Wojciechowski twierdzi, że Lepper kłamie
Prezes PSL Janusz Wojciechowski twierdzi,
że Andrzej Lepper opowiada nieprawdę o okolicznościach zerwania
koalicji w sejmiku województwa łódzkiego.
21.12.2004 | aktual.: 21.12.2004 14:43
"Całą odpowiedzialność za zerwanie koalicji ponosi on sam i Samoobrona, która daremnie szukała w PSL poparcia dla działań niegodziwych" - napisał Wojciechowski w oświadczeniu.
Na początku grudnia Samoobrona wyszła z koalicji w sejmiku łódzkim, którą tworzyła razem z LPR i PSL. Powodem rozpadu był brak zgody koalicjantów na poparcie Samoobrony w sprawie odwołania prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska Andrzeja Berezowca, desygnowanego wcześniej przez ugrupowanie Leppera.
Zdaniem Samoobrony, Berezowiec chciał m.in. za pieniądze funduszu utworzyć w Uniejowie hodowlę jesiotrów. Miało to kosztować fundusz 9 mln zł, a na to Samoobrona nie chciała się zgodzić. Berezowiec nie zgadza się z zarzutami i twierdzi, że było odwrotnie, że to Samoobrona chciała założyć hodowlę jesiotrów, a on nie chciał się zgodzić na wydanie na nią kilku milionów złotych.
Jeszcze w sobotę Wojciechowski zapowiadał, że w tym tygodniu chciałby się spotkać z Lepperem i rozmawiać o koalicji w sejmiku. Tymczasem w poniedziałek w sejmiku zawiązała się już nowa koalicja, w skład której wchodzą m.in. radni PSL i SLD.
My w żadnych układach nie byliśmy, do stołków nasi ludzie nie przyrośli i nie musimy ich mieć - powiedział w poniedziałek Lepper. Jego zdaniem, Wojciechowski, gdy poczuł zagrożenie, to znalazł kontakt z nim i telefon, i łasił się jak piesek, żebyśmy tylko zostali w koalicji.
W ocenie Wojciechowskiego, "niegodziwością ze strony Samoobrony było żądanie dymisji Berezowca za to, że postąpił uczciwie i odmówił sprzeniewierzenia kilku milionów złotych publicznych pieniędzy na słynną już aferę z hodowlą jesiotrów".
Prezes PSL dodał, że "na tę niegodziwość" nie mógł przystać. "Uczciwość jest w życiu publicznym wartością najwyższą, a człowiek uczciwy zasługuję na ochronę, niezależnie od tego jaka partia rekomendowała go na funkcję. Dlatego PSL konsekwentnie sprzeciwiało się odwołaniu prezesa Berezowca, nawet za cenę rozpadu koalicji" - napisał Wojciechowski.
Przyznał, że z Lepperem rozmawiał telefonicznie, ale tylko raz i wyłącznie po to, żeby wyjaśnić "dziwną sytuację" w sejmiku łódzkim, gdzie szef Samoobrony zerwał koalicję, a jednocześnie trzymał swoich ludzi na posadach.
Zapewnił, że podczas rozmowy o nic Leppera nie prosił. "Z jego natomiast strony wyszła propozycja osobistego spotkania dla wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Propozycję tę przyjąłem, uznając, że nawet zerwanie koalicji wymaga zachowania kultury" - zaznaczył prezes PSL. Poinformował też, że do planowanego spotkania już nie dojdzie.
"Każdego człowieka traktuję poważnie i Andrzeja Leppera dotychczas też tak traktowałem. W świetle ostatnich zachowań muszę jednak i ja przyznać, że Andrzej Lepper człowiekiem poważnym nie jest. Jest takie przysłowie ludowe - lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć. Z panem Lepperem nie warto szukać ani znaleźć czegokolwiek" - oświadczył Wojciechowski.
Lepper powiedział, że w słowach Wojciechowskiego widać, że PSL broni Berezowca, który przykrywa przestępstwa ludowców w Funduszu Ochrony Środowiska. My chcemy odwołać Berezowca dlatego, że jest to osoba, która chciała uruchomić hodowlę jesiotra, o której ja nic nie wiedziałem - dodał.
Nie chcemy brać za Berezowca odpowiedzialności. Wojciechowski opowiada jakieś bzdury - oświadczył Lepper. Dodał, że to ludzie Wojciechowskiego podpisali koalicję z SLD i to jego ludzie oszukują społeczeństwo.