Włoskie gazety bronią godności Kapuścińskiego
Największe włoskie gazety bronią godności i prestiżu Ryszarda Kapuścińskiego, oskarżonego o współpracę z SB. Według komentatorów cała sprawa świadczy o tym, że "w Polsce nie skończył się jeszcze czas jadu".
W obszernych artykułach publicyści wyrażają oburzenie z powodu stawiania zarzutów zmarłemu, który - jak podkreślają - nie ma jak się bronić.
"La Repubblica" określa Kapuścińskiego jako "wielkiego polskiego intelektualistę" i "jednego z największych reporterów doby współczesnej".
Ocenia, że oskarżenia wobec niego są "nowym aktem brudnej wojny na dokumenty, którą radykalna prawica rządząca w Warszawie, w klimacie makkartystowskiego polowania na czarownice, rozpętuje przeciwko liberalnej elicie, protagonistce - wraz z juntą (Wojciecha) Jaruzelskiego - pokojowych przemian demokratycznych w 1989 roku".
Publicysta rzymskiej gazety Andrea Tarquini zauważa, że sprawa ta "eksplodowała" w "ciężkiej atmosferze", panującej w Polsce, gdzie - jak dodaje - "narodowo-populistyczny rząd" wykorzystuje stare dokumenty "w batalii przeciwko siłom demokratycznym wszelkiej maści".
W opinii Tarqiniego, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował ustawę lustracyjną, "rząd bliźniaków jest coraz bardziej zdenerwowany i gotowy na wszystko".
Również na łamach dziennika "La Repubblica" w obronie dobrego imienia swego przyjaciela występuje włoski dziennikarz i podróżnik Paolo Rumiz.
Wyraża on opinię, że polska lustracja to "selektywne akty zemsty, których celem jest wręcz zaatakowanie wolnych ludzi, zasłużonych dla rozsławienia dobrego imienia kraju".
Rumiz ostrzega, że lustracja grozi "zbrukaniem wszystkiego" i jest "grą hien". Przedstawiając zaś sytuację, jaka panowała wówczas w Polsce, cytuje fragment "Zniewolonego umysłu" Czesława Miłosza.
Pisząc o kontaktach Kapuścińskiego z SB, Rumiz wyraża pewność, że był on "ofiarą bezlitosnej machiny, uruchomionej przede wszystkim wobec tych, którzy jeździli za granicę".
Przypomina, że "przeciętniaki z warszawskich salonów" nie mogły wybaczyć mu sukcesu i oskarżały o "wypisywanie bzdur". "Być może - przypuszcza Rumiz - obecne błoto pochodzi z tamtych środowisk". "Nie został jeszcze pochowany, gdy w ojczyźnie byli tacy, którzy szemrali na niego. Potem na pogrzebie doszło do rewanżu: przybył ogromny tłum; widać, że naród go kochał i wszystko uciszono" - wspomina Rumiz.
"Teraz, po miesiącach, te nowe dokumenty, które nie udowadniają niczego. Z wyjątkiem jednej rzeczy: że w Polsce nie skończył się jeszcze czas jadu" - konkluduje.
Również na łamach "La Repubblica" zamieszczono rozmowę z Adamem Michnikiem, który ujawnione dokumenty nazywa fałszywymi. Polskim władzom zarzuca zaś prowadzenie polityki, którą można porównać do metod przywódcy Frontu Narodowego we Francji Jean-Marie Le Pena.
"Corriere della Sera" pisze z nieukrywaną konsternacją, że zmarły w styczniu pisarz może zostać "najnowszą, wybitną ofiarą polowania na czarownice, rozpętanego przez polski rząd".
"Również Ryszard Kapuściński znalazł się po śmierci w diabolicznej machinie lustracji" - wskazuje publicysta Sandro Scabell. Podkreśla, że z ujawnionych dokumentów IPN wynika, iż Kapuściński nie przekazał żadnych ważnych informacji, lecz jedynie "błahostki".
Włoski dziennikarz zadaje też pytanie: "Jakie jeszcze cacka trzyma w zanadrzu Instytut Pamięci Narodowej?". (ap)
Sylwia Wysocka