Węgry: rozpoczęło się referendum ws. kwot relokacji uchodźców
• Referendum w sprawie obowiązkowych kwot relokacji uchodźców rozpoczęło się w niedzielę na Węgrzech
• Jego wynik jest raczej przesądzony, utrzymuje się natomiast niepewność co do tego, czy będzie ważne
• Rząd pyta, czy Unia Europejska może decydować o obowiązkowym przyjmowaniu migrantów przez poszczególne kraje
• Przez większość ekspertów referendum traktowane jest jako plebiscyt popularności węgierskiego premiera Viktora Orbana
• Jesteśmy dumni, że Węgry jako pierwsze głosują w tej sprawie - powiedział Orban po oddaniu głosu
• Dodał też, że ustąpi, jeśli głosów na "tak" będzie więcej
W referendum, które zostało zainicjowane przez rząd, postawiono pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?". Aby było ono ważne, ważny głos musi oddać przynajmniej 50 proc. spośród ponad 8,27 mln osób uprawnionych do głosowania.
Do głosowania na "nie" namawiał rząd w bardzo intensywnej kampanii, w której wiązał imigrację m.in. z zagrożeniem terrorystycznym. Za takim głosowaniem była również opozycyjna skrajnie prawicowa partia Jobbik. Za bojkotem lub oddaniem nieważnego głosu opowiedziały się Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP) i kilka innych ugrupowań, a za głosowaniem twierdząco - Węgierska Partia Liberalna, która w takiej odpowiedzi widzi głos za otwartą i solidarną Europą.
10 331 lokali wyborczych w kraju będzie czynnych od godz. 6 do 19. Oprócz tego będzie można głosować w 105 przedstawicielstwach zagranicznych Węgier. Ponadto około 275 tys. osób dysponujących węgierskim obywatelstwem, ale niezameldowanych na Węgrzech, a więc np. Węgrzy z państw ościennych, miało prawo oddania głosu listownie.
Wstępne wyniki głosów oddanych na Węgrzech mają być znane w niedzielę w godz. 22-23. Obejmą one zdecydowaną większość głosów, gdyż do głosowania w kraju jest uprawnionych 96,5 proc. wyborców.
Ostateczne wyniki obejmą także dane z przedstawicielstw dyplomatycznych, które mają zostać dostarczone na Węgry w urnach w ciągu kilku dni, oraz głosy oddane listownie, które zaczną być liczone po zakończeniu głosowania.
- Ostateczne wyniki będą prawdopodobnie w drugiej połowie przyszłego tygodnia - powiedział PAP rzecznik Narodowego Biura Wyborczego Daniel Listar.
Najnowszy sondaż Instytutu Publicus wskazuje na przytłaczającą przewagę osób chcących udzielić odpowiedzi przeczącej na stawiane w referendum pytanie. Wśród respondentów zdecydowanych wziąć udział w referendum aż 74 proc. zamierza zagłosować na "nie", tylko 5 proc. na "tak", 3 proc. chce oddać głos nieważny - o co apelowała część opozycji - a 18 proc. jeszcze nie wie, jak zagłosuje.
Z sondażu tego wynika też, że nie jest pewne, czy referendum będzie ważne. Tylko 46 proc. ankietowanych zadeklarowało, że na pewno wezmą udział w referendum.
Opozycja zarzuca premierowi Viktorowi Orbanowi, że poprzez referendum chce odwrócić uwagę od palących problemów w kraju, takich jak oświata czy służba zdrowia.
"Jesteśmy dumni, że Węgry jako pierwsze głosują w tej sprawie"
Orban wyraził nadzieję, że głosów na "nie" będzie więcej niż na "tak". Ocenił, że to wystarczy, by upełnomocnić rząd i parlament.
- Zawsze lepsze ważne niż nieważne (referendum), ale skutki publiczno-prawne tak czy inaczej nastąpią, gdyż zobowiązaliśmy się, że zawartą w pytaniu regulację prawną, zgodnie z którą tylko parlament może zdecydować o tym, z kim Węgrzy chcą razem żyć, uczynimy częścią systemu prawnego. Zrobimy to niezależnie od tego, czy (referendum) będzie ważne, czy też nie. Warunek jest taki, by głosów na "nie" było więcej niż na "tak" - oznajmił.
Zapytany, czy ustąpi, jeśli głosów na "tak" będzie więcej, odpowiedział twierdząco.
I dodał: "jesteśmy dumni, że Węgry jako pierwsze głosują w tej sprawie".
Najnowszy sondaż Instytutu Publicus wskazywał na przytłaczającą przewagę osób chcących udzielić odpowiedzi przeczącej na stawiane w referendum pytanie. Wśród respondentów zdecydowanych wziąć udział w referendum aż 74 proc. zamierzało zagłosować na "nie", tylko 5 proc. na "tak", 3 proc. chciało oddać głos nieważny - o co apelowała część opozycji - a 18 proc. jeszcze nie wiedziało, jak zagłosuje.
Z sondażu tego wynika też, że nie jest pewne, czy referendum będzie ważne. Tylko 46 proc. ankietowanych zadeklarowało, że na pewno wezmą udział w referendum. O godz. 9 frekwencja wyniosła 7,25 proc.
We wrześniu ubiegłego roku państwa UE podjęły decyzję o rozmieszczeniu między siebie w ciągu dwóch lat 160 tysięcy uchodźców docierających do Grecji i Włoch. Udział w programie jest obowiązkowy, a każdy kraj ma przypisaną liczbę uchodźców, którą ma przyjąć. Przeciw głosowały Węgry, Czechy, Słowacja i Rumunia.
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska