Wildstein: od zakończenia wyborów czuję niepokój
Od zakończenia wyborów czuję narastający niepokój. Kiedy się okazało, że PiS nie sfałszowało wyborów, bo chyba nie sfałszowało ich na korzyść PO, czekam na plan B. Plan ten musi być zaiste straszny - pisze w "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein.
25.10.2007 | aktual.: 25.10.2007 13:47
Bo skoro wrogowie demokracji zgodzili się przegrać wybory, nie zdelegalizowali konkurencji, nie aresztowali swoich przeciwników, znaczy to, że zrobili to po coś: wybory były prowokacją, która zakończy się wielką rozprawą z przeciwnikami krwawych Kaczorów. W lęku czekam na zapowiadane przez Kazimierza Kutza wieści o aresztowaniu Adama Michnika, którego owej powyborczej nocy nie obudzi jak zwykle mleczarz, tylko PiS-owscy siepacze - mówi Wildstein.
Gdy jednak kolejnego poranka, przecierając oczy, nie dostrzegam na ulicach czołgów, a lider PO ma formować rząd, zaczynam domniemywać, że jednak nie jest to żaden podstęp. PiS oddaje rządy. Zaczynam rozumieć - dodaje.
Autorytety i media wytłumaczyły mi, że Kaczory atakują demokrację i robią wszystko dla zachowania władzy. Musiały więc zrezygnować z niej wyłącznie z powodu nieudolności. Nie da się uniknąć żelaznych konsekwencji tego wnioskowania. PiS chciało siłą przejąć władzę, tylko się mu nie udało. Zamach stanu miał więc miejsce, okazał się jednak fiaskiem. Dlatego trzeba zrobić wszystko, aby Kaczyńscy odpowiedzieli za jego zorganizowanie - ironizuje w komentarzu na łamach "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein. (PAP)