ŚwiatWłochy chcą, by UE ustaliła, w jaki sposób wesprze Kurdów w Iraku. Możliwa pomoc wojskowa?

Włochy chcą, by UE ustaliła, w jaki sposób wesprze Kurdów w Iraku. Możliwa pomoc wojskowa?

Włochy, które sprawują obecnie rotacyjną prezydencję w UE, chcą zorganizować spotkanie unijnych szefów dyplomacji, by wesprzeć, "również militarnie", Kurdów w Iraku - powiedziała szefowa włoskiego MSZ Federica Mogherini w wywiadzie radiowym.

Włochy chcą, by UE ustaliła, w jaki sposób wesprze Kurdów w Iraku. Możliwa pomoc wojskowa?
Źródło zdjęć: © AFP | STR

11.08.2014 | aktual.: 11.08.2014 14:37

- Analizujemy, wraz z naszymi głównymi partnerami europejskimi, najbardziej skuteczne metody powstrzymania ofensywy dżihadystów z Państwa Islamskiego, którzy poczynili znaczące postępy - powiedziała Mogherini.

Minister wyjaśniła też, że Rzym nie postuluje interwencji militarnej w Iraku, lecz "pomoc dla kurdyjskiego rządu, włącznie z pomocą militarną".

Broń dla peszmergów?

Mogherini ujawniła też, że w niedzielę napisała do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, aby formalnie poprosić ją o zwołanie szczytu ministrów spraw zagranicznych UE, "który zająłby się Irakiem, Gazą i Libią, czyli trzema kryzysami, które bezpośrednio dotyczą Europy" - cytuje AFP, przypominając, że Mogherini jest kandydatką włoskiego rządu na następczynię Ashton.

- Kilka krajów czyni już pewne kroki, ale potrzebna jest inicjatywa na szczeblu europejskim - dodała Mogherini i zapewniła, że jej resort, jak i minister obrony Włoch Roberta Pinotti, gotowi są przedstawić parlamentowi stanowisko rządu w sprawie Iraku "w dowolnej chwili".

Według dziennika "Corriere della Sera" Rzym chce dostarczać broń peszmergom, czyli bojownikom kurdyjskim.

- To oni jedynie są w stanie bronić chrześcijan i zachować rolę "buforu", jaką pełni Kurdystan (w Iraku), ale nie są liczni, jest ich około 50 tys. i uzbrojeni są wyłącznie w kałasznikowy, podczas gdy front rozciąga się na odcinku tysiąca kilometrów - powiedział włoski wiceminister spraw zagranicznych Lapo Pistelli, który wrócił z północnego Iraku.

Pistelli proponuje podjęcie trzech kroków, by powstrzymać ekspansje dżihadystów w Iraku: "akcję dyplomatyczną", by doprowadzić do utworzenia rządu, w skład którego wejdą szyici, sunnici i Kurdowie; "akcję humanitarną, by pomóc gigantycznej fali uchodźców" oraz "zaopatrzenie peszmergów, pozbawionych broni ciężkiej, którą dysponują dżihadyści, w sprzęt wojskowy".

Państwo Islamskie w natarciu

Wcześniej w poniedziałek wysoki rangą przedstawiciel Białego Domu poinformował, że administracja prezydenta USA Baracka Obamy zaczęła bezpośrednio dozbrajać Kurdów w Iraku, by mogli podjąć walkę z bojownikami Państwa Islamskiego. Cytując anonimowe źródło w Departamencie Stanu USA, AFP podaje też, że iraccy Kurdowie "otrzymują broń z wielu źródeł".

W czwartek prezydent Obama zezwolił na prowadzenie amerykańskich nalotów na cele dżihadystów w Iraku. Wyjaśnił, że Stany Zjednoczone były zmuszone do działania, ponieważ ofensywa Państwa Islamskiego posuwała się gwałtowniej w głąb Iraku, niż przewidywano.

Postępy Państwa Islamskiego okazały się w rano jeszcze bardziej niepokojące - pisze Reuters - ponieważ po tygodniach starć z Kurdami dżihadyści zajęli miasto Dżalawla, położone 115 km od Bagdadu, a także okoliczne wioski.

Za dozbrajaniem Kurdów opowiedział się też poseł niemieckiej CDU Karl-Georg Wellmann w wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk; Wellman domaga się dostaw niemieckiej broni dla Kurdów, ale wyklucza bezpośrednie zaangażowanie Niemiec w Iraku.

Coraz gorsza sytuacja

AFP przypomina, że od początku czerwca, kiedy dżihadyści rozpoczęli ofensywę i zajęli całe połacie Iraku, nie napotkali oni znaczącego oporu irackiej armii. Co gorsza, nawet przed atakiem Państwa Islamskiego, ataki, zamachy i akty przemocy były w Iraku na porządku dziennym; krajem targają konflikty między szyitami a sunnitami, którzy czuli się odsunięci od władzy przez - w większości szyicki - rząd premiera Nuriego al-Malikiego.

Pogarszająca się sytuacja w Iraku skłoniła do reakcji Ligę Arabską, która oskarżyła Państwo Islamskie o "zbrodnie przeciw ludzkości" w związku z mordami na przedstawicielach religijnej mniejszości jazydów.

W niedzielę iracki minister ds. praw człowieka Muhammad Szija as-Sudani poinformował, że bojownicy Państwa Islamskiego w czasie swej ofensywy na północy Iraku zabili co najmniej 500 jazydów. Sunniccy rebelianci spalili żywcem niektóre ze swych ofiar, w tym kobiety i dzieci. Minister dodał też, że do niewoli islamistów trafiło ok. 300 kobiet.

Jazydzi to mówiący po kurdyjsku wyznawcy synkretycznej religii łączącej elementy wierzeń indoirańskich, judaizmu, nestorianizmu i islamu. Zdobycie przez dżihadystów Państwa Islamskiego bastionu jazydów, miasta Sindżar w północno-zachodnim Iraku, zmusiło do ucieczki ok. 200 tys. cywilów - alarmuje ONZ. Wielu jazydów ukryło się w odludnych górach, gdzie cierpią głód i pragnienie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)