Polityka"Washington Post": po zaprzysiężeniu Trumpa znów eksplodują pociski rakietowe na Ukrainie

"Washington Post": po zaprzysiężeniu Trumpa znów eksplodują pociski rakietowe na Ukrainie

Największa od miesięcy ofensywa wspieranych przez Rosję separatystów na wschodzie Ukrainy, która trwa od niedzieli, może być sprawdzianem, czy nowy prezydent USA Donald Trump ugnie się pod naciskiem Kremla - pisze "Washington Post".

"Washington Post": po zaprzysiężeniu Trumpa znów eksplodują pociski rakietowe na Ukrainie
Źródło zdjęć: © PAP

Dziennik wątpi w to, aby tylko zbiegiem okoliczności było rozpoczęcie przez separatystów ofensywy dzień po rozmowie telefonicznej rosyjskiego prezydenta Władimira Putina z Trumpem. "Salwy rakiet Grad i ciężkiej artylerii, które spadają na pozycje ukraińskiej armii, wyglądają na test, czy nowy prezydent ugnie się pod presją Moskwy" - czytamy w artykule redakcyjnym.

Podczas swej rozmowy Trump i Putin nie omawiali szczegółowo Ukrainy. Według urzędników, na których powołuje się "WP", Trump nazwał to "trudną kwestią", po czym przeszedł do innych tematów. Wbrew pogłoskom Biały Dom nie wydał też rozporządzenia wykonawczego, które raptownie znosiłoby amerykańskie sankcje wobec Rosji za aneksję Krymu i za działania na wschodzie Ukrainy. Według gazety powodem mogła być krytyka, jaką Trump usłyszał w piątek od brytyjskiej premier Theresy May, a także od wysokich rangą Republikanów.

Być może zawiedziony Putin także czuł potrzebę, aby zaprotestować. A może chciał wpłynąć na poniedziałkowe spotkanie prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki i kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która jest jego najsilniejszym sojusznikiem na Zachodzie - zastanawia się "WP".

W niedzielę, po tygodniach spokoju, znów rozgorzały walki w pobliżu kontrolowanego przez armię rządową miasta Awdijiwka, na północ od opanowanego przez separatystów Doniecka. Walki szybko rozszerzyły się na Mariupol, strategiczne miasto nad Morzem Azowskim będące w rękach ukraińskich sił.

Według "WP" jedną z oznak, że chodzi o poważną ofensywę, za którą stoi Kreml, było to, że ukraińscy żołnierze i cywile zostali zalani SMS-ami z groźbami charakterystycznymi dla rosyjskich oddziałów zajmujących się walką elektroniczną.

Rosja, co było do przewidzenia, o nowe walki oskarżyła Ukrainę, a ukraińscy dowódcy wojskowi przyznali, że w ostatnich tygodniach ich siły posunęły się naprzód na ziemi niczyjej w stronę przeciwnika. "Jednak Poroszenko, który został zmuszony skrócić wizytę w Niemczech, ma niewiele powodów, by dążyć do kolejnej rundy walk na wschodzie, jako że dwie poprzednie doprowadziły do druzgocących porażek" jego armii - zauważa "WP".

Gazeta przypomina, że ukraińska gospodarka wykazuje oznaki ożywienia. W 2016 roku odnotowano dodatnie wskaźniki wzrostu, podczas gdy Rosja nadal jest w recesji. Widać też powolne postępy w sprawie reform gospodarczych i instytucjonalnych na Ukrainie.

Nowe walki zagrażają temu wszystkiemu i najpewniej właśnie do tego dąży Putin - zauważa waszyngtoński dziennik. Innym celem rosyjskiego prezydenta jest sprawienie, aby Trump szybciej dokonał ustępstw na rzecz Moskwy. Według "WP" nie chodzi tylko o cofnięcie sankcji, ale także o zaakceptowanie rosyjskiej strefy wpływów, obejmującej Ukrainę.

W zamian Putin proponuje USA współpracę w zwalczaniu dżihadystów z Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie, co wielokrotnie wychwalał Trump. "Jednak amerykańsko-rosyjska współpraca wojskowa jest także głównym celem Putin. Innymi słowy umowa, którą oferuje, przewiduje coś, czego naprawdę chce +w zamian+ za coś innego, czego też naprawdę chce" - ironizuje gazeta.

"Jeśli Trump na to przystanie, Putin osiągnie również trzeci cel: zmniejszy globalne wpływy USA na rzecz Rosji" - podkreśla "WP". Senator John McCain próbuje to uświadomić Trumpowi, a mocnym dowodem na to są historie stosunków dwóch poprzednich prezydentów i Putina. "Jeśli Biały Dom zdecyduje się zignorować to wszystko, Ukraina nie będzie jedynym przegranym" - konkluduje waszyngtoński dziennik.

Donald Trumpukrainarosja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (102)