Wiesław Dębski: to nowa faza w wojnie emerytalnej
W wojnie emerytalnej strony przystąpiły do nowej fazy: bitwy plakatowej. Nieco to durna broń, niewiele wyjaśniająca, nie wnosząca do sporu nic pozytywnego. Ot, i PO, i PSL chcą nas w ten sposób przekonać, że to jednej z tych partii zawdzięczać będziemy... złagodzenie ich wspólnego (i dość bezwzględnie realizowanego) pomysłu na wydłużenie wieku emerytalnego.
Przeczytaj wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
I bitwa ta, i cała wojna, jest po stronie koalicyjno-rządowej obudowana towarzyszącym wsparciem artyleryjskim. Znów bowiem pojawili się politycy i dziennikarze dzielnie walczący o radykalizację dzieła rządowego. Każdy, kto ma inne niż oni zdanie, traktowany jest niczym ten przysłowiowy Jasiu, który nie rozumie, co dla niego samego jest dobre, którego wciąż trzeba pouczać.
Na pierwszej linii frontu pojawiły się osoby, które tak samo traktowały nas przed dziewiętnastoma laty - wtedy przekonywały, że będziemy wiecznie piękni i młodzi, a dzięki nowemu systemowi emerytalnemu - będziemy grzali swe tyłki na dalekich i słonecznych plażach. Dzisiaj znów ich słyszę, jak próbują mnie przekonać, że nie mieli wtedy racji, że jednak emerytury będą głodowe. A ci, którzy skorzystają z emerytur częściowych skażą się na nędzę!
Przypomina mi to owe słynne wuwuzele - używane w czasie piłkarskich mistrzostw świata w RPA, swym beznadziejnie monotonnym bzyczeniem doprowadzające kibiców do szału. W naszej wojnie emerytalnej także słyszymy ten ton, niewiele wnoszący do debaty. Bo nie debata, nie przekonywanie siebie nawzajem są celem osób ten dźwięk wydających.
Zdaniem na przykład Witolda Gadomskiego (z "Gazety Wyborczej") osoby sprzeciwiające się propozycji rządowej „chcą się dobrać do naszych kieszeni. Im wyższa emerytura, im krócej na nią pracujemy, tym więcej muszą na nią płacić podatnicy”. Podatnicy, czyli my wszyscy! A przecież już nasi przodkowie się umówili, że swymi dochodami będą się dzielić z innymi, którym w życiu się gorzej powiodło. I na państwo złożyli obowiązek dystrybucji tych naszych składek. Ale jest coś ważniejszego: pan Gadomski chce nas przekonać, że nie zbieramy mozolnie przez całe zawodowe życie pieniędzy na przyszłą emeryturę, że to nie nasze składki, nie nasza forsa, lecz darowizna od państwa i kolegów pana redaktora! Zadziwiające, prawda?
Zwraca też redaktor uwagę, że niemal wszędzie reformy wywołują protesty. I przywołuje przykłady Francji (3 mln na ulicach protestujących przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego - z 60 do 62 lat!) i Hiszpanii (77% pracowników wzięło udział w strajku generalnym). I nie dostrzega, że u nas ledwie, ledwie zdołano uciułać kilkanaście tysięcy protestujących. Nie jesteśmy więc tacy radykalni jak oni, ani tak zdeterminowani. Raczej jesteśmy wstrzemięźliwi. Może więc warto docenić ten polski spokój społeczny i trochę go popieścić (emerytury cząstkowe, to jedna z form tych pieszczot). Jeśli bowiem zlekceważymy niepokoje ludzi, to one w końcu wybuchną. Ale wtedy nie będzie ratunku - ani dla mnie, ani dla redaktorów z "Gazety Wyborczej"!
Nie jestem – jakby się mogło wydawać – przeciwnikiem przesuwania wieku przechodzenia na emeryturę. Pod warunkiem jednak, że zamiast wuwuzeli będzie temu towarzyszyła debata nad tym, co zrobić z ludźmi, którzy nie mają pracy (dziś w grupie 50+ pracuje co trzeci Polak - wielu z tego powodu, że nie ma dla nich jakiegokolwiek zajęcia). Chciałbym też dowiedzieć się, jaki jest – na tle średniej europejskiej - efektywny wiek kończenia przez Polaków aktywności zawodowej i o ile wzrósł po likwidacji emerytur pomostowych?
Mam też, przy okazji, inne jeszcze pytania do pana Premiera:
- Co się dzieje z rządowym programem 50+ "Solidarność pokoleń", jakie są jego efekty, jakie środki przeznaczono na jego realizację?
- Dlaczego minister Jacek Rostowski co roku zabiera do budżetu miliardy złotych z Funduszu Aktywizacji Bezrobotnych?
- Dlaczego nie zacząć od likwidacji przywilejów różnych grup zawodowych (poza górnikami, pracującymi na dole)?
- Dlaczego konsultacje w tak zasadniczej sprawie potraktował pan tak bardzo formalnie?
O tych sprawach warto pogadać, zanim zacznie się ludziom - często po wielu latach ciężkiej pracy - meblować życie na nowo.
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski