We wtorek Amerykanie będą wspominać Katrinę
We wtorek przypada pierwsza rocznica
huraganu Katrina i wywołanej nim powodzi w Nowym Orleanie, jednego
z największych kataklizmów w dziejach USA. Oprócz zniszczeń i
licznych ofiar, miał on poważne reperkusje polityczne: negatywnie
odbił się na wizerunku Ameryki na świecie i pozycji prezydenta
George'a Busha.
27.08.2006 | aktual.: 27.08.2006 11:37
29 sierpnia 2005 r. huragan kategorii 4 (w 5-stopniowej skali) uderzył w północne wybrzeże Zatoki Meksykańskiej, pustosząc nadmorskie miasta w stanach Alabama, Missisipi i Luizjana. Następnego dnia wzbierające fale przerwały wały przeciwpowodziowe w Nowym Orleanie, leżącym około 3 metrów poniżej poziomu morza i otoczonym z trzech stron wodą. Powódź zalała 80% powierzchni miasta, głównie jego najuboższe dzielnice. Nie ucierpiała, na szczęście, historyczna French Quarter (Dzielnica Francuska) - kolebka jazzu i unikalnej miejscowej kultury cajun. Zniszczenia na całym wybrzeżu objęły obszar równy mniej więcej powierzchni Wielkiej Brytanii.
Mimo ostrzeżeń meteorologów, żywioł kompletnie zaskoczył władze Nowego Orleanu, stanu Luizjana i agendy rządu federalnego, które nie spodziewały się przerwania wałów. Przed powodzią ewakuowano tylko część mieszkańców. Według oficjalnych danych w powodzi zginęło około 1400 osób, chociaż dokładna liczba nie jest znana. Przez pierwsze dni w nie zalanych dzielnicach panowało prawo dżungli. Uzbrojone bandy plądrowały sklepy i zabijały; część policji uciekła.
Prezydent Bush dopiero drugiego dnia zareagował na katastrofę - przeleciał nad spustoszonymi terenami samolotem rządowym. Osobiście przyjechał tam dopiero po czterech dniach. Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA) zawiodła na całej linii, spóźniając się z akcją ratunkową i nie potrafiąc współpracować z władzami stanowym i miejskimi. Jej szef, mianowany przez Busha niekompetentny i nieudolny Michael Brown, pod naciskiem krytyki musiał podać się do dymisji, choć wcześniej prezydent powiedział, że "robi świetną robotę".
W kilka miesięcy później okazało się, że na kilka dni przed huraganem Bush uczestniczył w naradzie, na której eksperci ostrzegali, że wały mogą zostać przerwane. Nic wszakże nie zrobiono, aby zapobiec tragedii.
Nie spisały się jednak także władze miejskie - burmistrz Nowego Orleanu, Ray Nagin, nie wykorzystał do ewakuacji mieszkańców setek autobusów stojących w zajezdni. Gubernator Luizjany, Catherine Blanco, nie zmobilizowała na czas do akcji ratunkowej stanowej Gwardii Narodowej. Przeważającą większość ofiar powodzi stanowili Murzyni - prawie 70% populacji Nowego Orleanu, przeważnie najbiedniejszej. Wielu z nich nie było stać na ewakuację przed kataklizmem na własną rękę - z braku samochodu albo funduszy na zakwaterowanie gdzie indziej. Zdjęcia tysięcy czarnych powodzian, bezradnie oczekujących na pomoc na dachach zatopionych domów, obiegły cały świat. Dobitnie potwierdziły one, że Ameryka jest wciąż krajem ogromnych podziałów klasowych i rasowych.
Jak obliczono, Katrina spowodowała największe straty materialne w historii klęsk żywiołowych w USA: około 80 miliardów dolarów. Kongres wyasygnował ponad 110 miliardów na odbudowę z budżetu federalnego.
Z kwoty tej wydano jednak do tej pory tylko 44 miliardy dolarów. Odbudowa Nowego Orleanu opóźnia się; nie ukończono jeszcze m.in. reperacji wałów przeciwpowodziowych. Z opublikowanych niedawno kilku raportów wynika, że kilkaset milionów dolarów przy okazji zmarnowano. 80% drobnych przedsiębiorstw na zniszczonym kataklizmem wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej nie otrzymało jeszcze obiecanych przez rząd federalny pożyczek na powetowanie sobie strat.
Na szczęście, poszkodowanym pomogły także liczne prywatne organizacje dobroczynne i pomocowe, jak Amerykański Czerwony Krzyż.
Z ponad 455 tysięcy ludności, jaka zamieszkiwała Nowy Orlean przed powodzią, powróciło na razie tylko około połowy. Miasto wciąż cierpi na częste wyłączenia prądu i spadek ciśnienia bieżącej wody. Szaleje przestępczość i korupcja. Gospodarka, w dużej części oparta na turystyce, powoli wraca do życia. Ale Nowy Orlean nigdy już nie będzie tym, czym był przed kataklizmem, gdyż znacznej części domów nie da się po prostu - albo nie opłaca się - odbudować.
Katrina stała się swego rodzaju cezurą dla prezydentury Busha. Ukazując nieudolność rządu wobec klęski żywiołowej, decydująco przyczyniła się do spadku popularności prezydenta. Od roku jego notowania w sondażach nie przekraczają 40-42 procent. Demokraci używają huraganu i powodzi jako jednego z głównych argumentów przeciw Republikanom w czasie kampanii przed listopadowymi wyborami do Kongresu.
Tomasz Zalewski