Wiceminister MON jechał pod prąd. Poseł PiS: to kłamstwo
Limuzyna wiceministra MON jechała na konferencję na sygnałach i pod prąd. - Może te sygnały nie były potrzebne, ale nie miałem czasu - tłumaczył dziennikarzom Bartłomiej Grabski.
06.06.2017 | aktual.: 06.06.2017 11:44
Poniedziałek, ok. godz. 11. Do Radomia wjeżdża limuzyna resortu obrony narodowej. Auto mknie na sygnałach świetlnych i dźwiękowych. W pewnym momencie wjeżdża też pod prąd. Na nieszczęście dla Bartłomieja Grabskiego, podsekretarza stanu oraz Piotra Szczepańskiego, dyrektora departamentu prawnego, eskapadę obserwują dziennikarze.
- Ruszyłam spod świateł na skrzyżowaniu ulic Kelles-Krauza, Malczewskiego i Wernera, gdy usłyszałam syrenę. W lusterku zobaczyłam ciemne auto z kogutem na dachu. Kierowcy zaczęli zjeżdżać, aby umożliwić przejazd, ale na Malczewskiego, przy skrzyżowaniu z ulicą Stańczyka, kierowca samochodu zjechał na przeciwległy pas i tak jechał aż do ronda przy kościele świętej Trójcy, zaskakując zupełnie kierowców zjeżdżających z ronda – relacjonuje jedna z miejscowych reporterek.
Suski: nic się nie stało
Dokąd tak spieszyli się urzędnicy MON? Chodziło o konferencję prasową związaną z organizacją Air Show 2017. Kiedy zaczęły się pytania dziennikarzy o jazdę na sygnałach oraz z włączonymi syrenami, radomski poseł PiS Marek Suski wypalił, że „nic się nie stało”.
– Starałem się jak najszybciej do państwa dojechać i rzeczywiście być może te sygnały nie były potrzebne – powiedział wiceminister Grabski. Dodał, że „nie miał czasu” i „musiał w godzinę dotrzeć z Warszawy”.
O komentarz "Fakt24" poprosił wydział prasowy MON: - Nie ukrywam, że musimy skonsultować sprawę z kierownictwem – usłyszeli dziennikarze. Nieco bardziej rozmowny był Wojciech Skurkiewicz, parlamentarzysta PiS.- Minister Grabski powiedział w poniedziałek „przepraszam” i koniec. Nie widzę problemu. Nie wydaje mi się, żeby mógł jechać pod prąd. Jeżeli ktoś tak mówi, po prostu łże – w rozmowie z Fakt24 komentuje poseł.
Wiceminister dał się poznać warszawiakom z zamiłowania do pirackiej jazdy. Jego „osiągnięcia” to m.in. kogut na dachu, przebijanie się w korku i jazda pod prąd ulicą przy warszawskim zoo. Limuzyna podsekretarza regularnie pojawia się na stołecznej Pradze, kiedy polityk pędzi do ministerstwa z Łomianek.
Pod koniec marca żołnierz, który kierował limuzyną wiceszefa MON Bartosza Kownackiego, gdy zderzyła się z innym autem na warszawskim Powiślu, został ukarany mandatem.
Źródło: Fakt24.pl
Przeczytaj też: Nowe informacje o wypadku Macierewicza.