Wniosek o areszt Ziobry. Współpracownik nie chce deklarować, czy zaakceptuje orzeczenie
- Jestem przekonana, że sąd przychyli się do wniosku o karę porządkową w postaci aresztu dla Zbigniewa Ziobry. Mamy mocne argumenty - twierdzi w rozmowie z WP przewodnicząca komisji śledczej ds. Pegasusa Magdalena Sroka. Współpracownicy byłego ministra sprawiedliwości nie chcą deklarować, czy Ziobro uszanuje niekorzystne orzeczenie.
Komisja śledcza ds. Pegasusa jest przekonana, że wniosek o najbardziej dotkliwej karze porządkowej w postaci aresztu dla Zbigniewa Ziobry, by przeprowadzić jego przesłuchanie, ma szanse na powodzenie.
Sejmowi śledczy we wniosku, który w przyszłym tygodniu ma zostać przesłany do sądu, zamierzają pokazać wszystkie uniki byłego ministra sprawiedliwości. Opisane mają zostać nie tylko podjęte pięć razy próby przesłuchania Ziobry, ale również jego działania stosowane wobec policjantów, którzy próbowali dostarczać wezwania.
W nieoficjalnych rozmowach posłowie przyznają, że wniosek o karę w postaci aresztu do 30 dni to kara maksymalna. - Decyzja o tym, czy kara porządkowa w postaci aresztu zostanie zastosowana - a jeśli tak, to w jakiej liczbie dni - należy do sądu. Jako komisja potrzebujemy jednego-dwóch dni, żeby świadka przesłuchać - mówi WP Magdalena Sroka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wywiad Nawrockiego w WP. "Intelektualny groch z kapustą"
Sroka: "Radzę Ziobrze, żeby wziął przykład z Tuska"
Przewodnicząca komisji twierdzi, że były minister sprawiedliwości "prowadzi spektakl". - Wezwaliśmy go do stawiennictwa już w ubiegłym roku. Wtedy zasłaniał się zaświadczeniami lekarskimi. Kiedy pokazaliśmy opinię lekarską, która wskazuje, że Zbigniew Ziobro może być przesłuchany, od lipca zeszłego roku zaczął stosować uniki. Później wkroczył Trybunał Konstytucyjny, tzn. politycy PiS złożyli wniosek do Trybunału, żeby Trybunał dał kolejne koło ratunkowe - komentuje.
Sroka podkreśla, że były minister sprawiedliwości ma być przesłuchany tylko w charakterze świadka, dlatego zarzuca mu celowe eskalowanie emocji w sprawie, która powinna być formalnością.
- Zbigniew Ziobro w każdej wypowiedzi powtarza, jaki Donald Tusk jest zły, ale ja radzę Zbigniewowi Ziobrze, by wziął przykład z Donalda Tuska, który za rządów PiS stawiał się na każde przesłuchanie komisji śledczej. Chodzi o to, byśmy mogli zrealizować czynność, do której jesteśmy zobowiązani - dodaje przewodnicząca komisji.
Wójcik: "Nie było takiej praktyki"
Politycy PiS w nieoficjalnych i oficjalnych rozmowach nie chcą przesądzać, jak zachowa się Ziobro i jaka będzie jego strategia. Nie chcą też jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy wykluczają scenariusz, w którym były minister sprawiedliwości będzie unikał odbierania dokumentów podczas pobytu w Brukseli. Zaznaczają jednak, że w ostatnim czasie poseł PiS brał udział w głosowaniach i był w Sejmie.
Poseł PiS Michał Wójcik twierdzi, że wniosek o uchylenie immunitetu i areszt nie powinien być procedowany w Sejmie. - Nie zdejmuje się immunitetu parlamentarzysty, żeby był przesłuchiwany w charakterze świadka. Nie ma, nie było i nie będzie takiej praktyki i sąd zapewne dojdzie do takiego wniosku. Nie będę dywagował na temat ewentualnej decyzji sądu. Uważam, że sprawa jest tak oczywista, że dywagacje nie są potrzebne - mówi.
Bliski współpracownik byłego ministra sprawiedliwości nie chciał wprost odpowiedzieć na pytanie o respektowanie wyroku sądu, jeśli będzie on niekorzystny. Ziobro dotychczas twierdził, że nie sądzi, by znalazł się sędzia-kamikadze, który podzieli stanowisko komisji śledczej.
Wójcik, pytany przez reportera WP o to, czy nie zauważa, że w obronę byłego ministra sprawiedliwości angażują się politycy związani niegdyś z Suwerenną Polską, twierdzi, że to naturalne i widzi również wsparcie posłów PiS.
- Jesteśmy jego najbliższymi współpracownikami. Znamy się kilka, a niektórzy nawet kilkadziesiąt lat. Przecież wiadomo, że będziemy najbardziej wchodzili w ten dyskurs i bronili byłego ministra sprawiedliwości. Jeżeli chodzi o inne osoby z PiS, wypowiadała się m.in. była marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Szkoda, że więcej głosów nie dopuszczono podczas obrad komisji regulaminowej. Przerwano debatę, co świadczy o tym, jakie są standardy demokracji - stwierdził Wójcik.
Sejmowi śledczy spodziewają się, że rozpatrywanie wniosku przez sąd i późniejsza droga odwoławcza może trwać "co najmniej cztery miesiące". - Zastanawialiśmy się, czy orzeczenie sądu będzie mogło pojawić się w najgorętszym okresie kampanii wyborczej, ale dotychczasowy czas rozpatrywania wniosków wskazuje, że raczej to rozstrzygnięcie poznamy przed wyborami prezydenckimi - mówi jeden z naszych rozmówców.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski