Wlk. Brytania i Australia: promieniowanie testowane na ludziach
Ujawnione ostatnio dokumenty potwierdzają, że rządy Wlk. Brytanii i Australii wykorzystywały swoich żołnierzy i cywili jako "króliki doświadczalne" podczas testów nuklearnych przeprowadzanych w latach 50. i 60. Ci, którzy przeżyli te eksperymenty, starają się na drodze sądowej uzyskać rekompensatę za utratę zdrowia.
4 lata temu rząd brytyjski wygrał proces o odszkodowanie toczący się przed Europejskim Trybunał Praw Człowieka. Jako strona pozwana utrzymywał, ze nie miał zamiaru wystawiać 16 tys. australijskich żołnierzy i ludności cywilnej oraz 22 tys. Brytyjczyków na działanie szkodliwego promieniowania.
W maju tego roku Sue Rabbitt Roff, zagorzała przeciwniczka eksperymentów jądrowych, przedłożyła kolejny wniosek w tej sprawie. Jako dowodem - posłużyła się opublikowanym w 1956 r. dokumentem dotyczącym procesów z Maralingi, 850 km na północny wschód od Adelaidy w Australii. Wymienia się w nich 24 szeregowych żołnierzy, którzy zostali naświetleni niemal zabójczymi dawkami radiacyjnymi. Nie wiedzieli, w jakim przedsięwzięciu biorą udział, zostali jedynie poinformowani, że testuje się na nich najnowsze ubrania ochronne.
Co prawda brytyjskie Ministerstwo Obrony przyznało, że takie zdarzenia miały miejsce, stanowczo zaprzeczyło jednak, jakoby wojskowi traktowani byli jako "materiał testowy". Tymczasem Związek Weteranów Badań Nuklearnych utrzymuje, ze w wyniku podobnych eksperymentów zmarło kilkuset ludzi.
Ci, którzy przeżyli cierpią natomiast na liczne choroby skóry, nowotwory, przedwcześnie przeszli proces starzenia. Ich dzieci rodziły się ze schorzeniami kości i narządów wewnętrznych. (kar)