Kolejne zgony w więzieniu w Czarnem. Rodziny żądają wyjaśnień

Jedną z ofiar był Bartłomiej Miecznikowski, który zmarł w maju 2025 roku w czasie odbywania kary za współudział w samosądzie. Oficjalnie przyczyną zgonu były problemy zdrowotne, jednak rodzina mężczyzny oskarża strażników o udział w jego śmierci. Jeden z funkcjonariuszy miał nawet przyznać się do uderzenia więźnia w brzuch, choć później wycofał swoje słowa. Został jednak usunięty ze służby. To właśnie od tej historii rozpoczęła się seria reportaży "Polsat News Ujawnia".

Polsat News podkreśla, że przypadek Bartłomieja Miecznikowskiego nie był odosobniony. Do redakcji zgłaszają się kolejne rodziny i świadkowie, którzy obwiniają służbę więzienną o nadużycia i przemoc. Nagrania otrzymane od Zenona Gburka, ojca Radosława, stały się częścią materiału dowodowego w zakończonym już śledztwie. 33-letni więzień również nie żyje. Według ojca, syn miał konflikt z jednym ze strażników.

Z raportu Służby Więziennej wynika, że w związku z narastającą agresją osadzonego zastosowano wobec niego środki przymusu bezpośredniego. Choć strażnicy zauważyli, że jego stan zdrowia gwałtownie się pogarsza, zdecydowano o pozostawieniu kajdanek. Radosław Gburek stracił przytomność podczas próby podania mu leku uspokajającego. Niedługo później zmarł w pomieszczeniu zabiegowym – tym samym, w którym pięć lat później życie stracił Bartłomiej Miecznikowski.

Śledztwo w sprawie Radosława Gburka umorzono. Uznano, że mężczyzna zmarł na skutek ostrej niewydolności krążenia, a badania nie wykazały jednoznacznie obecności środków odurzających. Sąd stwierdził, że nie doszło do gwałtownej śmierci spowodowanej urazem.

Po emisji materiałów Polsat News zaczęli odzywać się kolejni byli więźniowie i osoby przeniesione z Czarnego do innych zakładów. Twierdzą, że osadzeni byli bici, a do obiegu dopuszczano narkotyki. Jeden z nich opowiadał, że został pobity przez grupę interwencyjną po tym, jak odmówił wejścia do celi, w której znajdowali się więźniowie zażywający dopalacze. Inny informator relacjonował, że był wielokrotnie atakowany fizycznie podczas pobytu w łaźni czy w celach, a strażnicy starali się, by nie pozostawiać śladów.

Jak poinformowała rzeczniczka Służby Więziennej, ppłk Arleta Pęconek, w ciągu ostatnich 10 miesięcy w Zakładzie Karnym w Czarnem doszło do 13 zgonów. Dziewięć z nich miało miejsce w szpitalu więziennym, gdzie trafiają osadzeni ciężko chorzy z całej Polski. Cztery pozostałe przypadki dotyczyły zgonów na terenie samego zakładu. Szczegółowe przyczyny tych śmierci nie zostały jednak ujawnione.