Wojna w Ukrainie. Zełenski o stratach Rosji
Wojna w Ukrainie trwa już 13 dni. Do dramatycznej sytuacji odniósł się prezydent tego kraju. - Rosja w ciągu 30 lat nie straciła tyle sprzętu wojskowego, ile straciła w ciągu minionych 13 dni - powiedział we wtorek Wołodymyr Zełenski.
- Okupant znowu bombarduje Sumę. Nasze miasto, które nigdy w swojej historii nie zagrażało Rosji - powiedział prezydent Ukrainy i opisał dramatyczną sytuację w innych okupowanych ukraińskich miastach. Zełenski przekazał również, że w Mariupolu zmarła dziewczyna w wyniku odwodnienia.
Wojna w Ukrainie. Straty po stronie rosyjskiej
- Rosja w ciągu 30 lat nie straciła tyle sprzętu wojskowego, ile straciła w ciągu minionych 13 dni - zaznaczył ukraiński przywódca. - Ale mają jeszcze wystarczająco dużo maszyn na morderstwa - zaznaczył.
- Wina leży po stronie okupanta, ale odpowiedzialność za to spoczywa też na tych, którzy już 13 dni nie są w stanie uchwalić w swoich gabinetach niezbędnych decyzji - mówił Wołodymyr Zełenski.
Prezydent Ukrainy dodał, że Ukraińcy słyszeli wiele zapewnień m.in. o stworzeniu korytarzy humanitarnych. Zełenski zaznaczył, że one nie zadziałały. - W Mariupolu ludzie nie mogą czekać - podkreślił.
Zobacz też: Zatrzymanie konwoju rosyjskiego. Gen. Koziej tłumaczy
Zełenski: "bronimy prawa do życia"
- Ja będę zwracał się bezpośrednio do narodów świata, aby liderzy dołożyli wszelkich starań, aby zatrzymać wojnę i ludobójstwo - wskazał Zełenski.
- Kiedy świat będzie zbyt długo zwlekał, straci siebie na zawsze. Są pewne bezwarunkowe wartości dla wszystkich, które są jednakowe. To prawo do życia dla każdego. O to walczymy na Ukrainie - dodał.
Prezydent Ukrainy podkreślił, że "okupanci chcą nas pozbawić prawa do życia, a my tego prawa musimy bronić".
Przeczytaj też:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski