PublicystykaWiesław Dębski: politycy nie dostrzegli, na czym polega walka w internecie

Wiesław Dębski: politycy nie dostrzegli, na czym polega walka w internecie

Niesie się po internecie słowo partyjne. I wygładzone zdanka, i poważne teksty, i zdjęcia, i okrzyki bojowe. Oraz całkiem sporo hejtu, także partyjnego... Lud wyborczy się zabawia, oburza, polemizuje, walczy na noże... Tylko działacze partyjni niewiele z tego rozumieją. Wszyscy - od lewa do prawa, ze szczególnym uwzględnieniem eseldowców i platformersów - pisze Wiesław Dębski w felietonie WP.

Wiesław Dębski: politycy nie dostrzegli, na czym polega walka w internecie
Źródło zdjęć: © WP.PL | Robert Kulig
Wiesław Dębski

Politycy nie dostrzegli, w internecie walka polityczna nie polega na ślicznych stronach partyjnych. Na wrzucanych komunikatach, przekazach dnia, zdjęciach. Wszystko to ładują do sieci i nawet nie czytają zamieszanych pod swoją "twórczością" komentarzy. Nie dyskutują, nie próbują przekonywać. Po prostu, mają czytelników i widzów wiadomo gdzie... Mistrzynią świata w tym względzie była niezapomniana pani Ogórek. Pamiętam, jak wrzuciła na FB kawałek swojego wystąpienia programowego. Szybko pod nim znalazło się grubo ponad 600 komentarzy i jedna tylko odpowiedź pani kandydatki, która brzmiała mniej więcej tak: "w drugiej turze zmierzę się z Bronisławem Komorowskim". I tyle... Najgorsza w tym była nieświadomość - chyba otoczenia pani doktor - że lewicowy lud nie taki ciemny i nie wszystko kupi.

Ale i inni nie lepsi... Co by nie mówić, w minionej kampanii prezydenckiej królem internetu było PiS i Paweł Kukiz. Oni wiedzieli, że główne życie toczy się na portalach społecznościowych i forach dyskusyjnych. To tam wprasowano ludziom, że Bronisław Komorowski jest obciachowym prezydentem (Copyright by poseł Mastalerek); ambasadorem Rosji w Polsce, działającym jak V kolumna (Copyright by TV Republika), agentem WSI, chamem i prostakiem (Copyright by portal braci Karnowskich), Komoruskim z Budy Ruskiej (Copyright by Jan Pietrzak).

A w Platformie zajadano ośmiorniczki (to znów PiS), popijano winko i przekonywano się nawzajem: nasza wieś zaciszna, nasza wieś spokojna. Gdy zobaczyli, że jest inaczej, było już za późno... I do dzisiaj pozostają w zadziwieniu, dlaczegóż to Polacy podziękowali takiemu fajnemu prezydentowi... I dalej dają d... w internecie.

Politycy PO nadal prawie tu nie istnieją, lud platformerski dostaje zaś głupawki i właśnie prześcignął pisowców w politycznym hejcie.

Jestem przekonany, że ostatnia propozycja (a może tylko żarcik) Platformy o zatrudnieniu hejterów do ścigania przeciwników politycznych od dawna jest rzeczywistością niektórych partii. Tam wiedzą, że wystarczy w każdym województwie posadzić kilkanaście osób, które będą walczyć na forach internetowych, na FB i TT. I nawet mnie to nie oburza, pod warunkiem jednak, że robią to inteligentnie, a nie na chama...

Niestety najczęściej jest właśnie na chama. Wystarczy przeczytać kilka wpisów, by się zorientować, że wokół nas buszują ludzie wykonujący partyjne robótki, może za kasę, a może z przekonania. Czasem wychodzi po prostu śmiesznie, gdy młodziutki działacz SLD po jakimś zdaniu o jego partii poucza mnie: "panie redaktorze, krytyka tak, krytykanctwo nie". Ale bywa też żałośnie, gdy platformers w średnim wieku próbuje mnie przekonać, że w radiu powiedziałem coś innego niż powiedziałem. I kończy rozmowę: "A na RDC zawsze podsłucham tych, co mogą za darmo się reklamować...". Całe szczęście, że nie zapytał ile mi za to gadanie płacą, bo inni hejterzy tego chwytu retorycznego używają nader często.

Wracając do nieistnienia polityków w internecie. Jakoś nie dowierzają oni, że tutaj więcej osób przeczyta ich wypowiedzi, czy obejrzy wywiad z nimi, niż w tradycyjnych mediach. Nie przyjmują do wiadomości, że każde ich słowo pozostaje w sieci niemal na wieczność, że wraca, że jest po tysiąckroć powielane.

Wiem, co piszę, bowiem od kilku lat prowadzę program ** w TV Wirtualnej Polski. Są politycy, których nie trzeba specjalnie namawiać na przyjazd do naszego studia (z każdej partii), są też i tacy którym się po prostu nie chce. Taki Paweł Kukiz przyjechał do naszego programu specjalnie z Wrocławia; był też polityk PO, któremu w dojechaniu do nas z sejmu przeszkodził… padający śnieg!!!

Wydawałoby się, że po wyborach nasi kochani politycy zrozumieją, kto i co robił w kampanii w internecie. Ale chyba jednak nie... Nadal PiS i Kukiz oraz nowe inicjatywy lewicowe dominują. Ci pierwsi już nie mogą ukryć radości z wygranych zbliżających się wyborów parlamentarnych. Ale spokojnie... W internecie potencjalny zwycięzca w kilka tygodni może okazać się przegranym - o czym przekonał się Bronisław Komorowski w 2015 r. oraz PiS w 2007 r.

Wiesław Dębski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (261)