Warszawskie autobusy i rosyjski partner. Siemoniak się tłumaczy
Dziennikarze Wirtualnej Polski ustalili, że kontrahentem Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie została spółka należąca do Rosjan i powiązana z Gazpromem. To ona dostarcza gaz do części stołecznych autobusów. Firma znajdowała się na liście sankcyjnej, ale kilka tygodni temu z niej zniknęła - biznes wart kilkaset mln zł Rosjanie sprzedali za 3 zł powiązanym z nimi Polakom. W programie "Tłit" WP szef MSWiA został zapytany o tę sprawę. - Przede wszystkim trzeba podkreślić to, że w momencie, kiedy z listy sankcyjnej została ta firma wykreślona w grudniu, miała już polskich udziałowców, więc te podstawy formalne ustały - powiedział Siemoniak. Gość programu zwrócił również uwagę na to, że Polska w zeszłym roku wygrała z tą firmą sprawę w sądzie. Firma zaskarżyła wpisanie na listę sankcyjną. - Natomiast najważniejsza informacja z punktu widzenia Polski jest taka, że nie ma rosyjskiego gazu w warszawskich autobusach - podkreślił minister. Prowadzący Patryk Michalski dopytywał także o transakcję za 3 zł. - Pytanie tylko, czy nie powinno być jakieś możliwości działania, jeśli widzimy, że spółka, która ma taki kapitału, sprzedaje za trzy złote swoje udziały - zapytał dziennikarz. - Jeśliby ta spółka transferowała jakieś pieniądze, zyski, do dawnych udziałowców, to tak, ale tu są twarde przepisy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy - odparł minister. Zwrócił uwagę, że za czasów rządów PiS kilka firm rosyjskich ściągnięto z listy sankcyjnej i również zdarzały się sytuacje, że udziałowcy nie mając możliwości działania w Polsce, sprzedawali tanio firmy, bo były dla nich bezużyteczne. - Więc ja tutaj w tym wszystkim nie widzę jakiegoś dramatycznego elementu, że coś zostało przez rosyjskich właścicieli z listy sankcyjnej sprzedane tanio jakimkolwiek innym właścicielom, nie rosyjskim - dodał. Dziennikarz zwrócił uwagę, że obecni właściciele firmy byli zaangażowani w działalność tej firmy. - Dlatego badamy tę sprawę. Włączyłem służby specjalne do tego badania, bo nie chcielibyśmy, żeby jakiekolwiek fikcyjne elementy były w tym wszystkim - podsumował.