Ważne wizyty w Kijowie. "Ukraina jest pod nieustającym naciskiem"
Na wojnie od dawna nie ma znaczących postępów, tymczasem do Kijowa przyjeżdżają różni oficjele. Ich wizyty potęgują tylko pytania, czy jesteśmy o krok od rozmów pokojowych lub zawieszenia broni. - Ukraina jest pod nieustającym naciskiem - mówi w rozmowie z WP były ambasador Jerzy Marek Nowakowski.
23.11.2023 10:03
We wtorek minister obrony Niemiec Boris Pistorius przybył z wizytą do Kijowa, gdzie - według dziennika "Zeit" - miał spotkać się z Wołodymyrem Zełenskim. Ponadto do Ukrainy, by spotkać się z jej prezydentem, przybył także minister obrony USA Lloyd Austin. I to wszystko tylko w ostatnim tygodniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy to wzmożenie może być zapowiedzią kroku ku rozmowom pokojowym lub zawieszeniu broni?
Naciski na Ukrainę
- Jesteśmy w punkcie, w którym prezydent Ukrainy musi prowadzić wojnę, bo obiecał obywatelom odzyskanie wszystkich terytoriów ukraińskich. Z kolei jego zaplecze i środowisko międzynarodowe coraz mocniej naciskają, by z tej wojny w jakiś sposób nie tyle wyjść, co obniżyć jej intensywność. Tak, by nie była ona tak niszcząca - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii oraz prezes Stowarzyszenia Euroatlantyckiego.
Jego zdaniem, naciski dotyczące jakiejś formy zawieszenia walk są prowadzone.
Zaznacza, że nie widzi możliwości, by Ukraina zrezygnowała z terytoriów oficjalnie. Być może jednak będzie zmuszona do takiego kroku warunkami porozumienia - choć nie będzie to wyrażone wprost. - Ukraina może być zmuszona do wejścia w zawieszenie broni w sytuacji, gdy spora część Ukrainy będzie cały czas okupowana przez Rosjan - ocenia Jerzy Marek Nowakowski. I choć nic nie odda, to w praktyce tereny utraci.
- To zdaje się jest rzeczywiście perspektywa bardzo realna - ocenia były ambasador.
"Zachodnie wywieranie nacisku na Ukrainę będzie miało negatywny wpływ"
Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że byłby ostrożny, mówiąc o tym, czy ta sytuacja jest zapowiedzią tego, że zmierzamy w kierunku rozmów pokojowych czy zawieszenia broni.
- Przede wszystkim decyzja musi być po stronie samych Ukraińców. Jakiekolwiek zachodnie wywieranie nacisku na Ukrainę będzie miało negatywny wpływ i będzie źle odbierane - ocenia.
"Ukraina jest pod nieustającym naciskiem"
Nowakowski ocenia, że wypowiedzi Zełenskiego - jak w ostatnim wywiadzie, w którym mówił o ewentualnym zabiciu Putina ("To jest wojna, a Ukraina ma wszelkie prawa do obrony swojej ziemi" - red.) i próbach zabicia jego samego - mają związek z występującym właśnie wzmożeniem komunikacyjnym.
- Ukraina jest bowiem pod nieustającym naciskiem, by doprowadzić do jakiejś formy, choćby zamrożenia konfliktu czy zawieszenia broni - ocenia. Dlatego prezydent nasila swoje staranie i swoją obecność w mediach. W tym i takimi właśnie wypowiedziami.
- W oczywisty sposób wszyscy są tym konfliktem zmęczeni. Większość specjalistów mówiła, że Rosja i Ukraina jesienią tego roku dostaną zadyszki militarnej i politycznej. Do tego dochodzi sytuacja, gdy świat zachodni jest zobojętniały wobec tej wojny. Wszyscy się do niej przyzwyczaili - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
"Społeczeństwo ukraińskie jest skrajnie zmęczone wojną"
Jak prognozuje, będzie bardzo trudno utrzymać poziom poparcia społecznego dla dalszego wspierania Ukrainy. - Wydaje się być koniecznym poszukiwanie jakiegoś rozwiązania, które obniży intensywność konfliktu. Budżet amerykański i europejski nie bardzo wytrzymują ten poziom obciążeń, a i cała Ukraina jest skrajnie wyczerpana - zaznacza były ambasador.
I dodaje, że średnia wieku ukraińskich żołnierzy to ok. 40 lat. - Czyli już coraz starsi ludzie znajdują się na froncie. To też ma swoje konsekwencje. Społeczeństwo ukraińskie jest skrajnie zmęczone wojną - mówi Nowakowski.
Dr Marcin Zaborowski, podkreśla, że po stronie ukraińskiej widoczne jest zmęczenie nie tylko dlatego, że giną tysiące ludzi.
- Jest także zniecierpliwienie Zachodem i tym, że wsparcie dla Ukrainy płynie strumykiem. Bo pomocy zawsze jest mało. Ponadto, kiedy dociera broń, która mogłaby zmienić rzeczywistość pola walki, jest już po prostu za późno. Wywiad rosyjski wie, że broń dojdzie, bo o tym się głośno mówi - ocenia dr Zaborowski.
I podkreśla, że po stronie szeroko pojętego Zachodu zmęczenie występuje, bo cały czas w kierunku Ukrainy płyną środki a postępu na froncie nie widać.
"Niesamowicie groźne i ryzykowne" rozwiązanie dla Zełenskiego
- Wydaje się więc, że nacisk na prezydenta Zełenskiego jest. Zdaje sobie na pewno sprawę, że dla niego takie rozwiązanie jest niesamowicie groźne i ryzykowne - ocenia Nowakowski.
Dlaczego? Bowiem - jak wskazuje ekspert - Zełenski swój międzynarodowy i europejski autorytet zbudował na wizerunku twardego przywódcy państwa w wojnie. W sytuacji, gdyby zgodził się na jakieś ustępstwa, jego pozycja niesłychanie osłabnie. Oczywiście opozycja w kraju przeciwko niemu się bardzo ożywi - prognozuje Nowakowski.
Rosjanie czekają na wybory w USA
Były ambasador przypomina, że Rosjanie czekają na wybory amerykańskie. I wyjątkowo mocno trzymają kciuk za korzystne dla siebie rozstrzygnięcie. - W przekonaniu, że gdy wygra republikański kandydat, pomoc amerykańska dla Ukrainy nie tyle zniknie, co znacząco osłabnie. Wzrośnie natomiast nacisk, by Ukraińcy skapitulowali - zaznacza.
I dodaje, że z kolei Europa przyjmuje coraz większy ciężar wspierania Ukrainy.
Jak tłumaczy, jesteśmy blisko "kolejnego wielkiego konfliktu, angażującego Europę, czyli wojny na Bliskim Wschodzie". - Politycznie i finansowo ten konflikt byłby potwornie kosztowny - wyjaśnia Jerzy Marek Nowakowski.
I dodaje: taka układanka sprawia, że możliwości bardzo mocnego wspierania Ukrainy są coraz bardziej ograniczone.
"Dla Moskwy jest to fantastyczny sygnał"
- Ten, kto potrafi wygrać ostatnim oddechem, ten będzie zwycięzcą. Wyraźnie widać, że charakter wojny się zmienił i przypomina I wojnę światową w etapie, kiedy siły tkwiły w okopach i lały się rzeki krwi. A tym samym zaczynało brakować rekrutów - ocenia ekspert.
Nowakowski konkluduje, że będzie więc rósł nacisk na jakiekolwiek działanie wobec wojny w Ukrainie, a sama Ukraina będzie liczyła, że jeszcze uda się dokonać przełomu. - Rosjanie będą starali się doprowadzić do jak największego zdemolowania Ukrainy, by było to państwo upadłe - ocenia.
- W naszym interesie jest to, żeby nie zamrozić konfliktu w sytuacji, w której Rosja będzie miała poczucie, że jest zwycięzcą. Póki co obie strony mają poczucie, że trochę wygrały, trochę przegrały. Jeżeli Rosjanie otrzymaliby za dużo, a licytują bardzo wysoko, to będzie jasna zachęta, że jedynym dobrym sposobem na rozwiązywanie problemów, jest gigantyczna agresja - ostrzega Nowakowski.
Taka wygrana dla Moskwy byłaby fantastycznym sygnałem, że należy wywozić dzieci i bombardować ludność, bo to się opłaca.
"Apetyt rosyjski - dojść do Kijowa"
- Jeśli dojdzie do jakiegoś zawieszenia broni czy pokoju, który nie jest satysfakcjonujący dla Ukraińców, to wiadomo, że osłabi to ducha w narodzie ukraińskim. Moim zdaniem, to spowodowałoby też zamieszki w kraju. Ponadto osłabiłoby prezydenta Zełenskiego w sposób, z którego mógłby się nie podnieść - ocenia też dr Zaborowski.
Jak podkreśla, dla Rosji zawieszenie broni oznacza tylko przygotowanie się do dalszego ataku.
- Widzieliśmy to już w 2014 roku. Rosja zajęła Donbas i Krym, odczekała kilka lat i zajęła południową Ukrainę i dużą część wschodniej. Apetyt rosyjski jest taki, by dojść do Kijowa i kontrolować politycznie cały kraj - ostrzega ekspert.
- Zmęczenie i frustracja Zachodu wobec tego, co dzieje się w Ukrainie jest krótkowzroczne - ocenia dr Zaborowski.
I dodaje: - Rosja jest krajem oportunistycznym, który chce zmienić układ sił w Europie, a nie tylko w Ukrainie. Wspomagając Ukrainę wsparliśmy ją pomocą w granicy 3 mld dolarów. Porównajmy to z sytuacją, gdy byłoby bezpośrednie zagrożenie dla Polski ze strony Rosji. Byłyby to wydatki rzędu setek miliardów dolarów, na które państwa polskiego nie byłoby stać.
- Pomoc dla Ukrainy, którą dostarczamy jest istotna, ale jest też zdecydowanie tańsza niż bezpośrednia konfrontacja z Rosją - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski