Wielki come back winylowego krążka
Wydawało się, że kompakty, a już na pewno mp3 błyskawicznie i na stałe zastąpią płyty analogowe. Dziś czarne krążki przeżywają swój wielki renesans. Koneserzy ich właściciele twierdzą, że prawdziwemu winylowi nic nie ma prawa dorównać.
W Wielkiej Brytanii w zeszłym roku sprzedano ponad milion winylowych singli. W Polsce czarnych płyt już się nie produkuje. Z rynkowej mapy zniknęły poczciwe Polskie Nagrania czy Muza. Ale kontratakują starocie. Najlepiej świetnie utrzymane. Rarytasy zbierane przez kolekcjonerów.
Czarne płyty najlepiej chodzą na internetowych aukcjach. Na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych to ok. 90%, W Polsce nowoczesność króluje, ale przewaga kompaktów nad winylem maleje. Skąd się bierze moda na krążkowe retro? Młodzi lubią dziś słuchać muzyki klubowej, często skreczują - twierdzi Andrzej Kubiak, właściciel sklepu muzycznego w Gdańsku.
Skreczowanie, czyli szumy, piski i zgrzyty dobiegające z płyty przesuwanej dłonią jest modne także w teatrze. Skreczy używa Jan Klata, młody i modny reżyser teatralny.
Dyskretny urok niedoskonałości
Nic dziwnego, że po modzie na lniane kreacje, ekologiczną żywność i wypoczynek na agroturystycznych farmach nawet w słuchaniu muzyki dążymy do naturalności. Choć musimy za to płacić niedoskonałością dźwięku i mniejszą wygodą w jego odtwarzaniu. Kompakt był postrzegany jako nośnik idealny, ale przecież nie oddaje naturalnego brzmienia muzyki- uważa Andrzej Kubiak.
Kolekcjonerzy czarnych płyt bardzo o nie dbają. W zestawie podstawowym mają zawsze miękką bawełnianą szmatkę do przetarcia powierzchni. Za zbrodnię uważają zostawienie na krążku linii papilarnych. Przygotowanie do słuchania to rytuał. Po pierwsze trzeba mieć gramofon. Andrzej Kubiak swoich płyt słucha na thorensie z 1969 roku. Chwali, bo to dobra firma. Kto pozbył się gramofonu Bambino, wyprodukowanego w łódzkiej Fonice na początku lat 60. i odziedziczonego po starszym rodzeństwie, ma pecha. Dziś, żeby kupić dobry sprzęt, trzeba po prostu znaleźć go w komisie albo w internecie. Bambino z 1964 r. kosztuje ok. 29 zł. Ale za perełkę z tubą zapłacimy już ponad półtora tysiąca złotych. Warto też kupić stabilną szafkę, by kołysanie nie przesuwało igły na płycie.
Najlepiej idą stare
Już od prawie dekady sprzedaje się w Polsce coraz więcej winyli- twierdzi Krzysztof Przyślewicz, znawca tematu, wrocławianin. Szkoda, że się ich nie produkuje. Jeśli ktoś chce wydać coś u nas na czarnym krążku, zleca tłoczenie firmom w Niemczech lub Czechach. Najlepiej idą stare płyty. Te z lat. 50., od Presleya, Beatlesów. Trzeba za nie płacić coraz więcej. Wiadomo staroci nie przybywa. Kiedyś ktoś za złotówkę pozbywał się płyty leżącej od lat na strychu, a dziś nie można jej nigdzie znaleźć twierdzi Przyślewicz.
Pierwsze wydanie "Please, Please Me" The Beatles z marca 1963 r. kosztuje ok. 500 euro. Oczywiście, jeśli uda się je zdobyć. Cena rośnie, gdy na płycie nie ma zarysowań, a okładka nie została pogięta. Dla konesera liczy się każdy szczegół- mówi Przyślewicz. Każdy uważnie studiuje napisy na krążku. Nie tylko tytuł i wykonawcę, ale także tytuły utworów, nazwę firmy, która wydała płytę. Ogląda papier, na którym to wszystko zostało wydrukowane. Płyty tłoczone kiedyś powstawały z lepszego winylu. W miarę upływu czasu jakość surowca marniała. Kilka lat temu w jednej z wrocławskich księgarń muzycznych znalazły się stare płyty jazzowe. Po pierwszym przesłuchaniu nie nadawały się do użytku. Były z gorszego winylu.
Coltrane albo Davis
Mieć na półce Coltranea czy Milesa Davisa z pierwszych wydań, to prawdziwa duma dla kolekcjonera- twierdzi Krzysztof Przyślewicz. We Wrocławiu trudno znaleźć dobre, stare płyty. Czechy, Niemcy, Belgia czy Holandia to królestwo płytowych second handów. Z ul. Oławskiej zniknął pan Darek, sprzedający krążki z ręki. Ale mamy też dobre wieści dla koneserów. Wkrótce ruszy mały sklepik, w którym można będzie kupić stare, dobre płyty. Na pewno o nim napiszemy.