Wiesław Dębski: Tuskowi wszystko się posypało...
Od kilkunastu dni oglądam w telewizji Tour de France. Na etapach sprinterskich poszczególne zespoły ustawiają się w tzw. pociągi, ciągnąc swego lidera do mety. Prędkość rośnie, drużyny pędzą obok siebie a łokcie ostro pracują. Jedni padają, drudzy walczą do samej mety - by wygrać. W końcu najsilniejsi odjeżdżają konkurencji na tyle, że ta traci wiarę w sens dalszej rywalizacji. I tylko symuluje walkę.
Przeczytaj też: Kaczyński chciałby Tuska unicestwić
Czy czegoś polskiego to Państwu nie przypomina? Dla mnie to wypisz wymaluj nasze wyścigi partyjne. Oto kolejny sondaż Homo Homini dla Wirtualnej Polski pokazuje, że pociąg pisowski rozpędził się już na dobre i konsekwentnie odjeżdża od pociągu platformerskiego. Jeszcze dwa tygodnie temu odległość między nimi wynosiła pięć pkt. proc., a już dzisiaj doszła do punktów ośmiu (PiS ma 33 proc. poparcia, zyskując 1 punkt; PO - 25 proc., tracąc trzy).
W tym wyścigu to PO sprawia wrażenie rozbitej, zniechęconej do walki, pełnej solistów, którzy zadowolą się wygraniem pojedynczego etapu, całą drużynę mając w głębokim niepoważaniu. A kapitan nie bardzo chyba rozumie, co się wokół niego dzieje. Jeszcze niedawno go kochano, nazywano wybawicielem, dawano poparcie w ciemno. I nagle, łup! Wszystko się posypało... A kapitan, zamiast zebrać drużynę, zastanowić się, odbudować formę, narzeka: a to, że góry za wysokie, a to, że dziury w jezdni...
I tu jest pies pogrzebany. To nie Elbląg, to nie profesor Gliński, to nie czule uśmiechający się na spotkaniu z wyborcami dobry dziadziuś Kaczyński zagrażają Platformie. Groźny dla niej jest sam Donald Tusk. Kto nie wierzy, niech wróci do sobotniego wywiadu szefa PO dla "Gazety Wyborczej". Ja dostrzegłem tam zero refleksji nad przyczynami sytuacji, w jakiej znalazła się Platforma. Premier nie mówi o własnych błędach, o wypaleniu się jego partii, o braku kontaktu z wyborcami i z potencjalnymi wyborcami.
Kto jest winny: PO? Rząd? Donald Tusk? Ależ skąd - winni są cykliści i dziennikarze oczywiście. Rolę tych pierwszych szef PO obsadza tak: "Mamy przeciwko sobie, co widać gołym okiem, i Kościół w swej przewadze, i związki zawodowe w komplecie (a to niespodzianka, jakby tylko w Polsce związki walczyły z rządem - przyp. W.D.)".
Przeczytaj też: PiS zmiażdżył Platformę! Prowadzi aż o...
Media zaś grają w tuskowym przedstawieniu swoją tradycyjną, jakże dobrze nam znaną, rolę: mamy "dość nieprzyjazne media" a "takiego łomotu, jaki dostaje Platforma od mediów, nikt nigdy nie dostawał". Czytający te słowa Jarosław Kaczyński, Leszek Miller czy Jerzy Buzek mają zapewne ubaw po pachy, bo co znaczy łomot medialny, oni wiedzą najlepiej.
Pan premier brnie dalej: "Dziś PiS wyprzedził nas w sondażach. Być może część elit otrzeźwieje i przestanie (...) de facto działać na rzecz Kaczyńskiego!". I znów strzał w płot. Na wyborców straszak PiS-owski już nie działa. Chcą głosować pozytywnie. Jeśli chcieliby oddać głos na PO, to dlatego, że ta partia jest mniej arogancka niż inne (a nie jest), że szanuje ludzi, że poważnie traktuje dialog społeczny. Ostatnie ataki na Prokuratora Generalnego do takich działań nie należą. Pisałem kiedyś w tym miejscu, że PO powinna wysłać Jarosławowi Kaczyńskiemu dużą butelkę szampana za każde jego odezwanie się, za każde działanie, które wzmacniało anty-PiS-owskiego straszaka. Donald na flaszkę pożałował i teraz jest już za późno. Jarosław pokazuje spokojną twarz, schował Macierewicza, wyciągnął ponownie Glińskiego, nawet Hofman tak po ludzku, tak po polsku się upił... Ba, powróciły też aniołki Kaczyńskiego! Jeśli prezes wytrzyma i nie zejdzie z tej drogi, to Tusk i jego ludzie będą musieli zaproponować szerokiej
publiczności coś zasadniczo nowego. Co? Tego, póki co, w Platformie nie wie nikt!
I tak trwa to PO-PiS-owe starcie. Na razie nie widać dla niego alternatywy. Tej sytuacji nie potrafi bowiem wykorzystać lewica - niezależnie od jej odcieni. Wiem, wiem, za chwilę rozlegnie się ryk radości, bo SLD zyskał w *sondażu Homo Hominisondażu Homo Homini* jeden punkt (do 17 proc.), zaś Palikot (3 proc.) znów nie wchodzi do sejmu. A to jest najważniejsze, możemy dostać od wyborców baty, byle by Palikot z Kwaśniewskim dostali większe...
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski