Świat"Wizjoner", którego nikt nie posłuchał. Lokalny polityk z Partii Demokratów już pół roku temu ostrzegał, że Clinton przegra wybory

"Wizjoner", którego nikt nie posłuchał. Lokalny polityk z Partii Demokratów już pół roku temu ostrzegał, że Clinton przegra wybory

• Lokalny działacz Demokratów ostrzegał, że Clinton może przegrać wybory

• Mówił o zagrożeniu w trzech stanach (54 elektorów)

• David Betras ostrzegał, że jeśli Clinton nie zmieni przekazu na temat NAFTA i handlu, to może przegrać nie tylko Ohio, ale także Pensylwanię i Michigan, gdzie zwykle wygrywali demokraci

• Ostatecznie te stany zapewniły zwycięstwo elektorskie Trumpa 306 do 232

"Wizjoner", którego nikt nie posłuchał. Lokalny polityk z Partii Demokratów już pół roku temu ostrzegał, że Clinton przegra wybory
Źródło zdjęć: © YouTube
Adam Parfieniuk

"Nie muszę chyba tłumaczyć, że klasa robotnicza jest, delikatnie ujmując, mało entuzjastyczna odnośnie poglądów HRC (Hillary Rodham Clinton - pełne nazwisko - przyp. red.) na temat handlu i gospodarki" - pisał David Betras, wieloletni przewodniczący Partii Demokratów w hrabstwie Mahoning w stanie Ohio, w maju tego roku.

Swój obszerny list skierował do sztabu wyborczego Hillary Clinton. Ostrzegał, że poglądy Donalda Trumpa trafiły na podatny grunt w tzw. pasie rdzy i kandydatka demokratów musi przeformatować swój przekaz, jeśli chce zapewnić sobie zwycięstwo w tym regionie. Nikt nie wziął sobie tych uwag poważnie do serca.

Pas rdzy (ang. rust belt) to dawny pas stali (steel belt), rejon, w którym niegdyś kwitł przemysł. Od początku lat 80. boryka się z gwałtowną deindustrializacją, a co za tym idzie spadkiem poziomu życia, depopulacją miast i wzrostem przestępczości. To tutaj hasło Trumpa "Make America Great Again" (pol. Uczyńmy Amerykę Ponownie Wielką) rezonowało z najsilniej.

Ostrzeżenie

Betras dobitnie usiłował zwrócić uwagę sztabowi Clinton, że jeśli wyeksponuje spory ideologiczne, a nie kwestie gospodarcze, to przegra.

"Po ponad dwóch dekadach od wprowadzenia, NAFTA pozostaje czerwoną flagą w oczach wyborców, którzy z słusznych bądź niesłusznych powodów, obwiniają ją za dewastujące redukcje etatów, które miały miejsce w Packard Electric, General Motors, General Electric, rozlicznych hutach stali oraz firmach, które tworzyły łańcuch dostaw do tych wielkich pracodawców" - kontynuował.

"Wiecie, jestem tak postępowy, jak tylko się da, OK? Ale ludzie w sercu stanu myślą, że Partię Demokratyczną bardziej interesuje to, z której publicznej toalety może korzystać dana osoba niż to, czy ma dobrze płatną pracę. 'Stronger Together' (pol. Silniejsi Razem - hasło wyborcze Clinton - przyp. red.) nie da nikomu pracy" - ostrzegał Betras, na którego list nigdy nie odpowiedzieli ani sztabowcy, ani Clinton.

Związkowcy byli zwiastunem

- Już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak - opowiadał na łamach MotherJones.com Roland Taylor, dla kolegów "Butch". Będąc związkowcem z branży hydraulicznej w hrabstwie Mahoning, jak zwykle zaangażował się w akcję poparcia dla demokratów w wyborach prezydenckich.

Gdy we wrześniu 2015 roku zorganizował dla około 200 członków związku spotkanie, na którym zachęcał do głosowania na Clinton, spotkał się z przykrą reakcją. - Dużo ludzi mnie wybuczało, publika mi dogadywała. Z całej grupy tylko jedna osoba przyszła i poprosiła o wyborczą koszulkę - opowiadał "Butch".

Podobne scenariusze rozgrywały się na wielu spotkaniach innych niezadowolonych związkowców z pasa rdzy. Pracownicy niektórych fabryk szacowali, że ich zakłady pracy oddawały prawdopodobnie po 70-75 proc. głosów za Donaldem Trumpem. Tej siły nie dostrzegła centrala w Waszyngtonie.

Odklejeni demokraci

Bertas doskonale zna specyfikę pasa rdzy. Od lat 70. populacja hrabstwa Mahoning zmalała z 300 tys. do 232 tys. ludzi, a największe miasto tej jednostki administracyjnej, Youngstown, ma dziś o 60 proc. mniej mieszkańców niż w szycie rozwoju, który przypadł na 1959 rok.

Obraz
© Opuszczony budynek upadłej huty Youngstown Sheet and Tube Company (fot. flickr.com / stu_spivack)

- Nasz przekaz jest tak nietrafiony, że facet, który załatwia się na złotym sedesie, lepiej rozumie się z tymi ludźmi niż my! - emocjonował się Betras w powyborczej rozmowie z dziennikarzem "The Washington Post". Raz jeszcze zwrócił uwagę, że Clinton zupełnie zapomniała o tym, że nie każdy marzy o "przebranżowieniu", "pracy przy komputerze", "produkcji urządzeń hi-tech". W maju pisał o tym nader dobitnie: "Ci ludzie słyszeli o tym milion razy i szczerze sądzą, że jest to całkowicie i kompletnie gówno warte".

Odpowiedź na strach

- Czy Trump nakręcał mizoginię i podsycał strach? Oczywiście, że tak. Strach był obecny. On go zauważył i przechwycił. Wygrał. To zadziałało. Demokraci nie odpowiedzieli na strach. Wyparli go, sądząc, że ludzie go nie zauważą. Ale z tego wszystkiego powstał tylko komunikat, że ludzie nic ich (demokratów) nie obchodzą - mówił Glenn Holmes, burmistrz McDonald Village, w rozmowie z "The Washington Post".

Jego zdaniem zwolennicy Partii Demokratycznej zagłosowali na Trumpa także dlatego, że nie ufali Clinton - wierzyli, że zaostrzy prawo do posiadania broni, zliberalizuje regulacje ws. późnej aborcji i wpuści dużą liczbę uchodźców z Syrii do USA.

Teraz demokratom z pasa rdzy pozostała wiara w to, że Donald Trump "wyłoży się" na swoich odważnych zapowiedziach wyborczych. Wówczas będą mieli szansę na odzyskanie elektoratu, który od kilku ostatnich dziesięcioleci uchodził za ich naturalne zaplecze.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Donald Trumpmichiganpensylwania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (55)