Wielki spór o pieniądze, czyli PKW analizuje sprawozdanie PiS [OPINIA]
Brak podstaw prawnych do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. A zarazem dostrzeżenie bezprawnych działań, które należy ukarać, ale w innym trybie. Taki obraz jawi się tuż przed podjęciem przez Państwową Komisję Wyborczą decyzji w sprawie pieniędzy dla PiS.
30.07.2024 | aktual.: 30.07.2024 18:41
Odrzucenie sprawozdania finansowego największej partii opozycyjnej przez Państwową Komisję Wyborczą, a tym samym pozbawienie PiS większości subwencji i dotacji, byłoby solidnym ciosem wymierzonym w partię Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi bowiem o kwotę rzędu 20 mln zł rocznie oraz ok. 25 mln zł jednorazowego zastrzyku gotówki.
Przypomnijmy, Wirtualna Polska ustaliła, że PKW oczekiwała od rządu wykazania konkretnych uchybień w działalności komitetu PiS. Donald Tusk uznał to za proste zadanie, gdyż nieprawidłowości jego zdaniem idą w dziesiątki.
Zdaniem najlepszych ekspertów w kraju z Krajowego Biura Wyborczego byłby to jednak cios wątpliwy prawnie. Choć uzasadnienie tego, dlaczego nie ma podstaw do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS, sprawia wrażenie skrajnie formalnego. Decyzja powinna zapaść 31 lipca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komitet niezależny od wszystkich
O sprawie szeroko pisał redaktor Marek Mikołajczyk w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Mikołajczyk dotarł do kluczowego dokumentu w kontekście oceny sprawozdań finansowych, czyli opinii zespołu kontrolowania finansowania partii politycznych i kampanii wyborczych Krajowego Biura Wyborczego.
To takie przedziwne gremium z przedziwnym szefem, których kompetencje od wielu lat za najwyższe uznają obie strony politycznego sporu. Mówiąc krótko: dotychczas nikt nie zarzucał zespołowi Krzysztofa Lorentza, że robi coś pod partyjne dyktando, a nie z troski o państwo. I dotychczas było tak, że jak ten zespół coś powiedział, to potem PKW robiła właśnie w ten sposób.
Zobacz także
I to właśnie gremium uznało, że nie ma podstaw do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS za wybory parlamentarne w 2023 r. W największym uproszczeniu eksperci uważają, że przy podejmowaniu decyzji o zaakceptowaniu bądź odrzuceniu sprawozdania finansowego należy oceniać wyłącznie działania komitetu wyborczego i to tylko podejmowane w 2023 r., a nie postępowanie wszelkich innych podmiotów, które mogą swoimi działaniami wspierać daną partię polityczną.
"Działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW, a ich analiza służyć może jedynie ustaleniu stanu faktycznego" - stwierdzono w analizie. Dalej zaś napisano, że "nie może być podstawą odrzucenia sprawozdania ani wskazania uchybienia obiektywny wpływ działań innego podmiotu na polepszenie szans wyborczych komitetu wyborczego, o ile działania te dokonywane były bez porozumienia z komitetem".
Innymi słowy: odrzucić sprawozdanie można wtedy, gdy da się wykazać niecne uczynki pełnomocnikowi finansowemu komitetu. Nie ma zaś podstaw do odrzucenia sprawozdania w sytuacji, która miała miejsce: czyli rząd i wszelkie opanowane przez PiS instytucje grały na zwycięstwo wyborcze tej partii, ale nie wikłając w to samego komitetu wyborczego PiS.
Mogło być przecież tak, że w komitecie wyborczym PiS widzieli, że media publiczne, spółki Skarbu Państwa i cały rząd chcą, aby to PiS wygrał wybory, ale nie mieli na to wpływu. Komitet PiS od rządu PiS oddzielał przecież mur większy od tego chińskiego.
I wszystkie złe uczynki można oczywiście ścigać, ale przede wszystkim przy wykorzystaniu prokuratury, a nie poprzez działalność PKW.
Formalizm ponad duchem
W aspekcie prawnym zapewne jest tak, jak zespół pod kierownictwem Krzysztofa Lorentza wskazał. Absurdem byłoby, gdyby dziennikarz polemizował z ustaleniami zespołu, którego członkowie od wielu lat specjalizują się w prawie wyborczym i ocenie sprawozdań finansowych komitetów wyborczych. Dlatego też merytorycznie zapewne należy postąpić tak, jak ekipa Lorentza wskazała.
Jednocześnie jednak argumentacja ekspertów Krajowego Biura Wyborczego sprawia, że ciężko zaakceptować obowiązujące przepisy i praktykę. Pomijają one bowiem sytuację, gdy dochodzi do zawłaszczenia różnych organów państwa przez partię polityczną i jej nominatów. Formalistyczne podejście, sprowadzające się do tego, że jeśli sam komitet nie robi przekrętów, to nie ma podstaw do odrzucenia sprawozdania, stanowić może zachętę do wykorzystywania państwowego aparatu w prowadzeniu kampanii wyborczej.
To trochę jak ze stwierdzaniem ważności wyborów przez Sąd Najwyższy: przez wiele lat sędziowie dostrzegali, że rządzący wykorzystują media publiczne, zwiększając swoje szanse, a zmniejszając opozycji, ale jednocześnie uznawali, że nic się z tym nie da zrobić. W efekcie wykorzystywanie władzy trwało nadal, bo nad niewłaściwie postępujący politykami nie wisiał miecz Temidy.
Polityka nad wyborami
Procedura wygląda tak, że eksperci z Krajowego Biura Wyborczego opiniują, podpowiadają, ale decyzję podejmie Państwowa Komisja Wyborcza. Na dziewięć osób w jej składzie pięciu członków powołała obecna większość sejmowa (łącznie Sejm powołał siedem osób, ale dwie wskazała opozycja). Właśnie tylu głosów potrzeba, aby odrzucić sprawozdanie komitetu wyborczego PiS.
Część członków PKW nie jest bezstronna politycznie. Przykładowo Ryszard Kalisz, trzy tygodnie przed powołaniem, mówił o PiS jako o "barbarzyńcach". Bez trudu można znaleźć wiele jego wypowiedzi, w których krytykował PiS, a chwalił obecnie rządzących. Teraz będzie oceniał, czy PiS powinien dysponować publicznymi pieniędzmi, czy nie. I być może jest osobą o tak dużych umiejętnościach, że potrafi swoje poglądy schować do kieszeni - co nie zmienia faktu, że gdyby przyłożyć do tego standard sędziowski, który muszą spełniać kandydaci na członków PKW, powinno dojść do oczywistego wyłączenia od orzekania.
- W PKW szukają haka, aby PiS został pozbawiony finansowania. Jest duża presja, aby taka decyzja została podjęta. Argumentów prawnych za taką opcją nie ma za wiele, dyskusja opiera się na zarzutach moralnych - powiedziała "DGP" osoba blisko związana z PKW.
Zobacz także
Jednocześnie jednak warto pamiętać, że skład PKW nie jest obecnie tak upolityczniony, jak był za czasów PiS. Dziś w PKW są też prawdziwi fachowcy od prawa wyborczego. Wtedy była jazda bez trzymanki, a jeden z członków PKW w mediach społecznościowych zachowywał się jak czynnie działający polityk PiS, choć formalnie do partii należeć, rzecz jasna, nie mógł.
Tak czy inaczej, będzie się działo. Jeśli PKW przyjmie sprawozdanie finansowe PiS lub odrzuci tylko mało istotny fragment - pojawi się dyskusja o braku potrzebnych rozliczeń i zgodzie na wykorzystywanie organów państwa do celów politycznych. Niejako zalegalizowane zostanie wykorzystywanie Funduszu Sprawiedliwości, środków z Lasów Państwowych czy na organizację pikników, na których reklamowano PiS, do celów wyborczych.
Jeżeli sprawozdanie zostanie odrzucone, podniesie się po stronie PiS larum o szykanowaniu opozycji i zamachu na demokrację. Dodatkowo od decyzji PKW można się odwołać, a odwołanie rozpatrywać powinna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Czyli ta, której obecnie rządzący nie uznają (z drobnym wyjątkiem, gdy prokurator generalny Adam Bodnar ją jednorazowo uznał, gdy dokonywała stwierdzenia ważności wyborów wygranych przez obecną większość).
Krótko mówiąc: niezależnie od tego, co PKW postanowi, będzie polityczna chryja. Ale przecież już jesteśmy do tego przyzwyczajeni, prawda?
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski