Węgry oskarżają Stany Zjednoczone. Na celowniku znaczące plakaty
Węgierski rząd premiera Viktora Orbána oskarża amerykańską ambasadę w Budapeszcie o ingerowanie w politykę wewnętrzną kraju. Chodzi o plakaty, które pojawiły się w kilku miastach.
Szef sztabu Orbána Gergely Gulyás odniósł się do plakatów, które w ostatnich dniach pojawiły się w kilku węgierskich miastach i które podobno zostały sfinansowane właśnie przez ambasadę USA. Jego zdaniem jest to niepotrzebna "kampania wojenna". Motywy na plakatach łączą wspomnienie sowieckiej okupacji na Węgrzech oraz rosyjskiego ataku na Ukrainę i domagają się wycofania przez Rosję wojsk, aby mógł zapanować pokój. Opatrzone są napisami "Rosjanie precz!".
Oburzony Gulyás zapewnił, że "wspólnym interesem jest jak najszybsze zawieszenie broni i rozmowy pokojowe." Podkreślił również, że Budapeszt nie ma zamiaru ulegać żadnym amerykańskim naciskom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
USA szykuje się do nałożenia sankcji
Ponadto od wielu dni spekulowano, powołując się na "kręgi dyplomatyczne", że Stany Zjednoczone mogłyby nałożyć sankcje na osoby bliskie rządowi lub partii Orbána za korupcję. Ambasada amerykańska w Budapeszcie nie zaprzeczyła, że istnieje taka możliwość. Przekazała jednak, że ten środek na razie nie został zastosowany.
Według agencji informacyjnej MTI Gulyás potępił rosyjską agresję i zapewnił, że Węgry przestrzegają prawa międzynarodowego. Udzielają również pomocy humanitarnej Ukrainie, ze szczególnym uwzględnieniem Zakarpacia, gdzie mieszka niewielka mniejszość węgierska.
Premier kraju Viktor Orbán wciąż jednak unika bezpośredniej krytyki rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.