Wojna Morawieckiego z Szydło trwa w najlepsze. "Zespół doradców" ma pokazać nieudolność wicepremier
Premier Mateusz Morawiecki utworzył własny zespół "doradców społecznych". Ma robić to samo (tylko lepiej) od zadań Komitetu Społecznego, na którego stoi wicepremier Beata Szydło. To nowa odsłona konfliktu między najważniejszymi postaciami w rządzie.
Zespół doradców mający przedstawiać propozycje, cele i strategie dla rozwoju społecznego kraju powołał premier Mateusz Morawiecki. W zarządzeniu opublikowanym 13 kwietnia, czytamy, że "doradcy" dostaną zadania bezpośrednio od premiera Morawieckiego. Będą przygotowywać ekspertyzy dla potrzeb ocen "sytuacji społeczno-ekonomicznej kraju". Ponadto premier ma osobiście przewodzić pracom zespołu.
Nie wiadomo jeszcze kim będą nowi doradcy premiera. Kancelaria Premiera nie odpowiedziała WP na pytania, czy doradcy zostaną wyłonieni spośród najważniejszych ministrów, czy raczej Morawiecki poszuka ich poza administracją rządową. Przypomnijmy, że dokładnie tą samą pracą od 20 grudnia zajmuje się Komitet Społeczny Rady Ministrów pod przewodnictwem Beaty Szydło. Treść zadań obu "ciał pomocniczych" dla polityków jest zbliżona.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Różnica polega na tym, że Beata Szydło dostała swój komitet, aby jako zdymisjonowany premier, a teraz wicepremier, móc jeszcze trochę dyrygować ministrami. W jej komitecie są m.in. ministrowie: edukacji, rodziny i pracy, zdrowia, a także finansów. Jak już pisaliśmy, politycy podczas narad zajmują się czczą gadaniną, a ich strategia i koncepcje to swobodny przepływ myśli na temat polityki i propagandy.
Na przykład Jarosław Sellin proponował, aby wykonać studium, czy fenomen wielodzietności rodzin w gminie Sierakowice jest powiązany z przedsiębiorczością. Ponieważ jest tam "sporo firm rodzinnych". Beata Szydło podchwyciła temat, proponując, by w miejscowości słynącej z wielodzietnych rodzin mogłoby się odbyć kolejne posiedzenie Komitetu Społecznego Rady Ministrów. Paplaninę ministrów ujawniła publikacja zapisów z pierwszego posiedzenia komitetu.
Wymiana ciosów i złośliwości
Od czasu rekonstrukcji rządu coraz częściej słychać o tarciach pomiędzy byłą premier Beatą Szydło, a szefem rządu Mateuszem Morawieckim. Niekiedy objawia się to małych gestach np., aby Szydło nie musiała siedzieć na posiedzeniach rządu na miejscu Morawieckiego, przesadzono wicepremierów Glińskiego i Gowina - donosił Newsweek.
Wicepremier dbająca politykę socjalną ogłosiła w styczniu, że program 500+ może zostać rozszerzony. Dopłata począwszy od 2019 roku będzie przysługiwać na każde dziecko. Słowa Beaty Szydło miały zdenerwować Mateusza Morawieckiego, bo obietnica wiąże się z koniecznością znalezienia dodatkowych 20 mld złotych w budżecie. Spekulacje byłej premier szybko uciął Marek Suski z KPRM.
Niedawno szpilę w Beatę Szydło wbił Kornel Morawiecki - A co do pani Szydło, to jestem zdumiony, że broniła tych nagród w Sejmie. To były bardzo niefortunne, niepotrzebne słowa. W tym sensie zaszkodziła rządowi PiS - powiedział dziennikarzom Super Expresu.
Utworzenie konkurencyjnego zespołu "doradców społecznych" przy Morawieckim ma być kolejnym ciosem w pozycję Beaty Szydło. I to jeszcze z naruszeniem przyznanych jej kompetencji. Tym samym liczba urzędników, doradców i ekspertów krzątających się wokół "spraw społecznych" sięgnie 20 osób. Na szczęście w swoim zarządzeniu premier Morawiecki zastrzegł, że na jego posiedzeniach pracuje się na darmo.