Warszawiacy tłumnie odwiedzili wojskowe Powązki w dniu Wszystkich Świętych
Atmosfera spokoju i zadumy towarzyszyła warszawiakom, którzy tłumnie odwiedzili w dniu Wszystkich Świętych cmentarz wojskowy na stołecznych Powązkach. Wiele osób składało kwiaty i zapalało znicze m.in. przed pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej.
Na warszawskim cmentarzu wojskowym panowała atmosfera wyjątkowego dla polskiej tradycji święta. Odwiedzający cmentarz warszawiacy podkreślali, że Wszystkich Świętych i następujące po nim Zaduszki to niezwykle piękne święta, których urok podkreśla jesienna listopadowa aura. Wielu z odwiedzających wojskowe Powązki zapalało znicze w alei przy wejściu na cmentarz, gdzie pochowani są płk Ryszard Kukliński, prof. Leszek Kołakowski, prof. Bronisław Geremek, Jacek Kuroń i Adam Hanuszkiewicz.
Tradycyjnie znicze zapłonęły wśród charakterystycznych brzozowych krzyży ustawionych nad grobami harcerzy i harcerek Batalionu Armii Krajowej "Zośka", którzy polegli w walce o wolną Polskę w latach 1939-1945. Przy monumencie z czarnego granitu modlący się za dusze zmarłych ludzie ustawili ze zniczy płonący krzyż. Na mogiłach bohaterów Powstania Warszawskiego składano także kwiaty i małe biało-czerwone flagi.
W pobliżu harcerskich grobów kwestę na renowację i konserwację harcerskiej kwatery zorganizował Społeczny Komitet Opieki nad Grobami Poległych Żołnierzy Batalionu "Zośka", który dba o nią prawie 25 lat. Wszyscy darczyńcy otrzymywali specjalne naklejki z kotwicą Polski Walczącej; mogli też nabyć specjalną publikację-przewodnik poświęconą harcerskim grobom. Poza ich opisem czytelnik mógł zapoznać się z planem cmentarza i historią kwatery oraz z biografiami żołnierzy.
- Bardzo nam zależy na tym, żeby po wsze czasy te brzozowe krzyże przypominały o żołnierzach tego batalionu, który stał się symbolem całych Szarych Szeregów. To nasz cel: utrzymać tę kwaterę i upowszechniać wiedzę o ludziach, którzy tu są pochowani. Chodzi nam o to, by pamięć o nich była wciąż żywa, mimo że osoby z tamtego pokolenia, towarzysze poległych, wciąż od nas odchodzą - powiedział Wiesław Paluszyński z komitetu opieki nad grobami harcerskiego batalionu.
Wśród odwiedzających warszawską nekropolię spore zainteresowanie wzbudził widok kilku osób ze Stowarzyszenia Historycznego "Cytadela", którzy w wojskowych mundurach przedwojennej Polski zbierali pieniądze na rzecz odnowy pomników.
- Wizyta na wojskowych Powązkach, gdzie pochowani są tak wybitni polscy dowódcy jak generał dywizji Tadeusz Kutrzeba czy wspaniała postać pułkownika dyplomowanego Mariana Porwita, nie powinna ograniczać się jedynie do zdawkowego złożenia kwiatów. Jesteśmy tu, w polskich mundurach, bo chcemy, by wizyta ta stała się przyjemniejsza i bardziej pożyteczna. Kwesta służy temu, by pomóc odnowić zaniedbane groby polskich bohaterów - tłumaczył Tomasz Sarnecki, prezes Stowarzyszenia Historycznego "Cytadela".
Miłośnicy historii zachęcając do ofiarnego składania datków poza prezentacją umundurowania i broni z czasów II wojny światowej, rozdawali przechodniom okolicznościową gazetę z okazji prowadzonej kwesty. - Nie wystarczy ziemię ojczystą kochać za to, że się z niej korzyści ciągnie. Są i inne, wyższe względy. Przecież to ziemia, za której całość legło tyle tysięcy żołnierzy polskich - czytamy w gazecie, która w ten sposób przypomina słowa płk. Porwita z jego książki "Nauka o powinnościach żołnierza".
Tak jak przed rokiem setki zniczy zapłonęły przy pomniku i grobach ofiar katastrofy smoleńskiej. Wokół symbolicznie złamanego monumentu panowała atmosfera szczególnej zadumy. Mieszkańcy Warszawy boleśnie odnosili się do sprawy podziałów politycznych i społecznych wokół smoleńskiej tragedii sprzed ponad dwóch lat.
- Bardzo negatywnie odnoszę się do sporów w sprawie katastrofy smoleńskiej. Bardzo negatywnie i bardzo źle. One rozkładają naszą rzeczywistość i są zupełnie niepotrzebne. Przecież nie przywrócą one do życia ludzi, którzy tam zginęli, a nas tylko niszczą - powiedziała pani Bożena.
Ze słowem "spór" nie zgodziła się za to pani Anna, która zapaliła znicz przed smoleńskim pomnikiem. - W Polsce w tej sprawie nie ma żadnego sporu, chodzi tylko o poszukiwanie prawdy. Musimy wiedzieć co się stało 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku i nie spoczniemy dopóki jej nie poznamy. Polacy to wspaniały naród o wielkiej i pięknej kulturze. Bardzo szkoda, że wielu z nas tego nie docenia - powiedziała pani Anna.
- To okropne, że ludzie kłócą się nad grobami. W Polsce śmierć delegacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego wykorzystuje się do walki o władzę. Nie chcę w tym uczestniczyć, to jest bardzo smutne i szkodliwe dla nas wszystkich - podkreślił z kolei pan Andrzej.
Niedaleko pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. warszawiacy odwiedzali również teren kwatery na tzw. łączce, gdzie w latach 1948-1956 pochowano kilkaset osób zamordowanych przez UB. W miejscu tym w lipcu i sierpniu, dzięki staraniom IPN, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i Ministerstwa Sprawiedliwości, przeprowadzono pierwszy etap ekshumacji ofiar komunizmu wydobywając szczątki 117 osób. Warszawiacy w ciszy i zadumie zapalali znicze upamiętniając w ten sposób tak legendarne postaci jak gen. August Emil Fieldorf "Nil", rtm. Witold Pilecki i mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".