ŚwiatWizyta Obamy w Europie: jedność Zachodu wobec Rosji kluczowa w kryzysie ukraińskim

Wizyta Obamy w Europie: jedność Zachodu wobec Rosji kluczowa w kryzysie ukraińskim

Kryzys ukraiński prawdopodobnie zdominuje tematykę zbliżającej się podróży prezydenta Baracka Obamy do Europy. Nie należy jednak oczekiwać przełomu w jego rozwiązaniu - przestrzegają eksperci i komentatorzy w USA - w sytuacji chwiejnej jedności Zachodu wobec Rosji.

Wizyta Obamy w Europie: jedność Zachodu wobec Rosji kluczowa w kryzysie ukraińskim
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Mikhail Klimentyev

01.06.2014 | aktual.: 01.06.2014 11:31

"Nadzieje mogą okazać się płonne"

Komentatorzy sugerują, że nadzieje wiązane z USA, wyrażane niekiedy w Polsce i na Ukrainie w związku z kryzysem i agresywnymi poczynaniami rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, mogą się okazać płonne. Główną przyczyną wydaje się niechęć Waszyngtonu przed antagonizowaniem Moskwy, motywowana obawą przed nową zimną wojną.

Obama przybywa do Warszawy we wtorek na uroczyste obchody 25 rocznicy historycznych wyborów do sejmu z 4 czerwca 1989 r. Spotka się z przywódcami Polski - prezydentem Bronisławem Komorowskim i premierem Donaldem Tuskiem - oraz innych krajów Europy środkowej i wschodniej, w tym z prezydentem-elektem Ukrainy, Petrem Poroszenką. Zaplanowane są wystąpienia Komorowskiego i Obamy podczas głównych uroczystości rocznicowych na placu Zamkowym w Warszawie.

Obama w środę uda się do Brukseli na szczyt krajów G-7 - ekskluzywnego klubu zrzeszającego USA, Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Włochy, Kanadę i Japonię, z którego wykluczono Rosję po aneksji Krymu. Ostatnim przystankiem podróży będzie Francja, gdzie Obama weźmie udział w obchodach 70 rocznicy Inwazji na Kontynent.

Zdaniem wielu ekspertów, ograniczone sankcje zastosowane przeciw Rosji przez USA i Unię Europejską po aneksji Krymu odniosły skutek - gospodarka rosyjska ucierpiała, a wybory na Ukrainie odbyły się mimo początkowych pesymistycznych przewidywań, przynosząc silny mandat wybranemu prezydentowi.

- Oddziałały nie tyle poszczególne sankcje, co sam fakt, że USA i Unia Europejska uzgodniły wspólny kurs w tej sprawie. Wysłano w ten sposób silny sygnał do Moskwy. Przyczyniło się to do ucieczki kapitału z Rosji i zmniejszenia tam zagranicznych inwestycji.Putin prowadzi taktyczne gierki, ale zjednoczył NATO i zjednoczył Ukraińców - uważa były ambasador USA w Warszawie Lee Feinstein, obecnie ekspert German Marshall Fund.

"Administracja Obamy przecenia swe zasługi"

Konserwatywne środowiska są nieco bardziej krytyczne w ocenie polityki Waszyngtonu i UE wobec kryzysu - uważają, że administracja Obamy przecenia swe zasługi w polityce wobec Rosji, aby odwrócić uwagę od porażek w innych regionach, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie - w Syrii, w konflikcie izraelsko-palestyńskim.

- Biały Dom będzie przedstawiał wizytę Obamy jako tour zwycięstwa, bo wybory na Ukrainie zakończyły się sukcesem i Putin wycofuje wojska znad ukraińskiej granicy, co ma być zasługą działań Zachodu. A przecież wspierani przez Rosję separatyści wciąż kontrolują sporą część wschodniej Ukrainy - powiedział David Adesnik z American Enterprise Institute.

"Zimna wojna? Niepraktyczna w dzisiejszych czasach"

Podczas wizyty w Waszyngtonie przed wyborami Poroszenko apelował w wywiadach prasowych o pomoc dla Ukrainy w postaci broni i sprzętu wojskowego. Amerykańscy eksperci wątpią czy Obama spełni to życzenie.

- Prezydent raczej nie zechce stwarzać wrażenia, że przyczynia się do eskalacji konfliktu zbrojnego. Będzie dawał do zrozumienia, że Ukraina sama musi sobie z tym poradzić - powiedział Adesnik.

Obama stale podkreśla - ostatnio w przemówieniu w akademii West Point o polityce międzynarodowej - że kryzys ukraiński nie oznacza wcale "nowej zimnej wojny". Jego administracja nie chce zrywać współpracy z Moskwą, potrzebując jej pomocy w rozwiązaniu konfliktów w innych regionach świata.

- Mając prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, Rosja może blokować działania w sprawie światowych kryzysów. USA muszą współpracować z Rosją w sprawie układu nuklearnego z Iranem i ukrócenia atomowych ambicji Korei Północnej. W dzisiejszym świecie zimna wojna wydaje się po prostu niepraktyczna - napisał analityk telewizji CNN.. Z tego m.in. względu, jak powszechnie się uważa, nie jest prawdopodobne rozmieszczenie w Polsce większego oddziału wojsk amerykańskich, co niedawno postulowali przedstawiciele rządu polskiego. Wizyta Obamy w Warszawie będzie jednak manifestacją potwierdzenia gwarancji bezpieczeństwa NATO dla Polski i innych środkowoeuropejskich członków sojuszu.

"Europa głęboko podzielona"

Zdaniem Lee Feinsteina, nie należy się zwieść pojednawczym oświadczeniom rosyjskiego prezydenta Putina w sprawie Ukrainy i trzeba nadal grozić Rosji zaostrzeniem sankcji w razie eskalacji jej agresywnych poczynań.

- Jest niezmiernie ważne, by Ameryka i Europa mówiły jednym głosem. Jak dotychczas, kraje G-7 były dość zjednoczone w sprawie sankcji. Skuteczność ustabilizowania sytuacji na Ukrainie i zapobieżenia dalszym prowokacjom Rosji zależy w znacznej mierze od jedności Zachodu - powiedział b.ambasador. Podkreślił, że w Brukseli Obama powinien dążyć do potwierdzenia tej jedności wobec Rosji i kryzysu ukraińskiego.

Eksperci obawiają się jednak, że będzie to trudne. Kraje zachodnioeuropejskie, dużo silniej związane gospodarczo z Rosją niż USA, są niechętne sankcjom.

- Na szczycie G-7 Obama usłyszy zupełnie inne przesłanie w sprawie Ukrainy, niż na spotkaniu z przywódcami Europy środkowowschodniej w Warszawie. Na zachodzie kontynentu nie ma apetytu na więcej sankcji. Francja będzie gościć Putina na uroczystości 6 czerwca, a Niemcy na potęgę handlują z Rosją. Europa jest głęboko podzielona - powiedziała Judy Dempsey z fundacji Carnegie.

Oczekuje się, że poza kryzysem ukraińskim, na szczycie w Brukseli będzie się mówić o konflikcie z Iranem i ewentualnie o planowanym układzie o wolnym handlu między Ameryką a Europą (Transatlantic Trade and Investments Partnership - TTIP).

Układ taki mógłby wzmocnić Zachód w konfrontacji z Rosją, ale po wyborach do Parlamentu Europejskiego, po których zwiększy się tam reprezentacja partii eurosceptycznych, trudno liczyć na szybki postęp w rokowaniach nad nim.

- TTIP jest w strasznych opałach z powodu antyeuropejskich partii w parlamencie. Większość przywódców G-7 nie będzie więc wypowiadać się w Brukseli na rzecz tego paktu - powiedziała Judy Dempsey.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)