Wojna z Koreą Północną coraz bliżej? Niepokojący raport
Amerykańscy oficjele uznają uderzenie przeciw Korei Północnej za realną możliwość i zalecają rodakom na Półwyspie Koreańskim ewakuację swojego majątku. Według doniesień, w administracji Trumpa przeważa pogląd, że prewencyjny atak to w obecnej sytuacji najlepsza możliwa opcja. Przeciwko niej jest tylko jeden człowiek: sekretarz obrony James Mattis.
22.10.2017 | aktual.: 22.10.2017 12:53
Takie doniesienia pojawiły się w najnowszym wydaniu Nelson Report, cieszącego się uznaniem płatnego newslettera skierowanego do środowiska biznesu i ekspertów.
"Wysocy rangą urzędnicy administracji, w prywatnych lub anonimowych rozmowach ostrzegają, by brać możliwość prewencyjnego uderzenia lub kinetycznych działań przeciwko Korei Północnej na tyle poważnie, że wskazane jest wyprowadzenie z Korei Południowej swoich aktywów" - brzmi początek wiadomości, opublikowany na Twitterze. Według autorów raportu, także przedstawiciele organizacji pozarządowych w Korei Północnej są nieformalnie ostrzegani przed ryzykiem wojny.
Ostateczna decyzja nie została podjęta, ale coraz więcej wskazuje na to, że ryzyko uderzenia jest realne. Autor przyznaje, że sygnały wysyłane przez amerykańską administrację mogą być częścią wojny psychologicznej obliczonej na wywarcie presji na Pjongjang czy Pekin, lecz tym razem sytuacja wydaje się inna niż wcześniej.
Informacje Nelson Report wydają się mieć potwierdzenie w innych źródłach. Van Jackson, uznany amerykański ekspert ds. Korei twierdzi, powołując się na źródło w administracji Trumpa, że jedyną osobą w otoczeniu prezydenta, która sprzeciwia się idei wojny prewencyjnej z Koreą Północną jest szef Pentagonu gen. James Mattis. "Normalni eksperci od Korei nie mają pojęcia jak poważna jest sytuacja" - dodał.
Za uderzeniem jest m.in. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego gen. H.R. McMaster, który stwierdził niedawno, że Kim Dzong Un nie jest racjonalnym aktorem i nie da się go powstrzymać za pomocą tradycyjnych metod odstraszania. Wobec tego, jedynym akceptowalnym rozwiązaniem dla USA jest pełna denuklearyzacja reżimu. Eksperci wskazują, że jeśli przyjąć takie założenie, to logika nakazuje uderzyć zanim zagrożenie będzie jeszcze większe.
"Jeśli McMaster naprawdę jest przekonany, że Korea Północna nie może być powstrzymana i w ten sposób doradza Trumopwi, to zmierzamy do wojny" - napisał prof. Colin Kahl, były zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji Obamy.
Z kolei inny ekspert, Steve Saideman z Carleton University w Ottawie, ocenił, że ryzyko wojny wynosi obecnie 40 proc.
"Słyszę po prostu zbyt wiele głupich rzeczy w Waszyngtonie" - tłumaczy specjalista.
Atak prewencyjny miałoby na celu powstrzymanie północnokoreańskiego reżimu przed osiągnięciem w pełni sprawnej międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM) zdolnej, by dosięgnąć Stany Zjednoczone. Nie jest do końca jasne, czy Pjongjang już nie posiada takiej technologii. 28 lipca Koreańczycy przeprowadzili udaną próbę pocisku, który według większości ekspertów mógł posiadać odpowiednio duży zasięg, aby dotrzeć do USA. Nie oznacza to jednak, że pocisk ten jest w pełni sprawdzony.
Mimo to, atak na Koreę Północną wiązałby się z ogromnym ryzykiem. Według przeprowadzonych symulacji, w optymistycznym scenariuszu - jeśli za jednym zamachem Amerykanom uda się wyeliminować cały arsenał broni masowego rażenia - rezultatem wojny może być 100 tysięcy ofiar tylko po stronie Korei Południowej. Do tego należy doliczyć potencjalnie katastrofalne konsekwencje polityczne i gospodarcze, mogące odbić się echem na cały świat.
Jednym sygnałem wskazującym na to, że wojna jeszcze nie jest blisko, jest brak oznak przygotowań na wielką skalę. Ale obawy budzi fakt, że w poniedziałek w Korei Płd zaczynają się manewry wojskowe, w ramach których ćwiczona ma być ewakuacja amerykańskich cywilów. Co więcej, według niepotwierdzonych doniesień, w Pentagonie stworzono plan ograniczonego uderzenia obezwładniającego, które nie wymagałoby długotrwałych i widocznych przygotowań. Plan ma się opierać na salwie z okrętu podwodnego klasy Ohio. W maju Donald Trump ujawnił, że dwa takie okręty stacjonują w okolicach Półwyspu Koreańskiego.