Wiktor Ross: Rosja pozuje na ofiarę NATO i Polski
- Rosja taktycznie rozgrywa różnice między państwami NATO, starając się pokazać siebie jako ofiarę agresywnej polityki Zachodu. Rosja pozuje na ofiarę NATO, podczas gdy Pakt przecież nie posiada żadnych agresywnych celów związanych z terytorium rosyjskim - mówi dr Wiktor Ross, dyplomata, były ambasador Polski w Mołdawii i Armenii oraz były szef misji dyplomatycznej ambasady RP w Rosji. "Rosja ofiarą Polski" - taki jest przekaz rosyjskiej polityki informacyjnej? - Z pewnością, pod adresem Polski padają ostre słowa ze strony rosyjskiej. O Rumunii zresztą też - dodaje.
14.07.2016 | aktual.: 14.07.2016 16:45
WP: Pierwsze od 2014 r. spotkanie Rady NATO - Rosja to zapowiedź czegoś nowego?
Wiktor Ross: - Spotkania zostały zawieszone po inwazji na Ukrainę. Potem retoryka stawała się coraz bardziej konfliktowa. Rosja oczywiście oskarżała NATO, że niebezpiecznie zbliża się do jej granic.
WP: A teraz co? Reset?
Nie. Wypowiedzi przedstawicieli NATO stały się coraz bardziej stanowcze. Rosja jest postrzegana jako państwo agresywne, prowokujące i wywołujące konflikty.
WP: Posiedzenie Rady NATO-Rosja to zatem sygnał ostrzegawczy dla Moskwy czy raczej przyjazny gest?
Inicjatorem zwołania Rady NATO-Rosja była strona rosyjska i to ona chciała doprowadzić do tego jeszcze przed szczytem NATO, uprzedzając spotkanie w Warszawie - tak chciał Władimir Putin. Takiej kolejności udało się jednak - na szczęście - uniknąć. Taktyczne posunięcia wykonywała więc Rosja, a nie Zachód.
WP: W jakim celu?
Aby poróżnić państwa należące do NATO, wykorzystując różnice we wrażliwości na zagrożenie ze strony Rosji.
Państwa należące wcześniej do Układu Warszawskiego oceniają zagrożenie jako bardzo duże. Kraje zachodnie - w mniejszym stopniu je dostrzegają, a i wśród nich są różnice. Włochy w sprawach wschodnich są jawnie kunktatorskie i nie widzą zagrożenia. We Francji - zwłaszcza Nicolas Sarkozy - mówi się o gotowości do zdjęcia sankcji, jeśli Rosja wykonałaby pierwszy krok. Niektóre państwa Unii Europejskiej też spieszą się do zniesienia sankcji, z kolei Stany Zjednoczone są stanowcze i je podtrzymują.
Rosja taktycznie rozgrywa te różnice, starając się pokazać siebie jako ofiarę agresywnej polityki Zachodu, który wciąga Ukrainę, Gruzję, Mołdawię w sferę swoich wpływów. Rosja pozuje na ofiarę NATO, podczas gdy Pakt przecież nie posiada żadnych agresywnych celów związanych z terytorium rosyjskim. Jest za to walka o sfery wpływów - o to, aby wymienione państwa znajdowały się w cieniu rosyjskiego autorytaryzmu albo demokratyzowały się na zachodnie podobieństwo.
WP: Rosja ofiarą Polski, która jest liderem w zabieganiu o wzmocnienie flanki wschodniej - taki jest przekaz rosyjskiej polityki informacyjnej?
Z pewnością, pod adresem Polski padają ostre słowa ze strony rosyjskiej. O Rumunii zresztą też - Kreml sugerował nawet, że dopiero teraz Rumuni przekonają się, jakie są skutki znalezienia się na celowniku rakiet rosyjskich w momencie zainstalowania elementów tarczy antyrakietowej.
Takie agresywne ostrzeżenia ze strony Rosji zawierają w sobie element szantażu, ale i gołosłowia. Kto poważny może sobie wyobrazić atak na amerykańską bazę antyrakiet?
WP: Rozmowy NATO-Rosja się toczą, a sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podkreśla wartość tego dialogu. W międzyczasie jednak rosyjskie media publikują sfałszowane wypowiedzi polskich najwyższych generałów, a nawet fałszywe teksty Aleksandra Kwaśniewskiego. To czyjaś niefrasobliwość czy planowe działania?
To przejaw wojny informacyjnej, w której próbuje się wpuścić się w przestrzeń publiczną materiały, których oczekuje także pewna - choć marginalna - część polskiego społeczeństwa. Chodzi o ludzi, którzy nie są odporni na rosyjską wojnę hybrydową, a więc skłonni do zaakceptowania np. antyunijnych haseł. Rosyjska propaganda usiłuje wcisnąć się w tę społeczną szczelinę.
Na szczęście jednak walka wewnętrzna w Polsce między poważnymi partiami politycznymi nie przenosi się w pełni na podejście do ustaleń szczytu NATO, politykę bezpieczeństwa i stosunek do Rosji.
WP: Jakich działań Moskwy należy się teraz spodziewać?
Będziemy obserwować kontynuację wojny informacyjnej - i to w nasilonej formie. Niestety środowisko międzynarodowe w Europie sprzyja takiej akcji. Kreml liczy na to, że do władzy dojdą populistyczni bądź autorytarni przywódcy - oni byliby bardziej skłonni do współpracy z Putinem. Moskwa chce też podtrzymywać wszelkie ruchy separatystyczne w Europie, których przecież nie brakuje. Ponadto Rosja z wielkim zaangażowaniem obserwuje kryzys imigracyjny.
WP: A militarnie?
Rosja najwyraźniej chce iść na kompromis ws. unikania eskalacji konfliktu z powodu błędów wojskowych takich jak nadmierne zbliżanie się samolotów do siebie i do okrętów. Latanie z włączonymi transponderami w rejonie Bałtyku to jedna z propozycji Kremla.