Władimir Putin już przegrał igrzyska
Igrzyska olimpijskie w Soczi przejdą do historii jako najdroższe i najbardziej zmilitaryzowane. Ale czy bezpieczne? Wbrew oficjalnemu optymizmowi władz i reżimowych mediów, fala przemocy na południu Rosji stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo imprezy. Soczi miało zademonstrować mocarstwowość Rosji, a już teraz obnaża wszystkie słabości putinowskiego państwa.
21.01.2014 | aktual.: 21.01.2014 11:55
Podwójny atak w Wołgogradzie, tajemnicze mordy w Kraju Stawropolskim i codzienne akty przemocy w Dagestanie wskazują na poważne luki w zabezpieczeniu antyterrorystycznym południa Rosji. Nie wystarczy naszpikować wojskiem, policją i agenturą samego rejonu Soczi. Zwłaszcza że im więcej skoncentrowanych sił znajdzie się w Soczi i Moskwie, tym mniej będzie ich w innych regionach kraju.
Twierdza Soczi
W mieście i jego rejonie ustanowiono „strefę bezpieczeństwa”. To ciągnący się wzdłuż czarnomorskiego brzegu pas o długości 100 km i szerokości 40 km. Wewnątrz strefy wprowadzono specjalne środki bezpieczeństwa, m.in. zakazano demonstracji, ograniczony ma być prywatny ruch drogowy, pełno będzie posterunków i bramek. Za zabezpieczenie igrzysk odpowiada I zastępca ministra spraw wewnętrznych gen. Aleksandr Gorowoj. Od strony służb specjalnych działania koordynuje gen. Jewgienij Potanow, wiceszef Narodowego Komitetu Antyterrorystycznego. Działaniami stricte operacyjnymi ma kierować płk Oleg Syromołotow, szef Zarządu Kontrwywiadu FSB. Wiadomo, że Rosjanie będą używać w rejonie Soczi poszerzonej wersji programu inwigilacji elektronicznej SORM. W czasie rzeczywistym FSB będzie mogła monitorować ruch w internecie i podsłuchiwać wszystkie rozmowy telefoniczne.
Po raz pierwszy w historii wszyscy widzowie igrzysk będą zarejestrowani z imienia i nazwiska. Ale czy FSB jest w stanie sprawdzić choćby 70 tys. ludzi obsługujących imprezę, w tym 25 tys. wolontariuszy z całej Rosji? Nie mówiąc już o spodziewanych 3,85 mln gości. W rejon igrzysk ściągnięto 25 tys. policjantów, 8 tys. żołnierzy Wojsk Wewnętrznych (w tym specnaz), 30 tys. żołnierzy regularnej armii. W pobliskim Krasnodarze stacjonować ma elitarna jednostka Alfa. W rejonie zwiększono liczebność wojsk pogranicznych (podlegają FSB). Od strony morza igrzyska mają zabezpieczać nowe łodzie patrolowe Graczonok przystosowane do walki z sabotażem, piechota morska, płetwonurkowie, sonary i baterie rakietowe. Na potencjalne zagrożenie z powietrza odpowiedzą samoloty Su-27 z bazy w Krymsku, 12 dronów oraz baterie rakiet ziemia–powietrze Pancyr-S i S-400. Niespotykana w historii koncentracja różnych sił i struktur siłowych może jednak przynieść odwrotny skutek. Wiele tysięcy różnych funkcjonariuszy, żołnierzy, ochotników i
agentów, od jednostek obrony powietrznej po patrole Kozaków, to ryzyko poważnych kłopotów z wewnętrzną komunikacją. Biorąc pod uwagę wrodzone bałaganiarstwo Rosjan, może dochodzić do nieporozumień: małe incydenty będą wyolbrzymiane, a poważne zagrożenia bagatelizowane. Długi okres podwyższonego alarmu – ogłoszonego kilka tygodni przed rozpoczęciem imprezy – zwiększy prawdopodobieństwo fałszywych alarmów, bo po prostu zmęczy psychicznie ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Antyterrorystyczne fiasko
Igrzyska w Soczi miały pokazać światu, że Putin nie ma już problemów z Kaukazem Północnym. Tyle że im bliżej 7 lutego, tym więcej przemocy w regionie. Tygodniowo ginie tam średnio 15 osób. Jak wygląda „bezpieczeństwo” w strefie otaczającej Soczi, pokazują choćby ostatnie dni ub.r. w jednym tylko Dagestanie: 25 grudnia – zabójstwo policjanta w Derbencie i śmierć 11-latki podczas ataku na sklep monopolowy w obwodzie chasawjurckim; 26 grudnia – dwóch zabitych rebeliantów w operacjach antyterrorystycznych; 28 grudnia – posterunek policji w Chasawjurcie ostrzelany z granatnika; 29 grudnia – ataki bombowe na dwa sklepy sprzedające alkohol w Derbencie (6 rannych); 30 grudnia – policja zabija 2 mężczyzn podczas kontroli drogowej, atak na patrol policji w obwodzie chasawjurckim (2 zabitych rebeliantów), zabójstwo policjanta w Chasawjurcie, zamach bombowy na radiowóz (4 rannych policjantów, zabity przechodzień); 31 grudnia – doradca prokuratora w Bujnaksku zabity w zamachu bombowym, w Chasawjurcie bomba rani
policjanta. Ale o tych zamachach światowe media milczą.
Po Wołgogradzie aparat bezpieczeństwa skoncentrował się na zapobieganiu nowym zamachom samobójczym, tymczasem islamiści atakują w inny sposób i w innych miejscach. Nie ma już dużych oddziałów i spektakularnych ataków, uaktywniły się małe, kilkuosobowe komórki luźno ze sobą powiązane, przeprowadzające lokalne zamachy. Państwo rosyjskie okazuje się nieprzygotowane na taką taktykę. 8 stycznia w różnych punktach Kraju Stawropolskiego znaleziono cztery opuszczone auta z sześcioma ciałami w środku i potężnymi ładunkami wybuchowymi. Policja początkowo wzięła to za porachunki przestępcze. Zbyt późno podjęta operacja antyterrorystyczna nie przyniosła żadnych rezultatów. Tajemnicze zabójstwa zaskoczyły struktury bezpieczeństwa Kraju Stawropolskiego, który graniczy z Krajem Krasnodarskim, gdzie leży Soczi. To teraz jedyne miejsce, gdzie jest stosunkowo bezpiecznie. I jest mało prawdopodobne, żeby właśnie tam doszło do zamachów. Celem ataków będą raczej główne ośrodki Rosji południowej, takie jak Astrachań, Krasnodar,
Stawropol czy Rostow nad Donem – z dominującą etniczną ludnością rosyjską, w bliskim zasięgu komunikacyjnym, a zarazem na tyle blisko Soczi, że każdy akt terroru na tym terenie będzie natychmiast kojarzony z igrzyskami.
(...)
Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Antoni Rybczyński