PolskaWędkarz zabił kajakarza - trzeci proces

Wędkarz zabił kajakarza - trzeci proces

Czy emeryt Feliks S., wędkarz znad Kanałku
Żerańskiego w Warszawie, chciał w 2000 r. zabić trenującego tam
kajakarza, czy też bronił się przed jego atakiem - takie pytanie
już trzeci raz stanęło przed stołecznym sądem okręgowym.

Wędkarz zabił kajakarza - trzeci proces

W środę rozpoczął się ponowny proces w tej sprawie. Oskarżony - tak jak poprzednio - nie przyznał się do tego, że chciał zabić i oświadczył, że był zaatakowany przez kajakarza. Poruszający się z wyraźnym trudem i przy pomocy tzw. balkonika 80-letni Feliks S. powiedział sądowi, że jest schorowany "jak każdy człowiek w tym wieku". Cierpi na częściowy paraliż, prostatę, niedowład nóg. Od października 2000 r. spędził w tej sprawie dwa i pół roku w areszcie.

16 października 2000 r. nad Kanałkiem Żerańskim w Warszawie wędkujący tam z innymi osobami Feliks S. ugodził śmiertelnie scyzorykiem Damiana Ś. - jednego z kajakarzy, z którymi wcześniej wdał się w sprzeczkę. Damian Ś. był dobrze zapowiadającym się sportowcem. Zdaniem obrońcy wędkarza, mec. Danuty Dąbrowskiej, ten fakt nieco przeszkadza sądowi w obiektywnym ustaleniu okoliczności sprawy.

Powodem zajścia było to, że kajakarze przepłynęli w pobliżu wędki emeryta. S. od początku twierdzi, że nie chciał nikogo zabić, choć gdy napastnik zbliżał się do niego krzyczał, że go "skaleczy". Konflikt między wędkarzami a trenującymi na kanałku kajakarzami trwał od dawna, wcześniej już dochodziło do utarczek między zwaśnionymi stronami.

W pierwszym procesie w 2001 r. sąd uznał Feliksa S. za winnego zabójstwa i skazał go na 9 lat więzienia. Sąd Apelacyjny uchylił jednak ten wyrok, zwolnił oskarżonego z aresztu i nakazał sądowi I instancji ustalić liczne szczegóły ważne dla sprawy: pominięto bowiem eksperyment procesowy (odtworzenie zdarzeń nad kanałkiem zapisane na wideo); nie wyjaśniono sprzeczności w zeznaniach świadków, jeden np. w śledztwie mówił o groźbach kajakarza wobec wędkarza: "Będziesz pływał dziadku".

Oskarżony utrzymuje właśnie, że to kajakarze byli agresywni, dlatego został zaatakowany. Kajakarze - koledzy zamordowanego - twierdzą z kolei, że to wędkarz był agresywny. Bezsporne jest to, że w efekcie sprzeczki kajakarz Damian Ś. podpłynął do brzegu, wysiadł z łodzi i podbiegł do wędkarza. Co do dalszego przebiegu wydarzeń oskarżony i prokuratura się różnią.

Wędkarz powiedział na procesie, że gdy łowił ryby, nadpłynęło kilku kajakarzy, płynąc blisko i płosząc ryby. Zwrócił im uwagę, żeby płynęli nieco dalej, na co mieli nie zareagować, a jeden z nich miał pokazać mu język. Jak sam przyznał, zwymyślał ich wtedy. Jesteście łobuzy, s...syny, a nie sportowcy - miał powiedzieć. Na to kajakarze: My cię załatwimy, utopić dziada.

W ponownym procesie przed dwoma laty Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił wędkarza uznając, że działał on w wyniku "błędu usprawiedliwionego okolicznościami", co wyłącza jego odpowiedzialność karną. Apelacja uchyliła i ten wyrok, nakazując ponowne zbadanie sprawy, a konkretnie tego, czy działanie wędkarza mieściło się w granicach obrony koniecznej.

Prokuratura podtrzymuje oskarżenie, bo nie dała wiary wyjaśnieniom oskarżonego, według których czuł się on zagrożony. Na dowód tego oskarżyciel stwierdza, że Feliks S. nie wzywał pomocy, a zamiast zbagatelizować sprawę zachował się inaczej, czyli wyjął nóż i ugodził nim kajakarza w serce, a także zadał mu ranę ciętą.

Podobne zdanie miał sąd, który w pierwszym wyroku przypominał, że biegli psychiatrzy stwierdzili ograniczoną poczytalność Feliksa S. (ma tzw. zespół psychoorganiczny). Sprawa śmierci Damiana Ś. pozostaje nadal otwarta, sąd może w ponownym procesie zarówno uznać winę oskarżonego, jak i uniewinnić go.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)