Wiceszef ZNP: strajkujemy w interesie uczniów. To nasza wspólna sprawa
Wiceprzewodniczący ZNP Krzysztof Baszczyński zapewnia, że strajk nauczycieli nie ma na celu jedynie podwyższenia wynagrodzeń pracowników szkół, ale również poprawę jakości polskiej oświaty. Związkowiec podkreśla, że termin zakończenia protestu zależy od rządu.
08.04.2019 21:09
- Może to dziwnie zabrzmi, ale my występujemy w interesie uczniów. To nasza wspólna sprawa. Jestem przekonany, że większość rodziców nas rozumie. To nie jest tylko strajk "o pieniądze”. Protestujemy przeciwko całej "deformie” oświaty. Liczymy na poprawę jakości kształcenia - powiedział na antenie TVN24.
Wiceszef ZNP nie potrafi przewidzieć, kiedy nauczyciele skończą strajk. - Wszystko zależy od moich kolegów i koleżanek w szkołach. To strajk pracowników oświaty, nie tylko nauczycieli. Dziś strajkowało ponad 14 tys. szkół w całej Polsce - tłumaczył.
Baszczyński twierdzi, że rozmowy z rządem utknęły w martwym punkcie. Stanowisko strony rządowej pozostaje niezmienne od 25 marca, kiedy odbyły się negocjacje w warszawskim Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog". Podczas gdy związkowcy domagali się podwyżki w wysokości co najmniej 1000 zł, ministerstwo edukacji zaproponowało im 500 zł.
Nauczyciele nie głosują na PiS?
W sprawie strajku nauczycieli zabrał głos również senator Marek Borowski. Jego zdaniem, rząd zlekceważył pracowników oświaty i wolał przeznaczyć pieniądze z budżetu na projekty socjalne. - Rząd jak mantrę powtarza, że odpowiedzialne jest ZNP i Broniarz. Sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Sami politycy PiS przyznają, że nauczyciele zarabiają za mało. Jak to jest, że nie ma pieniędzy, skoro przekazano 40 miliardów złotych na rozmaite projekty socjalne? Kompletnie zlekceważono tę grupę. Uważano, że strajk to blef. PiS kierował pieniądze wyłącznie do grup, u których miał najwyższe notowania - ocenił.
Podobnego zdania był Paweł Kowal, niegdyś poseł Polski Razem. - PiS uznało, że nauczyciele nie znajdują się w grupie ich elektoratu, dlatego przeznaczyło pieniądze na innych. Rząd ma rachubę, że będzie w stanie podzielić wyborców, ale strajk okazał się dla PiS trochę za duży. Niebawem do nauczycieli dołączą lekarze i ratownicy medyczni. Tylko w okresie kampanii wyborczej mogą coś dla siebie ugrać - stwierdził.
Źródło: TVN24
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl