Wiesław Dębski: idylla Zielonej Wyspy się kończy. Kto zapłaci za koszty kryzysu?
Na Zielonej Wyspie długo mieliśmy błogi spokój. Wytwarzający jej dochód narodowy lud zasuwał w pocie czoła, obserwował, jak w skarpetach kurczy się odłożona na czarną godzinę gotówka. Ale nie wychodził przecież na ulice, nie rzucał petardami w okna pana premiera - pisze Wiesław Dębski w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Przeczytaj wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
Obok żyli sobie ludzie też pracowici. Podkreślający, że ci pierwsi tylko dzięki nim mają robotę. I przestrzegali (jak szef jednej z organizacji pracodawców): nie podskakujcie, bo jak się wkurzymy, to wyniesiemy się tam, gdzie są lepsze warunki do łupienia pracowników.
Mam jednak wrażenie, że ta idylla już się kończy. Z każdym dniem szybciej. Jak zwykle chodzi oczywiście o pieniądze – dokładniej o to, kto ma zapłacić za koszty kryzysu. Oto czytam, że przedstawiciele czterech największych organizacji pracodawców napisali list do premiera, by bardziej aktywnie wspierał ich firmy i biznesy. To oczywiście w porządku. Ale spójrzmy na recepty proponowane premierowi i nam wszystkim. Po pierwsze: koniec majstrowania przy OFE. Dla przypomnienia: chodzi o PRYWATNE firmy, które miały zarządzać naszą kasą odkładaną na czas emerytury. Na początku wabiły nas wczasami na Majorce, na końcu – zaproponowały, byśmy swoje emerytury odbierali tylko przez… 10 lat. Naród jest oczywiście oburzony i żąda zmian.
Wiele osób dodatkowo oskarża ministra Rostowskiego, że pieniędzmi z OFE chce zatkać dziurę budżetową. Nikt nie dodaje jednak, że tę dziurę i tak trzeba będzie zmniejszyć. Jak? Leszek Balcerowicz proponuje tak: ciąć, ciąć, ciąć – oczywiście nie OFE, lecz wydatki socjalne.
W liście pracodawców jest i propozycja druga: ograniczyć przywileje emerytalne. Nasi kochani przedsiębiorcy zapominają, że przeciętny Polak cierpliwie zniósł likwidację emerytur pomostowych, konieczność wydłużonej aktywności zawodowej. Teraz chce się sięgnąć po kolejne uprawnienie (a nie przywilej). Zastanawiam się więc, czy naprawdę pani Henryka i jej przyjaciele chcą widzieć 67-letniego górnika kopiącego węgiel kilkaset metrów pod ziemią? Tak wygląda solidarność społeczna po polsku. Dla nas wszystko – ot, choćby likwidacja trzeciego progu podatkowego i obniżenie składki rentowej. Jak mawiał premier Tusk, co roku w kieszeniach Polaków zostawało ponad 20 mld zł. Niestety, nie we wszystkie kieszenie kasa płynęła jednakowo obfitym strumieniem. Dzisiaj to już 100 mld zł, powiększające dziurę budżetową. Co z tym fantem zrobić? Ciąć, ciąć, ciąć, oczywiście tym, którzy na tej operacji zyskali najmniej!!!
Panie i panowie przedsiębiorcy dobrali się też do skóry związkom zawodowym. Są one ponoć… uwaga… uwaga… destrukcyjne dla dialogu społecznego!!! Niesamowite…
Przypomnijmy więc: kilka lat temu, jeszcze na Zielonej Wyspie, przedsiębiorcy i związkowcy przygotowali plan przedsięwzięć pomagających firmom przetrwać kryzys. Było wśród nich również uelastycznienie czasu pracy. Dzisiaj postanowiono to powtórzyć. Zamiast jednak porozumienia i dialogu wybrano drogę na skróty. Rząd sam przygotował projekt ustawy a premier skierował go do sejmu nazywając dla niepoznaki poselskim. Nie podlegającym więc konsultacjom społecznym. Gdy Donald Tusk przyszedł rozmawiać o tym ze związkowcami ustawa była już uchwalona! A państwo przedsiębiorcy przyglądali się temu i chichotali, że tak udało się wykolegować pracobiorców. Dlatego właśnie Duda i jego koledzy opuścili posiedzenie Komisji Trójstronnej, dla żartu chyba nazywanej komisją ds. dialogu społecznego.
I na koniec dwie jeszcze uwagi. W ub. roku zarobki członków zarządów firm notowanych na giełdzie wzrosły o 10 proc. (o zarządach banków aż się wstydzę pisać). Płaca minimalna wzrosła zaś o procent 5. Zarobki większości Polaków stoją w miejscu. A wg niedawnego raportu GUS, w zależności od metody liczenia, w biedzie żyje od 2,5 do 6 mln Polaków.
Pani kanclerz Angela Merkel, mądra kobieta, powiedziała tak: „To godne pożałowania, że elity gospodarcze przejmują tak mało odpowiedzialności za zły stan rzeczy”. W Polsce zaś elity gospodarcze piszą do premiera listy, domagając się kolejnych przywilejów… I za nic mają tych, dzięki pracy których dorobili się swych majątków…
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski