To już pewne. Tak kończy się epoka Kurskich w TVP
Politycy Solidarnej Polski chcieliby "wysadzić" Mateusza Matyszkowicza z funkcji szefa TVP, by odzyskać wpływ na rządową telewizję. Tęsknią za Jackiem Kurskim, ale jak wynika z informacji WP, były prezes TVP wyklucza powrót z Waszyngtonu i dystansuje się od "Sylwestra Marzeń". Jego otoczenie nazywa widowisko TVP "porażką" i punktuje niższą oglądalność.
O tym, że w rządowej telewizji kończy się era Kurskich, świadczy fakt, że niedługo posadę w TVP2 ma stracić żona byłego prezesa telewizji. Joanna Kurska została szefową porannego programu "Pytanie na śniadanie" zaledwie cztery miesiące temu, kiedy jej mąż żegnał się z funkcją prezesa TVP. Według informacji WP już od kilku tygodni na telewizyjnych korytarzach krążą plotki o jej zwolnieniu.
Źródła WP wskazują, że do zakończenia współpracy ma dojść w ciągu najbliższych dni. Nie jest jeszcze jasne, czy Kurska zostanie zwolniona, czy sama będzie mogła zdecydować o swoim odejściu. Nasi rozmówcy w TVP podkreślają, że atmosfera jest fatalna, a napięcia między Kurską a nowym prezesem TVP Mateuszem Matyszkowiczem coraz większe, więc dalsza współpraca nie będzie możliwa.
W poniedziałek "Presserwis", powołując się na własnych informatorów z TVP, napisał, że Jacek Kurski miał liczyć, że dzięki fali krytyki, jaki spadła na TVP w związku z "Sylwestrem Marzeń", będzie miał szansę powrotu na fotel prezesa TVP. Po publikacji materiału Kurski zdecydowanie odciął się od tych słów w rozmowie z serwisem.
Również informatorzy Wirtualnej Polski podkreślają, że powrót Jacka Kurskiego z Waszyngtonu do TVP jest wykluczony i nierealny, bo od kiedy Kurski dostał posadę w Banku Światowym, sporo czasu spędza w USA i przygotowuje przeprowadzkę całej swojej rodziny. Nasi informatorzy twierdzą, że o dystansowaniu się Kurskiego od TVP świadczy fakt, że ani były prezes TVP, ani jego żona nie brali udziału w "Sylwestrze Marzeń" w Zakopanem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ziobryści atakują TVP
Tęczowe opaski podczas występu zespołu Black Eyed Peas stały się pretekstem dla polityków Solidarnej Polski do ataku na TVP pod nowymi rządami i na samego premiera. Mateusz Morawiecki podczas poniedziałkowej konferencji prasowej stwierdził, że PiS jest partią tolerancji i dodał: "na pewno nie będziemy cenzurowali w najmniejszym stopniu ekspresji artystycznej". Taka deklaracja dodatkowo uruchomiła aktywność ziobrystów i przekaz uderzający w osoby LGBT.
Zbigniew Ziobro zadeklarował też, że podczas środowego spotkania polityków jego partii z premierem, które pierwotnie miało dotyczyć negocjacji w sprawie odblokowania pieniędzy z KPO, poruszony zostanie również temat sylwestrowych występów. Szef Solidarnej Polski stwierdził, że jego politycy będą chcieli zapytać szefa rządu, czy "ten pewnego rodzaju manifest ze strony Telewizji Polskiej — skoro była to zaplanowana akcja związana z promocją pewnych postaw i wartości w obszarze publicznym — jest kolejnym elementem ustępstw wobec żądań UE".
Źródła Wirtualnej Polski potwierdzają, że pokazanie tęczowych opasek przez zespół Black Eyed Peas rzeczywiście zostało wcześniej uzgodnione z kierownictwem TVP i było jednym z warunków występu. Nasi rozmówcy wskazują, że władze telewizji chciały, by pierwszy sylwester organizowany po ustąpieniu Jacka Kurskiego miał w swoim programie popularny międzynarodowy zespół, i dlatego zaakceptowały warunki gwiazd. W zamian kierownictwo TVP chciało, by muzycy pozytywnie wypowiedzieli się o Polsce. Tak też się stało, zespół Black Eyed Peas chwalił Polaków za wsparcie Ukrainy po rosyjskiej inwazji.
Przypomnijmy, Jacek Kurski od 2012 roku brał udział w budowaniu Solidarnej Polski i był wiceprezesem tego ugrupowania. Został z niego wykluczony w 2014 roku po tym, jak wziął udział w konwencji zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość. W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS nie ukrywają, że w ostatnich latach relacje między Jackiem Kurskim a Solidarną Polską były bardzo dobre, dzięki czemu partia Ziobry miała większy wpływ na rządową telewizję.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski