Powódź z 1997 roku podtopiła Cimoszewicza
- To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna - powiedział ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz i prawdopodobnie te słowa będą mu się śniły do końca życia.
Powódź tysiąclecia pochłonęła 114 ofiar, w tym aż 56 w Polsce. Wylały wtedy dorzecza rzek Bóbr, Bystrzyca, Kaczawa, Kwisa, Mała Panew, Nysa Kłodzka, Nysa Łużycka, Odra, Olza, Oława, Skora, Szprotawa, Ślęza i Widawa, a także górnej Wisły i Łaby. W Polsce najbardziej ucierpiały Wrocław i Opole.
- SLD i rząd Cimoszewicza przepadły w wyborach w dużej mierze w konsekwencji tego jednego zdania - ocenia ekspert ds. wizerunku Zbigniew Lazar.
- Premier Cimoszewicz powiedział prawdę, niewygodną prawdę. Oburzenie społeczeństwa pewnie bardziej wynikało nie z tego, co powiedział, ale kiedy to powiedział.