Świat"Wizjoner", którego nikt nie posłuchał. Lokalny polityk z Partii Demokratów już pół roku temu ostrzegał, że Clinton przegra wybory

"Wizjoner", którego nikt nie posłuchał. Lokalny polityk z Partii Demokratów już pół roku temu ostrzegał, że Clinton przegra wybory

• Lokalny działacz Demokratów ostrzegał, że Clinton może przegrać wybory

• Mówił o zagrożeniu w trzech stanach (54 elektorów)

• David Betras ostrzegał, że jeśli Clinton nie zmieni przekazu na temat NAFTA i handlu, to może przegrać nie tylko Ohio, ale także Pensylwanię i Michigan, gdzie zwykle wygrywali demokraci

• Ostatecznie te stany zapewniły zwycięstwo elektorskie Trumpa 306 do 232

"Wizjoner", którego nikt nie posłuchał. Lokalny polityk z Partii Demokratów już pół roku temu ostrzegał, że Clinton przegra wybory
Źródło zdjęć: © YouTube
Adam Parfieniuk

23.11.2016 | aktual.: 27.11.2016 13:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Nie muszę chyba tłumaczyć, że klasa robotnicza jest, delikatnie ujmując, mało entuzjastyczna odnośnie poglądów HRC (Hillary Rodham Clinton - pełne nazwisko - przyp. red.) na temat handlu i gospodarki" - pisał David Betras, wieloletni przewodniczący Partii Demokratów w hrabstwie Mahoning w stanie Ohio, w maju tego roku.

Swój obszerny list skierował do sztabu wyborczego Hillary Clinton. Ostrzegał, że poglądy Donalda Trumpa trafiły na podatny grunt w tzw. pasie rdzy i kandydatka demokratów musi przeformatować swój przekaz, jeśli chce zapewnić sobie zwycięstwo w tym regionie. Nikt nie wziął sobie tych uwag poważnie do serca.

Pas rdzy (ang. rust belt) to dawny pas stali (steel belt), rejon, w którym niegdyś kwitł przemysł. Od początku lat 80. boryka się z gwałtowną deindustrializacją, a co za tym idzie spadkiem poziomu życia, depopulacją miast i wzrostem przestępczości. To tutaj hasło Trumpa "Make America Great Again" (pol. Uczyńmy Amerykę Ponownie Wielką) rezonowało z najsilniej.

Ostrzeżenie

Betras dobitnie usiłował zwrócić uwagę sztabowi Clinton, że jeśli wyeksponuje spory ideologiczne, a nie kwestie gospodarcze, to przegra.

"Po ponad dwóch dekadach od wprowadzenia, NAFTA pozostaje czerwoną flagą w oczach wyborców, którzy z słusznych bądź niesłusznych powodów, obwiniają ją za dewastujące redukcje etatów, które miały miejsce w Packard Electric, General Motors, General Electric, rozlicznych hutach stali oraz firmach, które tworzyły łańcuch dostaw do tych wielkich pracodawców" - kontynuował.

"Wiecie, jestem tak postępowy, jak tylko się da, OK? Ale ludzie w sercu stanu myślą, że Partię Demokratyczną bardziej interesuje to, z której publicznej toalety może korzystać dana osoba niż to, czy ma dobrze płatną pracę. 'Stronger Together' (pol. Silniejsi Razem - hasło wyborcze Clinton - przyp. red.) nie da nikomu pracy" - ostrzegał Betras, na którego list nigdy nie odpowiedzieli ani sztabowcy, ani Clinton.

Związkowcy byli zwiastunem

- Już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak - opowiadał na łamach MotherJones.com Roland Taylor, dla kolegów "Butch". Będąc związkowcem z branży hydraulicznej w hrabstwie Mahoning, jak zwykle zaangażował się w akcję poparcia dla demokratów w wyborach prezydenckich.

Gdy we wrześniu 2015 roku zorganizował dla około 200 członków związku spotkanie, na którym zachęcał do głosowania na Clinton, spotkał się z przykrą reakcją. - Dużo ludzi mnie wybuczało, publika mi dogadywała. Z całej grupy tylko jedna osoba przyszła i poprosiła o wyborczą koszulkę - opowiadał "Butch".

Podobne scenariusze rozgrywały się na wielu spotkaniach innych niezadowolonych związkowców z pasa rdzy. Pracownicy niektórych fabryk szacowali, że ich zakłady pracy oddawały prawdopodobnie po 70-75 proc. głosów za Donaldem Trumpem. Tej siły nie dostrzegła centrala w Waszyngtonie.

Odklejeni demokraci

Bertas doskonale zna specyfikę pasa rdzy. Od lat 70. populacja hrabstwa Mahoning zmalała z 300 tys. do 232 tys. ludzi, a największe miasto tej jednostki administracyjnej, Youngstown, ma dziś o 60 proc. mniej mieszkańców niż w szycie rozwoju, który przypadł na 1959 rok.

Obraz
© Opuszczony budynek upadłej huty Youngstown Sheet and Tube Company (fot. flickr.com / stu_spivack)

- Nasz przekaz jest tak nietrafiony, że facet, który załatwia się na złotym sedesie, lepiej rozumie się z tymi ludźmi niż my! - emocjonował się Betras w powyborczej rozmowie z dziennikarzem "The Washington Post". Raz jeszcze zwrócił uwagę, że Clinton zupełnie zapomniała o tym, że nie każdy marzy o "przebranżowieniu", "pracy przy komputerze", "produkcji urządzeń hi-tech". W maju pisał o tym nader dobitnie: "Ci ludzie słyszeli o tym milion razy i szczerze sądzą, że jest to całkowicie i kompletnie gówno warte".

Odpowiedź na strach

- Czy Trump nakręcał mizoginię i podsycał strach? Oczywiście, że tak. Strach był obecny. On go zauważył i przechwycił. Wygrał. To zadziałało. Demokraci nie odpowiedzieli na strach. Wyparli go, sądząc, że ludzie go nie zauważą. Ale z tego wszystkiego powstał tylko komunikat, że ludzie nic ich (demokratów) nie obchodzą - mówił Glenn Holmes, burmistrz McDonald Village, w rozmowie z "The Washington Post".

Jego zdaniem zwolennicy Partii Demokratycznej zagłosowali na Trumpa także dlatego, że nie ufali Clinton - wierzyli, że zaostrzy prawo do posiadania broni, zliberalizuje regulacje ws. późnej aborcji i wpuści dużą liczbę uchodźców z Syrii do USA.

Teraz demokratom z pasa rdzy pozostała wiara w to, że Donald Trump "wyłoży się" na swoich odważnych zapowiedziach wyborczych. Wówczas będą mieli szansę na odzyskanie elektoratu, który od kilku ostatnich dziesięcioleci uchodził za ich naturalne zaplecze.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Donald Trumpmichiganpensylwania
Komentarze (55)