Wielka Brytania przygotowuje się do Brexitu jak do wojny. Rozwód z UE będzie bolesny
Żołnierze w gotowości i miejsce na specjalne transporty leków. Brytyjski rząd nie przygotowuje się jednak do wojny tylko na Brexit bez porozumienia z UE. Robi się groźnie, bo już za 100 dni Londyn rozstanie się z Brukselą.
Rząd w Londynie rozpoczął intensywne przygotowania na wypadek, gdyby premier Theresie May nie udało się przekonać parlamentu do poparcia porozumienia brexitowego wynegocjowanego z Unią Europejską. Podejmowane działania przypominają planowanie do stawienia czoła katastrofie naturalnej, a nie zmianie politycznej.
Najwięcej rozgłosu zyskała konieczność postawienia w stan gotowości 3 500 żołnierzy służby czynnej i rezerwistów oddanych do dyspozycji władz na wypadek zakłóceń w funkcjonowaniu państwa. Rząd zarezerwował także dodatkową przestrzeń ładunkową na promach na Kanale La Manche w celu zapewnienia odpowiednich dostaw żywności i leków. Ministerstwa będą mogły skorzystać też z wynoszącej 2 mld funtów rezerwy budżetowej.
Ok. 140 tys. brytyjskich przedsiębiorstw otrzymało listy apelujące o rozpoczęcie przygotowań do "Brexitu bez porozumienia". Między innymi oznaczać to będzie przywrócenie barier celnych z powodu braku umowy o wolnym handlu pomiędzy Wielką Brytanią i UE. Europejskiej firmy zaczęły już o tym myśleć prosząc brytyjskich partnerów o podjęcie odpowiednich przygotowań.
Już 21 grudnia rząd ma zacząć dystrybuować liczący 100 stron pakiet informacyjny na temat przygotowań do opuszczenia UE. Płynące z Downing Street zapewnienia nie uspakajają nastrojów na Wyspach. Mnożą się katastroficzne scenariusze od perspektywy rozpadu Zjednoczonego Królestwa po wyliczenia kosztów. Według różnych źródeł każdy Brytyjczyk na przestrzeni swojego życia zapłaci brexitowy rachunek wahający się od 30 tys. do 100 tys. funtów.
Premier Theresa May podejrzewana jest przy tym o celowe podgrzewanie atmosfery i próbę zastraszenia nie tyle opinii publicznej, co jej przedstawicieli w parlamencie. Szefowej rządu nadal nie udało się zyskać poparcia większości deputowanych dla liczącego ponad 500 stron porozumienia z Brukselą. Ostateczne głosowanie w Izbie Gmin ma odbyć się między 14 a 21 stycznia 2019 r.
Oznacza to, że dopiero w połowie stycznia okaże się, który z trzech głównych scenariuszy będzie realizowany. Theresa May przekonuje, że najlepszym rozwiązaniem będzie akceptacja porozumienia zakładającego uregulowanie wielomiliardowego rachunku na rzecz Brukseli, czy utrzymanie wspólnotowych reguł w handlu.
Przeciwnicy tego rozwiązania twierdzą, że porozumienie oznacza zachowanie przez Londyn europejskich rygorów bez realnego wpływu na politykę Brukseli. Stąd przeciwnicy Brexitu opowiadają się za ponownym referendum i pozostaniem we Wspólnocie. Taki wariant stał się bardziej prawdopodobny w świetle ekspertyzy Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości stwierdzającej, że Wielka Brytania może jednostronnie zrezygnować z Brexitu. Z kolei twardzi zwolennicy rozwodu z UE przekonują, że Brexit bez porozumienia jest lepszy od złego porozumienia, nie wspominając już o dalszym członkostwie w UE.
Walka o głosy w Izbie gmin toczyć się będzie do ostatniej chwili, co z jednej strony jest zrozumiałe, a równocześnie mordercze dla przedsiębiorców i gospodarki jako takiej. Nikt nie potrafi dziś powiedzieć, jak będą wyglądały relacje między Wielką Brytanią i UE po 29 marca 2019 r., gdy Londyn – najprawdopodobniej - rozstanie się z Brukselą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl