półwyspie Koreańskim, w Indochinach oraz w wojnach bliskowschodnich i afrykańskich.
Udział obu zwaśnionych stron w wojnie w Ukrainie może być traktowany właśnie jako wojna zastępcza i prężenie muskułów. Zwłaszcza jeśli Seul wyśle na Ukrainę nie tylko sprzęt, ale i instruktorów. Wówczas Pjongjang może jeszcze bardziej zaostrzyć kurs wobec południowego sąsiada. Już teraz Kim Dzong Un zmienił konstytucję, w której pojawił się punkt mówiący, że Korea Południowa jest krajem wrogim.
Południowokoreańscy eksperci zauważają, że Kim zdecydował się na taki krok, ponieważ poczuł się pewniej po zbliżeniu z Federacją Rosyjską i podpisaniu dwustronnych porozumień. Reżim mając za plecami atomową potęgę, postanowił stroszyć piórka. Teraz między wierszami ostrzega Seul, że za pomoc Ukrainie może ponieść konsekwencje. Kim Dzong Un po raz kolejny ostrzegł Koreę Południową, że "nie zawaha się" przed użyciem broni jądrowej, jeśli dojdzie do ataku na jego kraj. Prezydenta Yoon Suk Yeola nazwał zaś "nienormalnym człowiekiem".
Na razie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski spotkał się z prezydentem Korei Południowej Yoon Suk Yeolem. Koreańczyk zapowiedział, że jeśli Kim Dzong Un otrzyma pomoc od Rosji, będzie to stanowić "ogromne zagrożenie" dla bezpieczeństwa Korei Południowej. A jeśli Pjongjang przyłączy się do wojny po stronie Kremla, to Korea Południowa może zacząć dostarczać broń Ukrainie. Wiele wskazuje na to, że może do tego dojść w najbliższych tygodniach.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski