Więzienie zmieniło go w bandytę? Prawda o Jacku Jaworku
Podejrzany o dokonanie potrójnego morderstwa Jacek Jaworek wciąż jest poszukiwany przez policję. Groźny mężczyzna, który wciąż przebywa na wolności, nie zawsze był niebezpiecznym bandytą. Jego kuzyn oraz przyjaciel mówi, że to więzienie miało go zmienić w groźnego człowieka.
Poszukiwania Jacka Jaworka trwają ponad rok. W nocy z 10 na 11 lipca 2021 roku. Jacek Jaworek miał oddać kilkanaście strzałów w kierunku rodziny swojego brata. Kilka kul trafiło w ciało 44-letniego Janusza, dwoma pociskami została śmiertelnie ranna jego żona Justyna, a jeden strzał okazał się śmiertelny dla 17-letniego syna Jakuba. Masakrę przeżył tylko 13-letni syn pary, który ukrył się w szafie, a potem uciekł.
Jak informuje "Fakt" sytuacja między braćmi była napięta. Poszukiwany Jacek Jaworek wrócił do rodzinnego domu we wsi Borowce, choć od lat pracował na budowie w Szwajcarii. Mężczyzna Miał wyrok w sprawie niezapłaconych alimentów na dwóch synów. Starsza córka też skierowała pozew o alimenty. W domu w Borowcach robiło się coraz bardziej nerwowo, a Jaworek pod koniec marca trafił do aresztu z powodu niezapłaconych świadczeń na dzieci.
Wyszedł z więzienia i zabił?
Zdaniem kuzyna Jacka Jaworka, to pobyt w więzieniu zmienił poszukiwanego w niebezpiecznego człowieka.
- Żył jak w matni. Bez domu, z widmem powrotu do więzienia i biurokracją, której on chłopskim rozumem nie potrafił ogarnąć. Jeździł od jednego urzędu do drugiego, kręcił te kilometry tam i z powrotem (...) On z każdym dniem był coraz bardziej nieobecny - mówił w rozmowie z "Faktem" Tomasz Górnicz. Dodał też, że samotny i zagubiony Jaworek zaczął coraz częściej zaglądać do kieliszka.
Za mężczyzną wystawiono list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych za pomoc w ustaleniu miejsca jego pobytu.
Kamera policjanta wszystko nagrała. Stalowe nerwy podczas szalejącej powodzi
Źródło: Fakt/WP