Wizyta premiera i ministra w Brzydowie to ustawka? W tle pożyczone maszyny
Premier Mateusz Morawiecki i minister Grzegorz Puda odwiedzili w czwartek kilka wiejskich gospodarstw. W Brzydowie (woj. warmińsko-mazurskie) wystąpili na tle efektownie wyglądających ciągników. Czy w swoim wystąpieniu szef rządu minął się z prawdą? - To była tylko wystawka. Maszyny nie należą do mnie - powiedział w rozmowie z WP Andrzej Zakrzewski, rolnik, w którego gospodarstwie gościli przedstawiciele PiS.
Premier Mateusz Morawiecki wraz z ministrem rolnictwa Grzegorzem Pudą i rzecznikiem rządu Piotrem Müllerem odwiedzili w czwartek kilka wsi. Gościli m.in. w Brzydowie, Staryni i Miłoszewie.
W każdym z tych miejsc doszło do spotkań z rolnikami i okolicznościowych przemówień, które promowały Polski Ład. Była to nieformalna odpowiedź na ostatnie ostre protesty AgroUnii, która blokowała drogi i poinformowała, że chce zostać partią polityczną.
Zobacz także: Przyspieszone wybory "prawdopodobne". Jarosław Gowin zdradził ukryty powód
"Podziwiam naprawdę ten sprzęt, ten park maszynowy"
W Brzydowie pod Ostródą przedstawiciele rządu odwiedzili gospodarstwo Andrzeja Zakrzewskiego, który zajmuje się hodowlą zbóż. Zorganizowano tam piknik. Okoliczne koła gospodyń wiejskich wystawiły stoiska, na których częstowały domowym jedzeniem i regionalnymi specjałami, a rolnicy mogli zadać kilka pytań premierowi i ministrowi. Aby wejść na teren gospodarstwa, trzeba było jednak przejść przez kontrolne bramki. Nie zostali więc wpuszczeni rolnicy z AgroUnii.
W czasie przemówienia premiera w tle było widać wysokiej klasy maszyny rolnicze, które były rozstawione po całym terenie gospodarstwa. - Spotkaliśmy się tutaj z rolnikami. Bardzo dużo było ważnych i niełatwych tematów oraz postulatów - rozpoczął swoje przemówienie premier.
Mateusz Morawiecki podkreślił, że "wieś jest fundamentem polskości, a wsparcie rolników najwyższym priorytetem rządu". Odniósł się również bezpośrednio do gospodarstwa, w którym gościł.
- Drodzy rolnicy, cieszymy się ze wspaniałego polskiego eksportu i wielkich zakładów, ale sercem polskiego rolnictwa są małe, rodzinne gospodarstwa. Tutaj rolnik - pan Andrzej Zakrzewski - zbudował większe gospodarstwo. Chwała jemu, podziwiam naprawdę ten sprzęt, ten park maszynowy. To jest coś znakomitego - mówił Morawiecki.
Mateusz Morawiecki podczas konferencji w gospodarstwie rolnym w Brzydowie
Krótkoterminowy najem
Z informacji, do których dotarliśmy, wynika jednak, że prawie cały sprzęt, który był eksponowany za plecami premiera, nie należy do właściciela tego gospodarstwa, tylko został wypożyczony na czas przyjazdu szefa rządu.
Zadzwoniliśmy do lokalnej firmy, która - jak czytamy na jej stronie internetowej - "jest kluczowym dealerem lidera produkcji maszyn rolniczych". Jednym z elementów oferty jest wynajem ciągników, które na przedstawionych grafikach wyglądają tak samo jak te, które otaczały premiera w Brzydowie.
Pracownik w rozmowie z nami zastrzegł, że firma zajmuje się przede wszystkim najmem długoterminowym, ale - jak sam się pochwalił - istnieje możliwość również krótkoterminowego wypożyczenia ciągników, tak jak to miało miejsce podczas wizyty Mateusza Morawieckiego we wsi pod Ostródą. Gdy zaczęliśmy dopytywać o więcej szczegółów czwartkowego wynajmu, pracownik firmy zapytał nas o tożsamość. Gdy usłyszał, że jesteśmy dziennikarzami, odmówił dalszej rozmowy, prosząc o oficjalny kontakt mailowy.
"To tylko wystawka"
Skontaktowaliśmy się w następnej kolejności z Andrzejem Zakrzewskim. Zachwalany przez Mateusza Morawieckiego gospodarz przedstawił nam całą chronologię wizyty szefa rządu.
- W sobotę zadzwoniła do mnie pani z warmińsko-mazurskiego ośrodka doradztwa rolniczego z prośbą, czy bym nie przyjął premiera z ministrem rolnictwa. Potem w poniedziałek przyjechała pani z ministerstwa zrobić zdjęcia gospodarstwa. Kolejna delegacja pojawiła się też we wtorek - powiedział WP Andrzej Zakrzewski.
Rolnik wskazał, że praktycznie tylko "użyczył gospodarstwa". Podkreślił również, że maszyny, które stały w tle i do których odnosił się premier, nie należą do niego. - Gros osób myślało, że ten sprzęt był mój. To była jednak tylko wystawka. Przywieźli je dealerzy, żeby rolnicy, którzy przybyli na miejsce, zobaczyli je i może kupili - poinformował nas rozmówca.
Andrzej Zakrzewski dodał również, że jego ciągniki i kombajny na czas wizyty premiera zostały schowane z boku. - Ludzie, którzy to oglądali w telewizji, nie widzieli maszyn należących do mnie - stwierdził.
Właściciel gospodarstwa podkreślił jednoznacznie, że wskazał Mateuszowi Morawieckiemu swój sprzęt, a mimo to premier ustawił się na tle nowiutkich maszyn, które przywiozły na miejsce dwie lokalne firmy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Strona rządowa milczy
Próbowaliśmy więc dalej kontaktować się w tej sprawie z przedstawicielami premiera oraz ministerstwa rolnictwa, by uzyskać odpowiedź na pytanie, czy wizyta Mateusza Morawieckiego w Brzydowie była tylko ustawką. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy politycy mieli faktycznie świadomość, że prezentowany sprzęt nie należy do rzeczonego rolnika. Pytaliśmy też, czy premier - w ich ocenienie - nie minął się z prawdą.
Szef KPRM Michał Dworczyk porozmawiał z nami, ale zaznaczył, że jest świeżo po urlopie i nie zna tej sprawy. Grzegorz Puda, który również był obecny na tym objeździe, odesłał nas do kontaktu z działem prasowym ministerstwa. Nie powiodły się też próby rozmowy z Piotrem Müllerem. Na żadnego z wysłanych maili nie otrzymaliśmy odpowiedzi.