Minister powoła, minister odwoła, czyli Rada Fiskalna mniej niezależna niż planowano [OPINIA]
Nowo powołana instytucja, której zadaniem będzie recenzowanie pomysłów ministra finansów, nie będzie tak apolityczna, jak to zapowiadano. A przynajmniej tak twierdzą prawnicy doradzający premierowi, NIK i marszałek Sejmu.
Trwają właśnie prace legislacyjne nad utworzeniem Rady Fiskalnej. Ma to być siedmioosobowy organ, który będzie opiniował projekty ustaw finansowych oraz innych dokumentów rządowych mających wpływ na stabilność finansów państwa i sytuacji makroekonomicznej kraju. Minister finansów nie będzie musiał stosować się do wskazań rady, ale powinien to wówczas uzasadnić. W ten sposób polityka finansowa państwa ma być bardziej ekspercka, a mniej partyjna.
W projekcie ustawy oraz uzasadnieniu - za które odpowiada Ministerstwo Finansów - kilkukrotnie podkreślono, że nowo powołana rada będzie organem niezależnym, tak jak zresztą wymagają tego przepisy unijne. Tyle że skład rady oraz dość swobodna możliwość odwoływania jej członków przez ministra finansów, bądź co bądź polityka, w ocenie niektórych opiniujących projekt organów państwa, świadczy o tym, że niezależność i apolityczność rady może być fikcyjna - a źle oceniający ministra finansów członkowie rady będą mogli zostać przez niego odwołani.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Siedmiu wspaniałych
Zgodnie z projektem ustawy do siedmioosobowego składu Rady Fiskalnej po jednym przedstawicielu będą mogli powołać prezydent, Kolegium Najwyższej Izby Kontroli, sejmowa komisja właściwa ds. budżetu, minister finansów, a także przedstawiciele reprezentatywnych organizacji związkowych, organizacji pracodawców oraz organizacji jednostek samorządu terytorialnego.
Aby zasiadać w radzie trzeba będzie m.in. posiadać odpowiednie wykształcenie, mieć doświadczenie, nie być skazanym za umyślne przestępstwo lub przestępstwo skarbowe, a także posiadać nieposzlakowaną opinię. Nie będzie też można być czynnym politykiem, w tym przede wszystkim posłem, senatorem ani członkiem którejkolwiek z partii politycznych.
Kadencja członków rady ma trwać sześć lat, a jedna osoba może sprawować funkcję maksymalnie przez dwie kadencje. Przewodniczącym rady będzie osoba wskazana przez ministra finansów. Zgodnie z projektowanymi przepisami członka rady będzie mógł odwołać minister finansów w trzech przypadkach: gdy ten przestanie spełniać wymogi wymagane przy powołaniu, gdy poważnie zachoruje i nie będzie zdolny do pełnienia obowiązków lub gdy złoży pisemną rezygnację.
Łatwe odwołanie niepokornych
Rada Legislacyjna przy premierze, czyli prawniczy organ doradzający szefowi rządu, uważa, że gwarancje niezależności w projekcie ustawy są wątłe. W opinii przesłanej ministrowi finansów wskazano, że "o faktycznej niezależności organu nie rozstrzyga ustawowa deklaracja takiej niezależności, ale istnienie realnych prawnych gwarancji tej niezależności" oraz że "deklaracja niezależności nie czyni żadnej osoby niezależną".
Rada Legislacyjna zauważa, że w kryteriach umożliwiających powołanie danej osoby znajduje się "nieposzlakowana opinia", która ma przecież charakter ocenny. W efekcie minister finansów zawsze będzie mógł uznać, że dany członek przestał cieszyć się nieposzlakowaną opinią i go odwołać. I nikt nie będzie mógł temu się skutecznie sprzeciwić.
"Ocena, czy określona osoba spełnia wymagania powołania do określonego grona powinna być dokonywana na etapie powołania, a nie np. po kilku latach wykonywania funkcji. Tego rodzaju uprawnienie do odwołania może być wykorzystywane jako instrument nacisku albo represja w stosunku do członka, który działa niezgodnie z oczekiwaniami ministra" - spostrzega Rada Legislacyjna przy premierze.
Hołownia boi się upolitycznienia
Zaproponowana metoda powoływania i odwoływania członków Rady Fiskalnej nie podoba się także marszałkowi Sejmu Szymonowi Hołowni. Jacek Cichocki, szef Kancelarii Sejmu, w imieniu Hołowni wskazał w piśmie do ministra finansów, że "mając na uwadze, że członków Rady Fiskalnej będzie powoływał i odwoływał minister finansów, funkcję przewodniczącego rady będzie pełniła osoba wyznaczona przez tego ministra, a wynagrodzenie członków rady określi Rada Ministrów, wątpliwości budzi kwestia zakładanej przez projektodawcę niezależności powoływanej rady".
Marszałek Sejmu spostrzega też, że skoro założeniem jest, aby to poszczególne instytucje wskazywały przedstawicieli do rady, nie powinno być tak, że minister finansów będzie mógł arbitralnie ich odwoływać. I to nawet bez uzgodnienia tego z tymi, którzy wskazali daną osobę.
NIK ma zastrzeżenia
Zastrzeżenia ma też Najwyższa Izba Kontroli. NIK-owi nie podoba się proponowany dobór członków do rady. Prezes NIK Marian Banaś w piśmie do ministra finansów zauważa, że jeśli rada ma być niezależna od władzy politycznej, to nie powinno być tak, że członkowie wyznaczani przez stronę społeczną i samorządową będą stanowić w składzie rady mniejszość (trzy na siedem osób).
"Należy rozważyć nadanie uprawnień do wyboru członka rady uczelniom ekonomicznym lub organizacjom zrzeszającym ekonomistów, biorąc pod uwagę, że w radzie powinni zasiadać wysokiej klasy specjaliści z dziedziny makroekonomii i finansów publicznych. Dobór kandydatów, w którym głos decydujący mają środowiska ekspertów i naukowców będzie sprzyjał niezależności rady" - przekonuje Banaś.
Dalsza procedura prac nad projektem ustawy wygląda tak, że teraz Ministerstwo Finansów przeanalizuje zgłoszone uwagi i się do nich odniesie. Następnie projekt - po zmianach lub bez - trafi do zatwierdzenia przez rząd, a po uzyskaniu akceptacji Rady Ministrów - do Sejmu.