Wojciech Łączewski zrzeka się urzędu sędziego. I składa doniesienie do prokuratury
Sędzia Wojciech Łączewski rezygnuje z urzędu sędziego. Przyczyną takiej decyzji są zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Prawnik zawnioskował o to, aby jego służba zakończyła się 15 listopada.
11.10.2019 | aktual.: 11.10.2019 16:52
"Nowa Krajowa Rada Sądownictwa stała się ciałem karykaturalnym, które nie dba o niezawisłość sędziów i niezależność sądów" - pisze Łączewski w piśmie do Zbigniewa Ziobry, w którym informuje o swojej rezygnacji.
Dodatkowo sędzia złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Chodzi o ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę, głównych rzeczników dyscyplinarnych sędziów, Wojciecha Biedronia z portalu wPolityce.pl oraz administratorów hejterskiego "KastaWatch" na Twitterze.
- Składając zawiadomienie, chciałbym doprowadzić do sytuacji, w której sędziowie pomawiani o haniebne postępowanie – przecieki i inspirowanie dyskredytujących kampanii medialnych – będą mogli oczyścić się z tego rodzaju zarzutów - przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Łączewski.
Zobacz także
Ministerstwo Sprawiedliwości reaguje na wniosek sędziego
"Działania (sędziego Łączewskiego - przyp. red.) motywowane są politycznie i ściśle związane z ustaleniami prokuratury. Ustalenia te wskazują, że sędzia Wojciech Łączewski dopuścił się przestępstw w postaci złożenia zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie i kilkukrotnego składania fałszywych zeznań pod odpowiedzialnością karną" - przekazał Jan Kanthak.
"Publiczne wypowiedzi Wojciecha Łączewskiego potwierdzają, że wbrew zasadzie bezstronności i apolityczności sędziów, angażuje się on po stronie politycznych przeciwników reform w wymiarze sprawiedliwości. Taki charakter ma manifestacyjne zrzeczenie się urzędu w ostatnim dniu kampanii wyborczej do parlamentu" - dodał rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: "Gazeta Wyborcza"