Witold Waszczykowski: przy wyborze szefa Rady Europejskiej doszło do złamania wszelkich reguł
Rozgrywka w Unii Europejskiej dotycząca wyboru szefa Rady Europejskiej to było jak zaproszenie do gry w finezyjną piłkę nożną, a na boisku okazało się, że mieliśmy przeciwko sobie drużynę rugby - powiedział Witold Waszczykowski. Według szefa polskiego MSZ "doszło do złamania wszelkich reguł".
"Doszło do zwichnięcia, złamania wszelkich reguł i zasad"
Witold Waszczykowski był pytany w radiowej Jedynce, co miał na myśli, mówiąc w jednym z ostatnich wywiadów, że Polska powinna prowadzić także politykę negatywną wobec Unii Europejskiej. - Jesteśmy zaskakiwani wieloma sytuacjami - odpowiedział minister spraw zagranicznych. Jak zaznaczył, wielokrotnie przez lata mówił, "że Unia Europejska nie jest klubem altruistów". - Ale jednak ciągle wierzyliśmy, że jest to instytucja, która jednak stara się pracować według pewnych zasad i stara się nie upokarzać państw członkowskich - dodał Waszczykowski.
Według szefa polskiego MSZ, w kwestii wyboru szefa Rady Europejskiej "doszło do zwichnięcia, złamania wszelkich reguł i zasad". - W czasie, kiedy premier Beata Szydło dyskutowała nad różnymi kwestiami, równolegle toczyły się dyskusje ekspertów i prawników europejskich, jak obejść to, o czym rozmawia pani premier - powiedział Waszczykowski.
Dopytywany był też o swe słowa z tego samego wywiadu, o "blokowaniu innych inicjatyw, żeby prowadzić bardzo ostrą grę" w UE. - Tak się dzieje w przypadku innych państw, (...) szczególnie wobec nas, na przykład polityka klimatyczna, energetyczna. Musimy się włączyć w tę grę również, przestać być altruistą - tłumaczył Waszczykowski.
Na uwagę, że Polska w sporze o szefa Rady Europejskiej była osamotniona, a reszta państw UE stanowiła drużynę i poparła Tuska, szef MSZ odparł, że "nie ma takiej drużyny". Ocenił, że głosowanie nad reelekcją Donalda Tuska "było niepełne, ponieważ kiedy zaczęto rozmawiać o wyborze nowego szefa RE, padło tylko pytanie: kto jest przeciw, a nie było pytania, kto się wstrzymuje".
- Przedstawianie, szczególnie przez opozycję, w sposób taki teatralny 27:1, jest nieprawomocne, dlatego że nie wiemy, jakie było stanowisko tych 27 krajów poza tym, że oni nie byli przeciwko. Ale czy mogli też się wstrzymać, nie dano szansy już się wypowiedzieć - stwierdził szef MSZ.
Na uwagę, że prowadzenie w UE gier samotnie lub w bardzo małym gronie to sprawa trudna, a nawet skazana na porażkę, ponieważ w UE wiele spraw zależy od ustaleń zaś o wiele mniej jest takich, gdzie jeden głos może zablokować przedsięwzięcie, Waszczykowski powiedział: "bardzo wiele zależy też od konsensu i tutaj mamy możliwość odgrywania, jesteśmy dużym krajem".
"To jest nieopłacalne dla Polski"
Waszczykowski zaznaczył, że "to nie jest tak, że jeśli w przypadku Donalda Tuska nie poparło nas 27 państw, to także w innych kwestiach jesteśmy osamotnieni". - Grupa Wyszehradzka, chociaż w kwestii Tuska wypowiedziała się tak, jak się wypowiedziała, nie z nami, to jednak w wielu innych kwestiach współpracuje z nami. Na przykład w kwestii sankcji wobec Rosji, kwestiach bezpieczeństwa międzynarodowego w naszym regionie - przekonywał.
Dopytywany o swoją deklarację, że trzeba "drastycznie obniżyć poziom zaufania do UE", argumentował: "zakładaliśmy przez całe lata, że na przykład Komisja Europejska to jest ciało, które powinno stać na straży interesów mniejszych państw". - Tak nas przyzwyczajano, że w Radzie Europejskiej rządzą ci najwięksi, a KE złożona z urzędników myśli pod kątem wspólnotowym i dba o to, żeby cztery wolności europejskie zapisane w traktatach były przestrzegane - mówił Waszczykowski.
Według szefa polskiej dyplomacji okazało się, że ta proporcja została zwichnięta, i dzisiaj "łatwiej jest prowadzić politykę przez Radę Europejką, gdzie być może trzeba poszerzyć zakres kwestii, które muszą być podejmowane poprzez konsensus". - Natomiast Komisja Europejska stała się ciałem bardzo upolitycznionym - powiedział.
Waszczykowski był też pytany o apele części opozycji, by Polska - w kontekście pojawiającej się idei budowy UE różnych prędkości - jak najszybciej weszła do strefy euro. - Wejście do strefy euro pozbawiłoby nas ważnego instrumentu oddziaływania gospodarczego, finansowego. W związku z tym to nie jest kwestia ideologiczna, to jest kwestia kalkulacji ekonomicznych. To jest przez wiele, wiele lat, a może i dekad jeszcze nieopłacalne dla Polski - ocenił.
Zdaniem szefa MSZ, aby nie pozostać na peryferiach UE, Polska musi "montować koalicje". - Mocno argumentować, że koncepcja UE różnych prędkości to jest koncepcja na rozbicie UE, na jej rozpad - stwierdził.
"Holendrzy też popełnili błąd"
Waszczykowski został też zapytany o spór holendersko-turecki, dotyczący zakazu udziału przedstawicieli Ankary w wiecach w Holandii w ramach kampanii przed referendum konstytucyjnym w Turcji. Konflikt rozgorzał, gdy Holandia nie udzieliła zgody na lądowanie w Rotterdamie samolotu z szefem tureckiego MSZ Mevlutem Cavusoglu.
Cavusoglu, jak i turecka minister do spraw rodziny Betul Sayan, w związku z kwietniowym referendum mieli wziąć udział w sobotę w wiecu z mieszkającymi w Holandii Turkami. Szef tureckiego MSZ groził, że jeśli holenderskie władze nie pozwolą mu lecieć na spotkanie z wyborcami do Rotterdamu, jego kraj zareaguje ostrymi sankcjami politycznymi i gospodarczymi.
W odpowiedzi na decyzje Holandii, tureckie władze zamknęły w sobotę holenderską ambasadę w Ankarze oraz konsulat w Stambule. Jednocześnie tureckie MSZ oświadczyło, że życzy sobie, by holenderski ambasador w Turcji, który przebywa na urlopie, "przez jakiś czas" nie wracał do Turcji.
Według Waszczykowskiego "Holendrzy też popełnili błąd, bo nie było potrzeby aż tak ostro reagować". - Można było te wizyty ograniczyć do minimum - ocenił. Jak mówił, Turcja jest dla Polski i krajów wschodniej flanki NATO "niesłychanie ważnym partnerem" w kwestii bezpieczeństwa międzynarodowego, a dla całej Europy jest ważnym partnerem ze względu na porozumienie dot. polityki imigracyjnej.