Wassermann: w czasie wojny reaguje się inaczej
Minister koordynator służb specjalnych
Zbigniew Wassermann uważa, że w sprawie żołnierzy, którym
postawiono zarzuty zabójstwa ludności cywilnej w Afganistanie,
trzeba poczekać na poznanie "szerszych okoliczności". Powiedział też, że zachowania w czasie wojny bywają inne niż w normalnych warunkach.
15.11.2007 | aktual.: 15.11.2007 17:21
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/polscy-zolnierze-oskarzeni-o-zabojstwo-6038716720043137g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/polscy-zolnierze-oskarzeni-o-zabojstwo-6038716720043137g )
Polscy żołnierze oskarżeni o zabójstwo
Wassermann pytany, czy żołnierze byli źle przygotowani do misji, odparł: "to jest wojna, a jak jest wojna, to reakcje ludzkie są inne niż normalnie".
To jest sytuacja, w której żyje się w ogromnym stresie daleko od kraju, w warunkach bojowych. Nie wiadomo czy nie wjeżdża się samochodem na minę, nie wiadomo czy nie jest się wystawionym na cel jak kaczka, to wszystko powoduje, że człowiek reaguje inaczej - dodał.
Zdaniem Wassermanna, źle się stało, "bo w świetle tego co upubliczniła prokuratura doszło do jednego z najcięższych przestępstw". To jest zbrodnia przeciwko ludzkości, złamanie prawa międzynarodowego - powiedział.
Poczekajmy na szersze okoliczności tej sprawy. Dzisiaj można powiedzieć tyle, że nie powinni strzelać, że nie było uzasadnienia do takiej akcji i dlatego tak poważnie zostało to zakwalifikowane - powiedział. To jest zagrożone karą od 12 lat pozbawienia wolności- dodał.
Nawet dożywocie grozi sześciu żołnierzom, którym wojskowa prokuratura postawiła w środę zarzuty zabójstwa ludności cywilnej w Afganistanie.
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 sierpnia tego roku. Wyjazd patrolu, w skład którego wchodzili zatrzymani żołnierze, nastąpił po upływie kilku godzin od ataku na inny polski patrol, w wyniku którego uszkodzono dwa pojazdy.
Według prokuratury, żołnierze po dotarciu na miejsce nie stwierdzili obecności żadnych bojowników talibańskich i mimo tego, na rozkaz oficera, ostrzelali wioskę Nangar Khel z wielkokalibrowego karabinu maszynowego, a następnie granatami moździerzowymi kalibru 60 mm. W wyniku ostrzału śmierć poniosło sześciu Afgańczyków, a wśród rannych były też dzieci i kobiety - trzy z nich zostały trwale okaleczone.
Ostrzelanie afgańskiej wioski nie było związane z "jakimkolwiek równoczesnym, bezpośrednim, realnym aktem agresji ze strony ludności miejscowej, czy też zachowaniem zagrażającym życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu tak żołnierzy polskich, jak i żołnierzy innych państw pełniących służbę w ISAF" - powiedział prokurator Karol Frankowski z oddziału Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.
Prokuratura poinformowała też, że podejrzani potwierdzili fakt ostrzelania afgańskiej wioski i jednocześnie zaprzeczyli, by do ostrzału doszło w następstwie wymiany ognia z bojownikami. Wyjaśnili, że podawana po zdarzeniu wersja o wymianie ognia "była przygotowaną przez nich, oficjalną, nie polegającą na prawdzie wersją, uzgodnioną dla potrzeb prowadzonego postępowania służbowego i karnego" - podkreślił prok. Frankowski.