Warszawa. Co się zdarzyło w pralni na Gocławiu. Prokurator przesłuchiwał syna ofiary
Mężczyzna, który był uczestnikiem dramatycznych wydarzeń, do jakich doszło 7 maja w pralni chemicznej przy ulicy Bora-Komorowskiego zeznawał we wtorek w prokuraturze. Przyznał się do zabójstwa oraz do napaści na policjantów.
18.05.2021 20:13
Podejrzany o zamordowanie ojca 37-latek przez ostatnie dni był poddawany leczeniu. Odniósł rany. Stan jego zdrowia, jak poinformowała TVN Warszawa Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, ustabilizował się, co pozwalało na przedstawienie mu zarzutów, jednak przesłuchanie przebiegało w warunkach szpitalnych. Doznał wielu urazów, miał podcięte gardło i rany cięte na nadgarstkach i kłute na brzuchu.
Mężczyzna przyznał się do winy. Po złożeniu przez niego we wtorek wyjaśnień pozostawać nadal będzie pod opieką lekarzy i będzie pilnowany przez policję. Potem trafi do aresztu śledczego.
Prokuratura zarzuca mu dokonanie zabójstwa ojca oraz dokonanie czynnej napaści na dwóch funkcjonariuszy policji, którzy podejmowali wobec niego interwencję po dramatycznych wydarzeniach, do jakich doszło w pralni.
Na Bora-Komorowskiego policja została wezwana po awanturze, jaka toczyła się w firmowych pomieszczeniach. Prowadził tam działalność gospodarczą ojciec oskarżonego. Syn mu pomagał w biznesach. Gdy policjanci weszli do zakładu pralniczego po interwencji straży, która umożliwiła wstęp do zamkniętej od wewnątrz pralni, rzucił się na nich mężczyzna z nożem. Był cały zakrwawiony. Funkcjonariusze oddali strzały ostrzegawcze i obezwładnili 37-latka, a pogotowie odwiozło go do szpitala. Policja natomiast odkryła ciało w pralni. Nie żył ojciec sprawcy. Zginął od ran zadanych nożem.
Warszawa. Co się zdarzyło w pralni na Gocławiu. Prokurator przesłuchiwał syna ofiary
Prokuratura ma jednak wątpliwości co do poczytalności sprawcy. Będzie powołany zespół biegłych psychiatrów i psychologów, którzy ocenią stan psychiczny 37-letniego mężczyzny.
Według relacji, przekazanej policji wcześniej przez pracownicę pralni, w dniu, w którym zginął 73-letni właściciel zakładu, miało dojść do konfliktu pomiędzy ojcem i synem na tle zawodowym. Najprawdopodobniej później rozpętała się awantura. Zmarły doznał wielu ran nożem. Dwa ciosy trafiły w serce, ale ślady noża znalazły się też na jego plecach, miał też pocięte ręce.