"Tusk gra na zwłokę". Rolnicze protesty wracają, Warszawę czeka najazd ciągników
Rolnicy z Mazur obejrzeli konferencję Donalda Tuska po spotkaniu z liderami protestów, stwierdzili, że premier nic konkretnego nie powiedział i w piątek rano wyjechali stawiać blokadę na granicy z Litwą. - Donald Tusk gra na zwłokę - ocenia współorganizator w rozmowie z WP. W ten sposób protesty rozlewają się po kraju.
01.03.2024 | aktual.: 02.03.2024 08:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Nie widać postępów. Chodzi o spełnienie jednego, choćby dwóch drobnych postulatów. Dlatego uważamy, że jest konieczne dalsze naciskanie na rząd oraz Brukselę - mówi WP Piotr Hładyszewski, rolnik z Warmii i Mazur. W piątek rano jechał już do Budziska na polsko-litewskiej granicy, gdzie w miejscu dawnego przejścia granicznego rozpoczynała się blokada drogi.
Stawiając blokadę, rolnicy chcą pilnować, czy na pewno ukraińskie zboże przejeżdżające tranzytem przez Polskę na Litwę, Łotwę i Estonię zostaje poza granicami kraju. Według ich ustaleń niektóre ciężarówki wracały do regionalnych wytwórni pasz - w WP opisywaliśmy to zjawisko jako karuzelę zbożową. Ponadto rolnicy chcą postawić tamę napływowi zboża z Białorusi oraz Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnicy oceniają, że Tusk był przygotowany, ale mało konkretny
Dodatkowy motyw protestu to rozczarowanie efektami rolniczego szczytu, który obył się w czwartek w Warszawie. Hładyszewski i inni rolnicy śledzili relację w mediach. Po spotkaniu szef rządu przekazał, iż zaapeluje do Brukseli o zawieszenie lub wycofanie się z tych zapisów Zielonego Ładu, które nie są dostosowane do realiów polskiego rolnictwa.
"Przygotujemy postulaty polskiej strony" - padła deklaracja. Premier poparł postulat, aby Unia Europejska sfinansowała zakup i transport zboża z rynków europejskich dla innych państw. To uwolniłoby rynek od nadwyżki zboża, która ma wynosić 9 mln ton. Tusk zapewnił, że jest brane pod uwagę tymczasowe zamknięcie handlu z Ukrainą.
"Przygotowuje", "zaapeluje" i "popiera" to według rolników za mało. Dlatego nie zawiesili protestów, tylko wskoczyli do maszyn i od piątku są na granicy z Litwą. Protest ma potrwać tydzień.
- Premier Tusk mógł ogłosić rekompensaty dla producentów zbóż, mówiono o 1500 zł do hektara uprawy. Mógł podać datę zamknięcia granicy z Ukrainą, rozszerzyć embargo. Widocznie rządzący chcą przeczekać, aż będziemy musieli iść w pole i zabraknie czasu na protestowanie. To się nie uda, będą coraz ostrzejsze protesty - dodaje Hładyszewski.
W blokadzie granicy z Litwą biorą udział rolnicy, którym wcześniej sąd nie pozwolił na blokowanie centrum magazynowego Biedronki. Hładyszewski jest rolnikiem uprawiającym 130 hektarów, produkował rzepak. Wcześniej miał hodowlę świń, którą wybito w ramach walki z epidemią afrykańskiego pomoru świń.
Na blokadzie jest też Mateusz Kępka - rolnik, który zasłynął wysypaniem obornika pod domem polityka PiS, uznanego za "zdrajcę polskiej wsi". Pozostali blokujący to producenci zbóż z Mazur, którzy ponieśli straty, gdy import z Ukrainy wywołał spadki cen. Jak usłyszeliśmy, najbardziej poszkodowani rolnicy nie mają pieniędzy na zasiew i nawozy.
100 tys. ludzi szykuje się na Warszawę. Wjadą ciągnikami?
Z zapowiedzi liderów organizacji rolniczych wynika, że fala protestów będzie rozlewać się po całym kraju. Mają być coraz bardziej dokuczliwe. W województwie podlaskim 1 marca zgłoszone zostały strajki rolnicze w 11 lokalizacjach. Zajmująca się przewozami firma PKS Nova ostrzega przed spóźnieniami. Na blokadzie drogowej pod Koszalinem jeden z rolników zaparkował kombajn, zapowiadając, że maszyna może zostać tam do żniw w lipcu.
"Premier oznajmił, że dziś nie może podjąć żadnych działań i potrzebuje kilka dni, ale zapewnił nas, że do 5 marca podejmie realne działania. W związku z tym jesteśmy zmuszeni do kontynuacji protestów. My cały czas twardo trzymamy się swoich postulatów!" - zapowiada organizacja Rola Wielkopolski.
Zobacz także
Największa demonstracja odbędzie się w Warszawie 6 marca. Związek zawodowy Solidarność Rolników Indywidualnych zgłosił zgromadzenie pod budynkiem Kancelarią Premiera. W zgłoszeniu zapowiadają 100 tys. uczestników. - Rozmawiamy ze służbami miejskimi, aby dopuszczono udział niewielkiej liczby ciągników, bo to jest protest rolniczy - mówi nam Grzegorz Cymiński, szef biura Solidarności RI.
Związek zapowiada pokojowy i spokojny protest. Jak dowiedziała się WP, w miejscowościach wokół Warszawy rolnicy także zgłaszają zgromadzenia. Również oni deklarują chęć wjazdu do stolicy maszynami rolniczymi. Nie wiadomo jednak, czy zostaną wpuszczeni przez policję.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski