RegionalneWarszawaWywiad z Jej Perfekcyjnością

Wywiad z Jej Perfekcyjnością

Rzecznik Parady Równości o sytuacji osób LGBTQ w Warszawie!

Wywiad z Jej Perfekcyjnością
Źródło zdjęć: © Fot.: Max Ellis

04.06.2012 11:53

Jej Perfekcyjność bierze udział w tylu inicjatywach, że trudno je wszystkie zapamiętać, a co dopiero wymienić. Właściwie pasuje do niej określenie "człowiek orkiestra". Jeżeli nigdy o niej nie słyszeliście, tutaj znajdziecie listę funkcji, które pełni i happeningów, które zorganizowała. Nam opowiada o tym, jak wygląda sytuacja osób homo- i transseksualnych w Warszawie i w Polsce. Dzieli się także przemyśleniami na temat Parady Równości, której jest rzeczniczką.

Jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy ruchu LGBTQ w Warszawie.

Wciąż mnie bawi, gdy ktoś mnie tak nazywa. W ogóle tego nie odczuwam.

Jak przez ostatnie lata zmieniła sytuacja osób homoseksualnych i transgenderowych w naszym mieście?

Generalnie można powiedzieć, że w ciągu ostatnich lat sytuacja osób LGBTQ trochę się poprawiła. Jest coraz więcej miejsc otwarcie LGBTQ-friendly, ulicami coraz częściej spacerują za rękę pary jednopłciowe (oczywiście tylko w centrum), a wypowiadanie homofobicznych żartów jest niemile widziane prawie wszędzie. Tydzień Równości finansowany przez dzielnicę Ursynów, setki (dosłownie!) spotkań, debat, pokazów filmowych dotyczących tematyki LGBTQ w ciągu roku - to jaskółki zmian. Trochę gorzej jest z clubbingiem, bo tutaj zauważam pewien regres, ale to akurat idzie w parze z ogólnym spadkiem popularności kultury klubowej.

Sytuacja osób LGBTQ w Warszawie zmienia się z jednej strony wraz z sytuacją takich osób w całej Polsce, a z drugiej strony trochę wbrew niej. Bo jednak – nie ma co ukrywać – w Warszawie jest lepiej, niż w innych miastach. Nasza Parada Równości to wielotysięczny, kolorowy, spokojny przemarsz, a nie walka z liczniejszymi przeciwnikami o każdy metr ulicy, jak ma to miejsce na Marszach Równości poza Warszawą.

Przede wszystkim jednak oznaką tego, że jest lepiej jest dla mnie to, że różne organizacje LGBTQ mają zupełnie inne, często wykluczające się, strategie działania. Jak Parada Równości i Pomada. Dzieją się jednocześnie, ale zupełnie oddzielnie – mają inne przesłanie, inną publiczność i inne metody działania. To dowód na to, że nie musimy już udawać, że wszyscy jesteśmy jednakowi. Możemy mówić wprost, że poza nieheteronormatywnością nic nas nie łączy.
* Gdzie w Warszawie przedstawiciele mniejszości czują się najlepiej? Jakie są ich kultowe miejsca? *
Trudne pytanie. Ponieważ „nic nas nie łączy”, nie ma też szczególnych miejsc, które lubią wszyscy. Jest hipstersko-średnioklasowa grupa młodych LGBTQ, którzy bawią się razem z heteroseksualną większością w modnych aktualnie „quasi postindustrialnych” lub „postglamourowych” miejscach. Są tacy, którzy wolą trzymać się w swoim gronie i wybierają domówki. Oczywiście istnieją też kluby nakierowane na osoby LGBTQ: Toro, Glam, Utopia czy Le Garage. Każde z tych miejsc ma jednak zupełnie inną klientelę.

Jeśli idzie o niekomercyjną przestrzeń publiczną, to w Warszawie jest jej na tyle mało, że ciężko mówić o jakimkolwiek miejscu kultowym dla osób LGBTQ. Są miejsca, gdzie można poczuć się swobodniej, ale to nie znaczy, że mają już charakter kultowy.

Jesteś kojarzony z różnego rodzaju happeningami. Jak zaprezentowałeś się na tegorocznej Paradzie Równości? Co oznacza transparent z napisem „WHATEVER”, który nieśli za tobą ochotnicy?

Trzeci rok z rzędu kontynuowaliśmy inicjatywę WHATEVER. Wielki biały baner z czarnym napisem, niesiony przez kilkadziesiąt osób, to nasz sposób na zwrócenie uwagi na problem wykluczenia wśród wykluczonych. Heteronormatywność mocno siedzi w naszych głowach i sprawia, że część osób LGBTQ chciałoby wykluczyć z Parady Równości drag queens, transwestytów, „przegięte cioty”, czy „męskie lesby”. My się na to nie zgadzamy. Reprodukowanie mechanizmów opresji, które stosują wobec nas osoby heteronormatywne na pewno nie jest czymś, co powinniśmy powielać.

Ponieważ jestem rzecznikiem prasowym Parady Równości a dodatkowo ją współorganizuję pod względem technicznym, nie miałem czasu na przygotowywanie dodatkowych atrakcji. Co roku jednak znajduje się osoba, która chce mi pomóc z moim strojem. Tym razem była to Agnieszka Tomaszewska. Uszyła piękną, kolorową, zwiewną sukienkę, która podczas przemarszu zwróciła uwagę wielu osób. Choć czasem w tłumie drag queens może się wydawać, że moje stroje nie są takie szałowe, to jednak jeśli pojawiam się w nich jako rzecznik prasowy Parady Równości i wypowiadam dla mediów w sposób poważny, rzeczowy, to na pewno ma to charakter pewnego performatywnego działania queerującego.

Jak się udała tegoroczna Parada? Okiem rzecznika.

Jesteśmy zadowoleni i zadowolone. Według ustaleń policji i naszych, było nas ok. 3,5-4 tys. Jak na taką pogodę – to naprawdę dobry wynik. Zmiana trasy w ostatniej chwili pozwoliła nam nie tylko na to, by Parada Równości w ogóle się odbyła, ale także na to, żeby była bardzo bezpieczna. Na trasie przemarszu zamiast 13 legalnych kontrmanifestacji spotkaliśmy jedną, z którą policja sobie sprawnie poradziła. Wszystko poszło dobrze, nikomu nic się nie stało. Trasa była długa i atrakcyjna. Bardzo nas cieszy, że udało nam się po wielu latach wrócić na Trakt Królewski na Krakowskim Przedmieściu. Od jakiegoś czasu z różnych powodów Parada Równości nie mogła się tamtędy przemieszczać, ale w tym roku zrobiliśmy come-back.

Poza tym, oczywiście, zawsze może być lepiej. To nadal nie jest wydarzenie, do jakiego dążymy. Mało kto wie, że 2 czerwca w Warszawie odbywało się ponad 50 dużych imprez, w tym m.in. Dni Ursynowa z koncertem Dody, czy Ursynalia z koncertem Limp Bizkit. Wszyscy musieli wyrobić się przed rozpoczęciem Euro 2012, przez co mnóstwo imprez się nałożyło. To oznaczało nie tylko konkurowanie o przyciągnięcie ludzi, ale także inne, zupełnie banalne problemy. W całym Mazowieckiem nie pozostał wolny ani jeden agregat prądu. Sami musieliśmy dwa nasze ściągnąć z ościennych województw. Podobnie ze sprzętem didżejskim, czy innymi potrzebnymi urządzeniami. To była naprawdę trudna Parada Równości, ale jej krótkotrwały efekt jest dla nas pozytywny.

Jesteś członkiem koła naukowego Queer UW. Jak władze UW Was traktują? No i jak reagują studenci?

Jestem nawet Prezesą! Władze UW traktują nas obojętnie, czyli jak każde inne koło naukowe. Wiem to, bo mam porównanie – od ponad 5 lat jestem także Prezesą dwóch innych kół naukowych, zajmujących się zupełnie inną tematyką.

Generalnie organizacje studenckie nie mają częstego kontaktu z Rektoratem. Wręcz przeciwnie – raz do roku trzeba złożyć sprawozdanie, którego nikt nie czyta i tyle. Częstszy kontakt mamy z władzami wydziałów, instytutów. My współpracujemy regularnie z Instytutem Socjologii UW i Instytutem Stosowanych Nauk Społecznych UW i ta współpraca układa się dobrze. Tak samo jak z Komisją Rektorską ds. przeciwdziałania dyskryminacji, Ośrodkiem Studiów Amerykańskich, Ośrodkiem Kultury Francuskiej, czy Wydziałem Orientalistycznym. Pod tym względem nie narzekamy.

Gorzej bywało z władzami Samorządu Studenckiego. Tutaj nie zawsze jest w porządku, choć – przyznaję to z radością – dzieje się coraz lepiej. Jeśli zaś idzie o samych studentów/studentki, to w zasadzie, tak jak w przypadku większości kół naukowych, naszą działalność mają w dupie. Ludzie coraz mniej się angażują w życie uczelni – traktują ją usługowo: przyjść, zaliczyć, wyjść z dyplomem. Coraz rzadziej czują się częścią jakiejś społeczności. Nie obchodzą ich organizacje studenckie, czy działanie w ramach samorządu studenckiego. Nie przejmują się więc i Queer UW. Pojawiło się raptem 5-10 osób, które czasem organizowały jakieś protesty wobec naszej działalności, ale traktujemy to pobłażliwie, bo wiemy, że to promil całości.

O co chodziło z postulatem wywieszania tęczowej flagi przez UW?

Sprawa jest prosta. Skoro Parada Równości miała iść koło Uniwersytetu Warszawskiego, to na znak solidarności chcieliśmy wywiesić tęczową flagę na bramie głównej. Środowisko akademickie powinno być otwarte i pro-równościowet. Odchodząca Rektora UW prof. dr hab. Katarzyna Chałasińska-Macukow otrzymała już za swoją postawę Okulary Równości, więc liczyliśmy na to, że i tym razem wesprze symboliczne działania pro-równościowe organizatorów Parady Równości. Tak się jednak nie stało. Otrzymaliśmy odpowiedź, podpisaną przez Kanclerza UW, że na bramie głównej Uczelni mogą wisieć tylko flaga narodowa i czarna flaga (w przypadku śmierci któregoś z pracowików UW).Ubolewam, że nie można było takim małym, niekłopotliwym gestem nas wesprzeć.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)