Wcześniejsze wybory w Wielkiej Brytanii? Ministrowie już się szykują
Ministrowie brytyjskiego rządu szykują się na ewentualność przedterminowych wyborów do parlamentu - informuje "The Telegraph". To efekt wyroku Wysokiego Trybunału, zgodnie z którym rząd powinien uzyskać zgodę parlamentu na rozpoczęcie procedury Brexitu. Wcześniej premier Theresa May zapowiadała, że nie zamierza konsultować się z Izbami Gmin i Lordów, mówiąc, że wynik referendum i uprawnienia ministrów wystarczą, by podjąć działania związane z Brexitem.
- Problem polega na tym, że mamy większość za Brexitem wśród obywateli i większość za pozostaniem w UE w parlamencie - mówił anonimowo jeden z ministrów dla gazety. Polityk dodał, że są niewielkie szanse, by wygrać apelację. Jeśli pomimo rządowego odwołania decyzja Wysokiego Trybunału zostanie utrzymana przez Sąd Najwyższy (Supreme Court), rząd będzie musiał przedstawić ustawę w parlamencie.
Miękki czy twardy Brexit?
Dlatego członkowie gabinetu - według "The Telegraph" - coraz częściej rozważają scenariusz, w którym premier May doprowadziłaby do wczesnych wyborów parlamentarnych, zaledwie dwa lata po ostatnim głosowaniu, w którym Partia Konserwatywna uzyskała samodzielną większość w Izbie Gmin. Jednak równocześnie większość w obu izbach parlamentu mają politycy proeuropejscy. Z kolei najnowszy sondaż, opublikowany przez "The Telegraph" wskazują, że przedterminowych wyborach eurosceptycy mogliby mieć ok. 150 więcej miejsc w parlamencie.
Jeśli po przegranej apelacji ustawa ws. Brexitu trafi do parlamentu, może to oznaczać, że powstrzymany będzie "twardy" wariant wyjścia z UE. W toku dyskusji w Izbie Gmin i Izbie Lordów posłowie będą mogli modyfikować proponowaną ustawę, zmuszając rząd do ewentualnych ustępstw wobec dotychczas przyjętej linii, opierającej się na ograniczeniu swobody przepływu osób i opuszczeniu wspólnego rynku Unii Europejskiej.
Protesty parlamentarzystów
Wzrost niepewności politycznej związany jest też z pierwszą rezygnacją konserwatywnego posła ze względu na "nierozwiązywalny spór merytoryczny z rządem". W czwartek swój mandat złożył Stephen Phillips, który podkreślił, że - pomimo poparcia dla wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - nie zgadza się ze stanowiskiem rządu, który próbuje ominąć głosowania w parlamencie. Polityk skrytykował także rząd za okazanie niewystarczającej pomocy nieletnim uchodźcom-sierotom.
Według dziennikarzy "Telegraph", jego decyzja wzbudziła obawy wśród części członków gabinetu, że kolejni proeuropejscy posłowie mogą podjąć podobną decyzję, doprowadzając do wyborów uzupełniających, w których mogliby ubiegać się o nowy mandat, oparty na opozycji wobec tzw. "twardego Brexitu", czyli wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty, a także opuszczenia wspólnego rynku. To z kolei może zagrażać rządowej większości, która liczy zaledwie 14 posłów.
Aktualne sondaże wskazują, że w przypadku przedterminowych wyborów Partia Konserwatywna mogłaby liczyć nawet na zwiększenie samodzielnej większości w Izbie Gmin. Wybory parlamentarne powinny w zwykłym terminie odbyć się na wiosnę 2020.
(sol)