Włoscy strażacy: są następni żywi ludzie w ruinach hotelu
W ruinach hotelu w Abruzji zniszczonego w środę przez lawinę są następni żywi ludzie - ogłosili w strażacy pracujący na miejscu katastrofy. Jak podano, 10 osób przeżyło - ta liczba obejmuje zarówno osoby już wydobyte, jak i te, które czekają na uwolnienie spod zwałów śniegu i rumowiska. Ansa podała, że wydobyto właśnie trójkę dzieci.
20.01.2017 | aktual.: 20.01.2017 19:05
Ratownicy walczą z czasem, aby wydobyć uwięzionych w gruzach ludzi, którzy są tam od ponad 48 godzin. Z niektórymi z nich są w kontakcie głosowym.
Ekipy pracują cały czas, zachowując szczególną ostrożność, by - jak wyjaśniono - uniknąć zawalenia się stropu, pod którym schroniły się osoby ocalone.
Zaginionych wciąż jest ponad 20 ludzi.
Wśród ludzi, którzy przeżyli ponad półtorej doby w gruzach zasypanego przez lawinę hotelu Rigopiano, są dwie dziewczynki. Jak poinformował lokalny portal rete8.it, jedna z nich to 6-letnia Ludovica, córka Giampiero Parete, który sam przeżył katastrofę, gdyż chwilę przed tragicznym zdarzeniem wyszedł do samochodu.
Wszystkie odnalezione osoby znajdowały się pod stropem budynku. Ratownicy nawiązali z nimi kontakt po godz. 11 w piątek.
Stan ocalałych określany jest jako dość dobry. Przebywają w szpitalach w miastach Pescara i L'Aquila.
Skomplikowana akcja ratunkowa
Na miejscu katastrofy pracuje 135 ratowników - strażaków i drużyn górskiego pogotowia ratunkowego. W drodze do hotelu jest ciężki sprzęt, który zostanie użyty do usunięcia warstw śniegu i rumowiska skał oraz drzew, jakie runęły na trzypiętrowy budynek.
Lawina wywołana przez trzęsienie ziemi runęła na hotel w Abruzji z wysokości 2400 metrów nad poziomem morza. Doszczętnie zniszczyła cały ośrodek i przesunęła go o ok. 10 metrów.
- Psy wyczuwają zapachy, ale my musimy przekopać się przez 4-5 metrów - powiedział Matteo Gasparini z górskiego pogotowia ratunkowego. W rejonie poszukiwań utrzymuje się zagrożenie lawinowe.
Podany wcześniej w czwartek bilans zejścia lawiny na hotelowy kompleks to cztery ofiary śmiertelne i 25 osób zaginionych. Podawano również, że nie ma już praktycznie nadziei, że ktoś mógł przetrwać pod tonami kamieni, drewna i śniegu. - Nadzieje są mniejsze z każdą godziną - mówił wówczas burmistrz miejscowości Farindola Ilario Lacchetta.